Yoongi
Pierwsze dni w szpitalu były najgorsze. Wszyscy pilnowali abym brał leki i jadł trzy posiłki dziennie, musiałem chodzić do szkoły na terenie szpitala oraz rozmawiać ze specjalistami. Z tygodnia na tydzień przyzwyczajałem się do szarej codzienności i znoszenia innych nastolatków dookoła mnie. Nie miałem innego wyboru, a buntowanie się przynosiło tylko straty i działo na dużą niekorzyść w takim miejscu.
Jedni bywali na dłużej, inni krócej. Wszystko zależało od nich samych. Ja znajdowalem się w pierwszej grupie i zdążyłem poznać naprawdę dużo nastolatków.
Któregoś dnia psycholog powiedział mi, że jeśli w końcu dam sobie pomóc i wyjdę z problemów, wrócę do domu. To podbudowało mnie stopniowo do walki. Nie chciałem tkwić tu wieczność, a czas mijał naprawdę wolno dla mnie.
Półtora roku zajęło mi podbudowanie się i dopiero wtedy zostałem wypuszczony. W międzyczasie odwiedzała mnie rodzina, z którą poprawiłem swoje kontakty. Wszystko zdawało się schodzić na dobrą drogę, a moje myśli stopniowo opuszczał Jimin.
Stawał się już tylko fragmentem przeszłości, która zdawała rozpływać się niczym mgła.
W dniu wypisania mnie, pojechałem wraz ze swoją siostrą i mamą na pizzę i lody. Cały czas były zachwycone tym, że zacząłem znowu dużo jeść i odżyłem. Nasze relacje były tak samo dobre jak kiedyś.
Tamto miejsce naprawdę pomogło mi pozbierać myśli i zacząć wszystko na nowo.
Naukę kontynuowałem indywidualnie, tzn. nauczyciele przychodzili do mnie na lekcje. Wszyscy postanowili, że wraz z nowym rokiem szkolnym dołączę do klasy, a nie w trakcie półrocza. To wywołałoby niepotrzebną presję prawdopodobnie.
Skorzystałem również z tego, że stałem się pełnoletni i zmieniłem kolor włosów, rozjaśniając je i farbując na rudo.
W ten sposób zamknąłem rozdział szarej przeszłości, będąc kimś całkowicie innym z możliwością zapanowania nad swoim losem.
***
Moje popołudniowe lekcje się skończyły i mogłem na spokojnie zjeść z mamą obiad. Dzisiejsza pogoda była piękna, słońce świeciło i mogłem chodzić bez bluzy.Aż chciało się żyć, no naprawdę.
Kiedy już siedziałem przy stole z dwoma kobietami mojego życia, odłożyłem na chwilę sztućce i spojrzałem na jedną z nich. Rodzicielka zrobiła to samo, uśmiechając się do mnie.
- Nie smakuje ci, Yoongi? - Spytała zmartwiona, patrząc na swój talerz i ponownie wracając wzrokiem do mnie.
Pokręciłem jedynie głową, wzdychając cicho i wróciłem do spożywania obiadu. Nie potrafiłem odważyć się na pytanie, bo ilekroć je zadawałem, odpowiedź była taka sama. Mama najwidoczniej to zauważyła, jak i moja siostra, więc przerwały jedzenie wspólnie.
- O co chodzi, kochanie? - Zatroskana kobieta położyła swoją dłoń na tej mojej i pogładziła kciukiem.
- Dzisiaj jest ładna pogoda. - Mruknąłem cicho, grzebiąc widelcem w makaronie i nie patrząc na nikogo.
Ciemnowłosa westchnęła cicho, ściskając delikatnie moją rękę. Niepewnie podniosłem wzrok, przypatrując się jej jak i swojej siostrze.
Obie się martwiły, choć nie rozumiałem już czym.
- Porozmawiamy po obiedzie, dobrze?
Standardowa odpowiedź. Ani razu nie poruszała tego tematu.
Wymamrotałem sam do siebie słowa niezadowolenia i wróciłem do kończenia obiadu. Wstałem od stołu i włożyłem wszystko do zlewu, opuszczając kuchnię. Przeszedłem do swojego pokoju, który był jednym wielkim wysypiskiem podręczników, zeszytów i ubrań. Rzuciłem się na łóżko, wtulając policzek w poduszkę i zacząłem obserwować niebo przez okno.
Tak strasznie chciałem sam wyjść na spacer, a nie chciano mnie puścić. Potrzebowałem swobody oraz świeżego powietrza.
Zrezygnowany przymknąłem oczy, jeszcze bardziej wtulając policzek. Zawsze po napełnieniu żołądka robiłem się śpiący. Przez to w pierwszej chwili nie zareagowałem na pukanie do drzwi i wejście mamy. Dopiero gdy usiadła na moim łóżku i przeczesała palcami rudawe włosy, niechętnie odwróciłem się w jej stronę, otwierając oczy.
- Yoongi...
- Mamo, proszę. - Jęknąłem błagalnie, podnosząc się do siadu. - Wezmę telefon i będę cię o wszystkim informować na bieżąco. Proszę.
Rodzicielka westchnęła głęboko, odwracając głowę. Spojrzała na niebo pozbawione chmur, uśmiechając się delikatnie.
- Pół godziny i wracasz do domu, dobrze?
- Dziękuję! - Uniosłem wysoko kąciki ust, rzucając się na szyję swojej mamy. Ucałowałem jej rumiane policzki i doskoczyłem do szafy, aby założyć coś bardziej wyjściowego.
W tym czasie starsza kobieta opuściła pomieszczenie, zostawiając mnie samego. Przebrałem się w czarną koszulkę oraz spodnie pod kolor, jednak skarpetki założyłem kolorowe z Han Solo w wersji komiksowej na wysokości kostki. Cały rozpromieniony pobiegłem do przedpokoju i pożegnałem się z kobietami, kiedy kończyłem zawiązywanie granatowych trampek.
- Na pewno masz telefon? - Noona zawołała z salonu, ściszając na chwilę telewizor.
- Tak, mam. Do usłyszenia!
W ciągu chwili już mnie nie było w domu. Uradowany skierowałem się do parku, nie myśląc o jakiś negatywnych głupotach. Rozkoszowałem się ciepłymi promieniami słońca, śpiewem ptaków oraz krzykami zadowolonych dzieci, które biegały po osiedlu i oblewały się wodą.
Taka drobna rzecz sprawiła, że poczułem się chwilowo wolny.
Po kilku minutach byłem już w niewielkim, okolicznym parku. O tej godzinie kręcili się równie nastolatkowie, którzy wracali ze szkoły, bądź dzieci bawiące się na polanie w towarzystwie rodziców.
Wszystko wydawało się jeszcze bardziej zachwycające, gdy miałem świadomość, że nikt mnie nie kontroluje i mogę iść gdzie chcę.
Chociaż na te pół godziny.
Przysiadłem na jednej z ławek, odchylając głowę w tył. Niebo wyglądało naprawdę pięknie, patrząc na nie spomiędzy drzew i wdychając zdrowe powietrze [teoretycznie, bo nawet w parku było zanieczyszczone, ale mniej]. Nawet nie zareagowałem na to, że ktoś dosiadł się do mnie i czułem na sobie spojrzenie. Dopiero ciche odchrząknięcie spowodowało, że otwarłen oczy, przekręcając głowę w prawo.
Moje serce zamarło, a całe ciało przeszedł dziwny dreszcz.
- Jimin?
a/n no ja nie wiem, co za przypadek.
CZYTASZ
Stockholm Syndrome {Yoonmin}
FanfictionYou're my way out You're my way through And I can't, I can't Be without you You're my way out