5 miesięcy później:
†•°•°•†
Dagmara:Nareszcie był kwiecień, zima się skończyła i było bardzo ciepło. Byłam z mamą na tarasie i obie piłyśmy herbatę. Ryan'a nie było w domu bo pojechał razem z ojczymem kupić nowy samochód. Coraz częściej nie mogłam patrzyć na siebie w lustrze, byłam taka gruba... Po chwili zaczął mnie bardzo mocno boleć brzuch.
-Daga, co jest?
-Boli... Bardzo boli...
-Chcesz jechać do szpitala?
Pokiwałam głową i powoli wstałam z krzesła. I ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych. Tuż przy drzwiach oparłam się ręką o ścianę. Po chwili rozległ sie drzwięk rozlewanej cieczy.
-Daga?
-Wody mi odeszły... - powiedziałam z lekkim przerażeniem w głosie
-Jedziemy. - Weszłyśmy do auta i z piskiem opon pojechałyśmy do szpitala.
†•°•°•†
Ryan:Wracałem z ojcem do domu nowym samochodem, chciałem zadzwonić do Dagmary i oznajmić jej, że już wracamy. Niestety nie odbierała, więc zadzwoniłem do matki.
-I co kupiliście samochód?
-Tak, właśnie wracamy, dasz do telefonu Dagę?
-No na razie nie mogę.
-Czemu?
-Ona... Jest na porodówce.
-Co? Czemu nie zadzwoniłaś? Zaraz będziemy.
Najszybciej jak się dało pojechaliśmy do szpitala. Niestety pod szpitalem nie było już wolnych miejsc, więc zaparkowaliśmy trochę dalej. Wyszedłem z samochodu i szybkim krokiem poszedłem do szpitala. Na jednym z korytarzy znalazłem mamę, siedziała na krześle. Po korytarzu roznosiły się głośne krzyki Dagmary. Obok mamy usiadł ojciec a ja stałem naprzeciwko nich.
-Jak długo już tam jest?
-Prawie godzinę.
-Mogłaś zadzwonić do nas.
-Nie było jak w domu wody jej odeszły to nie było na co czekać, od razu tu przyjechałyśmy.
Po kolejnej godzinie lekarze przewieźli Dagmarę do sali, w której były jej rzeczy. Wszedłem do sali i usiadłem na krześle obok łóżka, na którym leżała Daga z Adą na rękach. Była taka malutka i urocza, a po Dagmarze było widać, że jest bardzo zmęczona.
-Mogę wziąć ją na ręce? - kiwnęła głową i podała mi dziecko. - A nie mówiłem? Śliczna po mamie.
-Yhym... Ale wybij sobie z głowy drugie dziecko. Za bardzo mnie wszystko boli od pasa w dół.
-Spokojnie kochanie. Na wszystko bedzie pora. Odpoczywaj. Napewno jesteś bardzo zmęczona.
Uśmiechałem się do niej trzymając nasze maleństwo na rękach. Była taka drobna i delikatna. Ostrożnie kołysałem ją w ramionach.
-Byłaś dzielna kochanie. Żałuję, że nie było mnie przy tobie.
Przysunąłem sie do Dagmary i dałem jej delikatnego buziaka w czoło. Spojrzala na mnie i lekko sie uśmiechnęła.
-Najważniejsze, że ona jest już z nami skarbie.
Usmiechnęła się a z jej oczu popłynęło kilka łez. Oddałem Adę Dagmarze i wstałem z krzesła. Pożegnałem się i wyszedłem ze szpitala. Rodzice zostali z nią a ja pojechałem do domu odpocząć. Usiadłem przy biurku i włączyłem laptopa. Po chwili włączyłem facebook'a. Mój znajomy akurat do mnie napisał.
CZYTASZ
Nie kocha, lubi, nie szanuje
Roman pour AdolescentsJestem Dagmara mam siedemnaście lat, mieszkam z matką, ojczymem, oraz z przyrodnim starszym bratem. Wiadomo nie zawsze jest między nami koloro... z naciskiem na "NIE ZAWSZE". Przez 15 lat żyłam w spokoju aż tu nagle powiadomienie mnie, że będę miała...