-1-

175 28 7
                                    


- Miley, kochanie zejdź na dół! - usłyszałam z kuchni krzyk mojej babci.

- Już idę! - westchnęłam zwlekając się z łóżka. Wsunęłam na nogi kapcie i wyszłam z pokoju.

- Wiesz, że jutro przyjeżdża Samantha prawda? - zapytała krzątając się z miotłą po kuchni. Niestety wiem i wcale mnie to nie uszczęśliwia. Samantha to moja starsza o rok kuzynka. Ostatni raz widziałam ją kilka lat temu, kiedy miałam dwanaście lat. Pamiętam ją jako wredną, małą, rozpieszczoną blondynke. Zawsze musiała mieć wszystko czego chce, a kiedy tego nie dostawała to wpadała w histerię, a wtedy jej rodzice byli na każde jej zawołanie. Nie przepadam za nią, no ale cóż. Być może się zmieniła.

- Tak, wiem. Co w związku z tym? - zapytałam nie wiedząc po co mówi mi to kolejny raz.

- Dużo czasu minęło od waszego ostatniego spotkania. Zależy nam z  dziadkiem na tym, żebyście się dogadały. - powiedziała z lekkim uśmiechem.

- Jeśli o mnie chodzi to nie ma problemu. I tak większość czasu spędzam w swoim pokoju, więc nie będziemy wchodzić sobie w drogę. - wzruszyłam ramionami opierając się o ścianę.

- Wiesz, że bardzo was obie z dziadkiem kochamy. - powiedziała podchodząc do mnie i składając całusa na czubku mojej głowy.

- Ja was też babciu. - przytuliłam się do kobiety chcąc poczuć to samo ciepło, kiedy wtulałam się w ramiona moich rodziców. Dziadków kocham ponad życie, ale to nie jest to samo. Nikt nie jest w stanie mi ich zastąpić.

Nagle rozległ się krótki sygnał z piekarnika.

- Ciasteczka już są gotowe. - uśmiechnęła się, wyciągając blachę z pysznościami. W powietrzu unosił się nieziemski zapach. - Pójdę sprawdzić co u dziadka, a ty spróbuj i powiesz mi jak wyszły.

- Pewnie pyszne jak zawsze. - wstałam podchodząc do szafki wiszącej nad kuchennym blatem i wyciągnęłam sobie talerzyk. Nałożyłam na niego kilka ciasteczek, a po drodze z lodówki wyjęłam mleko. Nalałam trochę do szklanki i usiadłam do stołu. Chwilę później rozległ się dzwonek do drzwi.

- Otworzę! - krzyknęłam widząc, że nikt nie schodzi z góry. To pewnie listonosz.

- Niespodzianka! - w drzwiach zastałam uśmiechniętą, średniego wzrostu blondynke z walizką w ręku.

- Samantha? - zapytałam by się upewnić. W końcu trochę minęło od naszego ostatniego spotkania. Dziewczyna skinęła głową, a ja wpuściłam ją do środka.

- Miley! Nie mogę uwierzyć, że to ty! Tak dawno się nie widziałyśmy! - z szerokim uśmiechem zamknęła mnie w szczelnym uścisku.

- Cześć kochanie! - w holu pojawiła się babcia witając dziewczynę. - A ty nie miałaś przyjechać jutro?

- Tak, ale postanowiłam, że zrobię wam niespodziankę.

- Cieszymy się, że już jesteś. - powiedziała z uśmiechem i jeszcze raz przytuliła blondynke. Tak, bardzo się cieszymy.. - Jack! Chodź, Samantha już jest. - krzyknęła, a kilka sekund  później obok nas pojawił się dziadek.

- Witaj kochanie. - powiedział wymieniając uściski z dziewczyną.
Nagle po raz kolejny ktoś zadzwonił do drzwi.

- Kochanie otworzysz? Ja zaprowadzę Sam do jej pokoju. - skinęłam głową zostając sama pod drzwiami. Westchnęłam otwierając je.

- Sam, zapomniałaś.. - w progu stał wysoki, dobrze zbudowany brunet. Na głowie miał zupełny nieład, a jego oczy były niezwykle zielone. - Przepraszam, chyba pomyliłem domy. - powiedział po chwili, drapiąc się po głowie.

- Jeżeli to kurtka Samanthy to dobrze trafiłeś.

- W takim razie.. - chłopak zatrzymał się mrużąc oczy.

- Miley.

- W takim razie Miley, przekaż jej ją. Zostawiła w samochodzie. - lekki uśmiech zagościł na jego ustach. Skinęłam głową odbierając skórzaną kurtkę z rąk bruneta.

- Coś jeszcze? - uniosłam brwi widząc, że chłopak nie rusza się z miejsca.

- Nie.. Ja.. Pójdę już. - zszedł z ganku, a ja zamknęłam drzwi wracając do reszty.

- To chyba twoje. - podałam blondynce ubranie na co ta zaśmiała się.

- Tak. Jestem strasznie roztrzepana. Musiałam zostawić ją w samochodzie Harry'ego.

- Harry'ego? Kto to taki? - zapytała babcia przegryzając ciastko.

- To mój... przyjaciel. - powiedziała upijając łyk soku. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem na co ta spuściła wzrok. Byłam pewna, że są parą. No cóż, widocznie się myliłam.

- Przyjechał z tobą? - tym razem głos zabrał dziadek.

- Nie, to znaczy w pewnym sensie tak. Jego matka się tu przeprowadza.

- Dobra, koniec tego przesłuchania. Opowiadaj co u Ciebie. - zapytała babcia nakładając kolejną porcję ciasteczek.

Resztę wieczoru spędziliśmy na rozmowie o Sam. Przez większość czasu to ona mówiła, a ja byłam zmuszona jej słuchać.

- Pójdę już do siebie. - powiedziałam ziewając. Było już późno, a ja nie jestem przyzwyczajona do chodzenia spać po nocach.

- Tak, ja też. Jestem wyczerpana. - blondynka wstała żegnając się z dziadkami krótkim 'dobranoc'. Ja natomiast podeszłam składając na ich policzkach małe buziaki i życząc dobrej nocy. Zawsze tak robiłam. Dziewczyna zmieszana szła przede mną na górę.

- Dobranoc. - powiedziała zatrzymując się pod drzwiami swojego pokoju.

- Dobranoc. - odpowiedziałam zdziwiona zachowaniem blondynki. Może jednak myliłam się co do niej. Zachowuje się przyzwoicie i wygląda na to, że zmądrzała. Zupełnie nie przypomina już tej dziewczynki sprzed kilku lat.

Wchodząc do pokoju zabrałam piżamę i czystą bieliznę, po czym skierowałam się do łazienki. Po krótkim prysznicu wróciłam do łóżka. Zgasiłam świecącą się lampkę i zasnęłam.

Summer [H.S] ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz