Rozdział 9

160 4 0
                                    

- A teraz zapraszamy na scenę Victorię.

Powoli weszłam na podest. Ktoś podał mi mikrofon do ręki i po chwili usłyszałam znajome nuty. Stojąc już na scenie , spojrzałam przed siebie i normalnie zamarłam z przerażenia. Próbowałam cos powiedzieć, cokolwiek, ale na próżno. Nagle wszyscy zaczęli się śmiać, a ja tak po prostu się rozpłakałam. Nie wiedząc, co robię, pobiegłam do przodu. W ostatniej chwili zatrzymałam się na krawędzi podestu. Odetchnęłam z ulgą i już chciałam się wycofać, ale nie mogłam. Próbowałam i nic z tego, za to poczułam czyjeś ręce na moich plecach i..

- Vic! Obudź się! – otworzyłam oczy i ujrzałam twarz siostry całą we łzach.

- Sara?

- Och – chyba jej ulżyło. - Dzięki Bogu – przytuliła mnie. – Tak się o Ciebie bałam.

- Co tu robisz? – odsunęła się i spojrzała na mnie.

- Usłyszałam Twój krzyk i od razu przybiegłam. Próbowałam Cie obudzić – znowu znalazłam się w jej ramionach. – Miałaś zły sen? – zapytała z troska w głosie.

No i znowu musiałam to przeżywać, ale ulżyło mi, gdy to z siebie wydusiłam.

- Jak to się stało, że tylko Ty usłyszałaś moje wrzaski? – zapytałam, przerywając ciszę.

- Dobre pytanie – zastanowiła się. – Rodzice z dołu nic nie słyszą, a Kamil pewnie ma kamienny sen i nikt ani nic nie zdoła go obudzić. Chyba, że np. łaskotanie w stopy albo..

- Kubeł zimnej, a wręcz lodowatej wody – dokończyłam za nią, na co Sara się zaśmiała, a ja poszłam w jej ślady. – Która godzina? –spytałam, gdy w końcu się opanowałyśmy.

- Za wcześnie na cokolwiek – odparła i zakryła twarz poduszką.

***

- Czekaj – powiedziałam do Sary.

- Co jest? – spojrzała na mnie.

- Spójrz – wskazałam na ekran telewizora. – Poznajesz? – poszła wzrokiem za moją rękę i wyszczerzyła oczy.

- Och – odłożyła pilota na stolik przed nami. – Kocham go.

- Ja też.

Zapewne jesteście ciekawi o kogo chodzi. No cóż, nie o kogo tylko o co. A mianowicie chodzi o najlepszy film wszech czasów, czyli ... „Titanic". Oglądałyśmy go z Sarą chyba z milion razy i zawsze ostatnia scena budziła w nas największe emocje. Pewnie się domyślacie o jaką scenę chodzi, ale i tak wam powiem. A więc.. Normalnie ubóstwiam ta chwilę, gdy Rose całuje Jacka, puszcza jego dłoń i pozwala mu zatonąć w otchłani Atlantyku.

- Znowu oglądacie to romansidło? – zapytała Kamil, wchodząc do pokoju i wziął pilota.

- To klasyk – powiedziała moja starsza siostra. – Nie znasz się – spojrzała na bliźniaka i rzuciła w niego poduszką, a on jak na złość nacisnął czerwony przycisk.

- Kto ma pilot, ten ma władzę – zaśmiał się.

- Osz Ty – wstałam z kanapy i wskoczyłam braciszkowi na plecy. – Oddawaj!

- Nie – cały czas się śmiał i próbował mnie z siebie zrzucić, ale coś mu nie szło, bo wczepiłam się w niego jak kot. – Złaź ze mnie! – Sara pospieszyła mi na ratunek, ale nie zdążyła, bo między nami nagle zmaterializowała się mama.

- Co tu się wyprawia? – zapytała i odebrała przedmiot Kamilowi.

- Nic takiego – odparłam i zeskoczyłam na ziemię. – Wygłupialiśmy się –spojrzała na nas srogo, ale po chwili kąciki jej ust powędrowały w górę.

- Chodźcie na śniadanie – rzekł jakby nic się nie stało.

Normalnie kochałam ją za tą jej wyrozumiałość. Od początku miała z nami ciężko, ale nie poddawała się. Była najlepsza mamą na świecie.

***

- Hej Vic! – zawołała Maja i podbiegła do mnie.

- Co tam? – spojrzałam na nią.

- Słyszałaś? – zapytała zdyszana.

- Ale co? – nagle zobaczyła przystojniaka o szmaragdowozielonych oczach i zapomniała o całym bożym świecie. On też mnie zauważył i uśmiechnął się promiennie, a ja poczułam, że mam nogi jak z waty.

- Ziemia do Vic! – Majka pomachała mi przed oczami.

- Co?

- Odleciałaś – spojrzała mi w oczy. – I chyba wiem gdzie – założyła ręce na piersi, a ja się zarumieniłam.

- Przecież nie mam skrzydeł – próbowałam to obrócić w żart, ale bez skutku.

- Nie żartuj – rzekła. - Widziałam jak przechodził – dodała.

- To co mi chciałaś powiedzieć? – zmieniłam szybko temat.

- Yy – złapała się za głowę. – Aa.. no tak – walnęła się otwartą dłonią w czoło. – Odwołali dzisiejsze lekcje, bo muszą wszystko przygotować na wieczór, więc mamy wolne i zabieram Cie na zakupy.

***

- No nareszcie jesteście – usłyszałam głos mojej siostry. – Już zaczęłyśmy się niepokoić – oczywiście to zaplanowały, świetnie.

- Dobra Vic – Kamil podał mi tekst, który i tak doskonale już znałam. – Sara? – kiwnęła głową i włączyła podkład. Bez zastanowienia i spoglądania na kartkę zaczęłam śpiewać.

- Okey. Koniec próby – powiedziała Maja, gdy skończyłam. – Czas się przygotować – spojrzała na mojego brata. – Wynocha! – i już go nie było. No nie wierzę, mnie w życiu by nie posłuchał.

Dziewczyny ubrały mnie w miętową sukienkę na naradkach, która nie sięgała nawet do kolan. Jak na mój gust była trochę za krótka, ale co ja tam wiem. Do tej kreacji kazały mi założyć czarne trampki, sięgające za kostki i skórzaną kurtkę. Kiedy się ubrałam, Majka związała moje ciemne długie włosy w koński ogon na czubku głowy. Nie wiem jak ona to zrobiła. Mi nigdy nie wychodził, ale wracając do rzeczywistości. Maja mnie uczesała, a Sara pomalowała mi rzęsy tuszem i po chwili w końcu mogłam zobaczyć ich dzieło, więc podeszłam do lustra i nie mogłam poznać samej siebie.

Nagle ktoś zapukał do drzwi.

- Gotowa? – to był Kamil. – Wow – normalnie szczena mu opadła na mój widok. – Vic, to Ty?

- Tak braciszku – uśmiechnęłam się, a Sara dała mu kuksańca w bok.

- Dobra – wszyscy spojrzeliśmy na Maję. – No ruchy – lekko nas popchnęła. – No ruszcie się w końcu – powiedziała i natychmiast zeszliśmy na dół.

- Wow – uśmiechnęłam się na widok Adriana, ale tak szczerze wolałabym, aby stał tu ten czarujący brunet.

- Hej – pocałowałam go w policzek jak zawsze, aby nic nie zauważył.

- Już czas – przerwała nam moja najlepsza przyjaciółka i wskazała na drzwi.

***

- A teraz zapraszamy Victorię – wszyscy zaczęli klaskać, więc weszłam na scenę z pomocą Majki i Sary, które dodały mi otuchy, ale nadal miała wielką, nie, ogromną tremę.

- „Dasz radę" – powiedziała do siebie, wzięłam głęboki oddech i stanęłam na podeście. Włączono pokład. Spojrzałam na widownię i zamarłam. Próbowałam podnieść mokro on, ale niestety ręce miałam jak z waty. Chwila. Ręce? Myślałam, ze tylko nogi można mieć jak z waty, ale nie ważne. Ważne jest to, że chciałam jak najszybciej stąd uciec i schować gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie.

Nie wiedząc dokąd mam iść, pobiegłam po prostu przed siebie i w ostatniej chwili zatrzymałam się na krawędzi sceny. Próbowałam się cofnąć, ale było już za późno, bo nagle straciłam grunt pod nogami i zaczęłam spadać.

_____________

Hej kochani! To znowu ja 😘

Wow! Ponad 1100 słów! 😇

Miłego czytania! 💖

Never lose hope - Nigdy nie trać nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz