Tęskniliście? :"D
Byłem zawiedziony, kiedy Taehyung nie odwiedził mnie przez ostatnie dwa wieczory. Chciałem porozmawiać z nim o sytuacji, która miała miejsce i prosić o wyjaśnienia, a w zamian zastawałem puste miejsce przed końcem odwiedzin. Mama oraz siostra starały się również siedzieć ze mną jak najmniej, ponieważ próbowałem poruszać temat szpitala i zaczynało mnie nosić.
Byłem osamotniony do reszty.
Jedynie pielęgniarka, która przynosiła posiłki i ta, co sprawdzała, czy wszystko u mnie w porządku, robiły za towarzystwo. Samotność wpływała na mnie gorzej niż myślałem, bo nie mogłem znaleźć żadnej odskoczni od negatywnych myśli.
To było trudniejsze do zniesienia niż zamykanie się w swoim pokoju. Tam było o wiele swobodniej i czułem się bezpieczniej. I nawet jeśli tutaj mogłem spokojnie leżeć, bez obaw, że któraś z kobiet będzie mnie zmuszać do jedzenia, rozmów i innych takich to wolałem wrócić do domu. Zawsze szpitale były przeze mnie znienawidzone i nawet nie pomyślałem, że moje plany lęgną w gruzach, a ja trafię tutaj.
- Jutro po śniadaniu zostaniesz wypisany i przewieziony do innego szpitala. - Mruknął lekarz po szybkim zbadaniu mnie.
Poranny obchód. Poświecił latarką po oczach, sprawdził puls i poszedł sprawdzać resztę pacjentów wraz z towarzyszącymi mu pielęgniarkami.
Ponownie ułożyłem się wygodnie, zgarniając z twarzy lekko przetłuszczoną grzywkę. Musiałem się umyć przed następnym dniem, mimo, że nawet nie chciałem ruszać się z tego niewygodnego łóżka.
***
Wieczorem poszedłem obmyć się w zlewie, bo oczywiście nie mieli żadnego prysznica ani nic. Cudem dałem radę umyć głowę, minimalnie ochlapując podłogę oraz ścianę i zawinąłem włosy w ręcznik. Wróciłem z powrotem do swojej sali, gdzie siedziała mama wraz z małą walizką przy nogach. Westchnąłem cicho, odkładając ubrania na szafkę nocną i usiadłem na podłodze, obserwując kobietę.
Po chwili kucnęła przy mnie, wzdychając pod nosem. Nie reagowałem, po prostu siedziałem na zimnej posadzce i wpatrywałem się w ścianę.
- Yoongi. - Rodzicielka delikatnie ułożyła dłoń na moim ramieniu, które zaczęła gładzić kciukiem. - Nie wiem dlaczego nas nienawidzisz... Nigdy nie chciałyśmy dla ciebie źle... Lekarze obiecują, że nie będziesz tam długo.
Powoli podniosłem na nią wzrok, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. Płakała i nie zwracała nawet uwagi na to, że zepsuła swój makijaż.
- Dlaczego im na to pozwalasz, skoro chcesz dla mnie dobrze? - Wyprostowałem się, napotykając plecami materac. - Nir chce tam trafiać. Nie zapytaliście mnie o zdanie!
- Próbowałeś się zabić. - Jej spojrzenie było już mniej łagodne, jednak przepełnione większym bólem jak i żalem. - Nie pozwolę Ci umrzeć. Wszyscy mówią, że w szpitalu będziesz bezpieczny...
Zaśmiałem się kpiąco, przyciągając kolana do swojej klatki piersiowej. Nigdy tam nie byłem, ale wiedziałem, że do psychiatryka nie trafia byle kto.
- Macie mnie za chorego psychicznie. - Uśmiechnąłem się smutno, ścierając pojedynczą łzę z policzka. - Chcecie zamknąć mnie w wariatkowie, pozbyć się problemu z głowy.
- Yoongi! - Ciemnowłosa krzyknęła, na co skuliłem się odruchowo. - Dlaczego taki jesteś? Próbuję Ci pomóc po tym co się stało. Szpital psychiatryczny nie jest wariatkowem, tylko miejscem, w którym można znaleźć pomoc.
Nastała cisza. Żaden z nas się nie odzywał, ale dało się wyczuć nieprzyjemną atmosferę.
Nikt nie chciał już ciągnąć tego tematu. Najwidoczniej oboje byliśmy już zmęczeni tym wszystkim.
- Synku. - Kobieta szepnęła, zabierając dłoń z mojego ramienia. Zapomniałem o tym. - Klamka już zapadła, przepraszam.
Zagryzłem nerwowo wargę, powoli wstając z podłogi. Bez słowa usiadłem na łóżku, otulając się białą pościelą. Rodzicielka obserwowała mnie, samej siadając ponownie na krześle pod ścianą.
Tkwiliśmy w długiej ciszy, dopóki kobieta ostatecznie nie zaczęła pakować reszty ubrań, którą miałem czystą do małej walizki. Włożyła tam nawet portfel, na co cicho parsknąłem, bo nie miałem pojęcia, po co będą potrzebne mi pieniądze w szpitalu.
- Jutro przyjdę przed wypisem.
Skinąłem głową, bawiąc się przy tym poduszką. Mama w końcu opuściła salę, zostawiając mnie samego ze sobą. Głośno westchnąłem, wtulając twarz w poduszkę i zamykając oczy.
Tak bardzo nie chciałem kolejnego dnia, jednak ostatnio cały czas chciałem spać. Moje myśli krążyły głównie wokół Taehyunga, Jimina i miejsca, w które mam zostać przeniesiony.
Nagle usłyszałem ciche chrząknięcie, na co od razu uniosłem głowę. W drzwiach stał chłopak o pudrowych włosach i dopiero po chwili zorientowałem się, że to Taehyung.
- Co tu robisz? - Poprawiłem pościel, podpierając się na łokciu i przeczesałem potargane włosy palcami.
Starszy wszedł do środka, uśmiechając się delikatnie. Bez słowa zajął miejsce na skrawku łóżka, podsuwając mi białą kopertę. Żaden z nas nic nie mówił, przez co czułem się zdezorientowany i nieswojo.
- To od Jimina. - Kim dotknął opuszkami palców mojego policzka, na co zamrugałem jeszcze bardziej zdziwiony. - Do zobaczenia, Yoongi.
- Nie zostajesz? - Złapałem szybko rękaw jasnowłosego, nie zwracając uwagi na kopertę.
Musiałem z nim porozmawiać o tym, czego ode mnie chciał ostatnio i dlaczego.
- Zobacz co jest w środku. Zresztą, niedługo się zobaczymy. - Uśmiechnął się, wstając z łóżka.
Odwrócił się i po prostu wyszedł.
Przez jakiś czas patrzyłem na drzwi, za którymi zniknął chłopak. Po tym spojrzałem na kopertę i przypominając sobie od kogo jest, pospiesznie ją chwyciłem i otwarłem najstaranniej jak mogłem.
Na małej kartce było napisane tylko jedno, zwykłe zdanie. Niby nic takiego, a spowodowało, że moje serce zaczęło szybciej bić i zrobiło się gorąco.
"Odliczam do odzyskania Cię, Yoongi."
a/n no i wracamy, tak myślę! Co sądzicie o tym rozdziale?
CZYTASZ
Stockholm Syndrome {Yoonmin}
FanfictionYou're my way out You're my way through And I can't, I can't Be without you You're my way out