- Miley, wiesz gdzie babcia trzyma aspiryne? - zapytała Samantha bez pukania wchodząc do mojego pokoju. Co jeśli nie byłabym sama tylko z.. nim?! Nawet nie chcę myśleć co by było gdyby nakryła u mnie Harry'ego. Jednak postanowiłam teraz o tym nie myśleć, ponieważ dziewczyna wyglądała strasznie. Jej włosy były potargane, makijaż rozmazany, a do tego podkrążone oczy.- Jasne, zaraz coś Ci dam. - wstałam odkładając laptopa i zbiegłam na dół.
- Boże.. dziewczyno czy ty możesz chodzić ciszej? - usłyszałam za plecami na co odwróciłam się dostrzegając kuzynkę z grymasem na twarzy i łapiącą się za głowę. Rzuciłam jej rozbawione spojrzenie i weszłam do kuchni.
- Trzymaj. - westchnęłam, podając jej proszki przeciwbólowe.
- Widzę, że impreza się udała. - zaśmiałam się siadając przy wyspie kuchennej i sięgając po jabłko. - Późno wróciłaś? - zapytałam na co dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Koło pierwszej, może trzeciej w nocy. - odparła wyciągając z lodówki butelkę wody. - A ty co taka wesoła? - zmrużyła brwi skanując moją twarz. - Chyba pierwszy raz widzę Cię taką. - dodała, a ja również wzruszyłam ramionami bawiąc się jabłkiem.
To prawda, miałam dobry humor. W zasadzie od wczoraj uśmiech nie schodził mi z twarzy. Nie znałam Stylesa od tej strony. Był zupełnie jak nie ten sam człowiek, którego znam. Jednak dobry humor miałam dopóki nie wracałam do rzeczywistości przypominając sobie jaki jest na prawdę.. On się tylko mną bawi.
- Masz pozdrowienia od dziadków. - zmieniłam szybko temat, by nie tłumaczyć się kuzynce.
- Jak to? Dzwonili? - zapytała biorąc łyka wody. Skinęłam głową biorąc kęs owoca.
- Babcia powiedziała, że z Alice idzie wszystko w dobrym kierunku, ale dziadek uparł się, że musi zostać z nią jeszcze kilka dni.
- Czyli szykuje się jeszcze kilka dobrych imprez? - usłyszałam za sobą ten dobrze znany mi głos. Odwróciłam się napotykając szmaragdowe tęczówki chłopaka.
- Co ci się stało? - Sam podeszła do bruneta skanując jego już nie tak bardzo poobijaną twarz. Nie miał już plastrów, a siniak pod okiem zbladł.
- Nic. - lokowaty wzruszył ramionami uśmiechając się do dziewczyny. I właśnie w tej chwili mój dobry humor się ulotnił. Oplótł Samanthe rękoma w pasie przyciskając bardziej do siebie. Wpił się zachłannie w jej usta zjeżdżając dłońmi na pośladki.
Ała.
Wyrzuciłam do śmieci ogryzek po jabłku i w pośpiechu wyszłam z kuchni. Czas wymazać z pamięci te złudne nadzieje, że może Harry jest jednak inny...
* Harry pov *
Dziś obudziłem się później niż zazwyczaj. Byłem wypoczęty i w świetnym humorze. Kiedy tylko przypomniałem sobie wczorajszy dzień, uśmiech sam formował się na moich ustach. Miley zupełnie mnie zaskoczyła. Myślałam, że jest samolubna i nic jej nigdy nie pasuje. Wczoraj jednak zmieniłem zdanie. To, jak cieszyła się i śmiała podczas zwykłej gry w golfa było naprawdę zaskakujące. Była naturalna, po prostu była sobą.
Przestając rozmyslać o wczorajszych wydarzeniach zrzuciłem z siebie kołdrę wstając z łóżka. Stając na zimnych panelach, przerzuciłem t-shirt przez głowę i skierowałem się do kuchni.
- Cholera. - syknąłem pod nosem, kiedy na zegarze ściennym dostrzegłem, że dochodzi dwunasta. Obiecałem Sam, że pojawie się u niej rano. Może i jestem wrednym dupkiem, który zalicza przypadkowe dziewczyny, ale zawsze dotrzymuję obietnic.
CZYTASZ
Summer [H.S] ✏
FanfictionPo tragicznej śmierci rodziców, Miley zamieszkuje z dziadkami w Los Angeles. Jest zamknięta na nowe znajomości i cały czas przesiaduje w domu. Dla dziewczyny miały być to kolejne wakacje jak co roku. Spokojne i zarazem nudne. Czy oby na pewno takie...