Rozdział 3

342 13 4
                                    

Kilka miesięcy później

- Gotowe na niespodziankę?

- Już nie możemy się doczekać!

I jak na zawołanie usłyszałam znajomy głos, śpiewający „Kocham Cię najmocniej" – to był Dawid Verba z zespołem.

- Skąd wiedziałeś? – zapytałam z wielkim zaciekawieniem.

- Mam swoje sposoby – odparł z uśmiechem.

Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w utwory, które zawładnęły całym moim wnętrzem. One były po prostu cudowne i takie prawdziwe. Pokochałam je, odkąd przypadkiem się natknęłam na jeden z nich.

Po kilku kawałkach zaczęło padać. Wiele osób uciekało przed deszczem, a ich krzyki zagłuszały piosenkę pt. „Jesteś moją miłością", której jeszcze nie słyszałam. Ahh.. zapewne była to ich nowość, a ja nawet nie mogłam zrozumieć ani jednego słowa przez te wszystkie wrzaski i przepychanki. Dziwiłam się, że jeszcze, jakimś cudem, stałam o własnych siłach, ale nie długo, bo po jakiś kilku sekundach poślizgnęłam się na mokrej nawierzchni. Już myślałam, że zaraz zostanę stratowana przez fanów, którzy znaleźli się na tym koncercie, ale nie, ponieważ nagle poczułam czyjeś ramiona, zaciskające się wokół mojego ciała.

- Gdzie tak lecisz? – zapytał Adrian z lekkim uśmiechem, którego jeszcze u niego nie widziałam. – Już dawno powinienem to zrobić – szepnął, że ledwo go usłyszałam i nagle poczułam jego usta na swoich.

Całował mnie najpierw delikatnie, jakby nie był pewien czy też tego chcę. Bez wahania odwzajemniłam pocałunek, a on uśmiechnął się i dosłownie wpił się w moje usta. Całował coraz namiętniej, a moje serce zaczęło wariować. Już myślałam, że wypadnie mi z piersi, ale tak się nie stało, chociaż było bardzo blisko. Jego usta były mokre i łapczywe. Całował tak, jakby nie chciał mnie nigdy puścić a tym bardziej komuś oddać nawet na chwilę – byłam po prostu jego i powiem szczerze, że nawet mi to odpowiadało. No dobra, marzyłam o tej chwili od bardzo dawna i nie sądziłam, że on także. To nie do pomyślenia, co się właśnie stało, co się właśnie dzieje. Moje prośby zostały wysłuchane, ale nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć.

Nagle oderwaliśmy się od siebie ciężko dysząc. Poczułam się szczęśliwa, mimo że byłam cała przemoczona.

Przez kolejnych kilka dni leżałam w łóżku. Rozchorowałam się, ale było warto. Naprawdę warto.

Adrian codziennie do mnie przychodził i sprawdzał jak się czuję, a wieczorami dzwonił. Cały czas podnosił mnie na duchu i cierpliwie czekał, aż wyzdrowieję. Byłam mu za to wdzięczna. I nim się spodziałam, dzięki niemu i moim przyjaciółkom w końcu stanęłam na nogi.

- Cieszę się, że już z Toba wszystko okey – powiedział pewnego dnia.

- Ja też – odparłam i nastała długa cisza, którą przerwał brunet.

- Wiesz – zaczął niepewnie. – Tak sobie myślałem – przełknął ślinę – że skoro już wyzdrowiałaś to – spojrzał mi głęboko w oczy – to może pójdziemy na randkę, to znaczy na naszą pierwszą randkę? – uśmiechnęłam się na jego słowa i rzuciłam mu się na szyję.

- Tak – szepnęłam, a on okręcił nas o 360 stopni i delikatnie musnął moje wargi swoimi.

__________

Witacie kochani! To znowu ja!

Trochę martwi mnie, że prawie nikt nie czyta moich wypocin. Zdaję sobie sprawę, że może nie podoba wam się moje opov albo po prostu jestem tu nowa i jeszcze mało znana. Wiem, że na pewno niektórzy z Was też mieli wątpliwości, co do publikowania swoich prac i nie poddali się. Ja także się nie poddam, bo wierzę, że w końcu znajdą się osoby, które docenią moją pracę tak jak innych. Wcale nie mówię, że chciałabym, aby z dnia na dzień wybuchła jakaś "epidemia" związana z wielką ilością wyświetleń, komentarzy czy gwiazdek. Wiem, że na takie osiągnięcia trzeba pracować i po prostu być cierpliwym, bo w końcu może los się do nas uśmiechnie. Pewnie nastąpi to w najmniej oczekiwanym momencie, ale cóż.. taka jest kolej rzeczy.

No cóż, nie będę was zanudzać moimi przemyśleniami, więc życzę po prostu miłego czytania! :*



Never lose hope - Nigdy nie trać nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz