- O, widzę, że mamy osobiste cheerleaderki. - zaśmiał się William, kiedy razem z blondynką wsiadłyśmy do samochodu.- Nie licz na to. - syknęła Sam zamykając z hukiem drzwi. Nie mam pojęcia co jej jest, ale widocznie nie ma najlepszego humoru.
- Sam! Wiesz ile kosztowało mnie to auto?! - zapytał z oburzeniem blondyn, a ja zaśmiałam się pod nosem.
- Sory. - powiedziała cicho przeglądając coś na telefonie.
- Oj Hzzuś. Chyba musisz okiełznać tą swoją bestię zwaną Sam. Ewidentnie potrzebuje ostrego pieprzenia. - lokowaty głośno się zaśmiał, a blondynka posłała mu groźne spojrzenie.
- Dupki.. - westchnęłam przewracając oczami. Nie rozumiem facetów i chyba nigdy nie zrozumiem. Osły, które w dziewczynach widzą tylko cycki i tyłek. Nie obchodzi ich to, że my też mamy uczucia. Nawet nie chcę myśleć jak teraz czuje się Sam. Cóż.. swoją drogą sama wybrała sobie taki los.
- Co mówiłaś? - zapytał blondyn siedzący za kierownicą.
- Nic. Po prostu głośno myślę. - powiedziałam patrząc w szybę i oglądając miejsca, które mijaliśmy. Chłopak nie drążąc tematu, zaczął rozmawiać z brunetem.
Dwadzieścia minut później siedziałyśmy już razem z kuzynką na ręcznikach. Na plaży było sporo ludzi, jednak pole do siatkówki było puste. Ze zmrużonymi przez słońce oczami, przyglądałam się ludziom, którzy nas otaczali. Moją uwagę przykuła mała dziewczynka robiąca babki z piasku. Obok niej siedziała kobieta w średnim wieku oraz starszy mężczyza uśmiechający się do dziewczynki. Uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie siebie kilkanaście lat temu. Ja siedząca na piasku i budująca wraz z tatą zamek, oraz moja mama uśmiechająca się z miłością w naszą stronę. Na samo wspomnienie poczułam uścisk w sercu.
- Hej. Wszystko dobrze? - zapytała Samantha machając dłonią przed moją twarzą.
- Tak.. Zamyśliłam się. - powiedziałam posyłając jej lekki uśmiech. Chwilę później chłopcy zaczęli ustalać składy w jakich będą grać.
Składy były nierówne, bo w drużynie Harry'ego brakowało jednej osoby. Jego spojrzenie momentalnie skierowało się w naszą stronę.
- Sam, dołączysz? - zapytał patrząc na blondynkę.
- Nie mam ochoty. - wzruszyła ramionami upijając łyk zimnej lemoniady.
- Niech Miley dołączy! - krzyknął jakiś chłopak z przeciwnej drużyny, którego nie znam. Nawet nie wiem skąd wie jak mam na imię. Pewnie to sprawka William'a albo Harry'ego..
- Nie.. Ja nie..
- Oj Miley.. No weź. - westchnął lokowaty poprawiając swoje przeciwsłoneczne okulary.
- Ja naprawdę..
- Miley! Miley! Miley! Miley!.. - koledzy bruneta zaczęli skandować moje imię, a ja zakryłam twarz dłońmi. To nie jest dobry pomysł.
- No dalej! - krzyknął Harry, a ja spojrzałam na jego szeroki uśmiech. Niepewnie wstałam z ręcznika, idąc w jego stronę.
- Słuchaj, jeśli przeze mnie przegracie to będzie wyłącznie twoja wina. - powiedziałam stając z nim twarzą w twarz. Dzieliły nas dosłownie milimetry. Chłopak jeszcze bardziej się przybliżył przez co poczułam jego oddech na mojej rozgrzanej przez słońce skórze.
- Ja nigdy nie przegrywam skarbie. - szepnął, a jego ręka wylądowała na moim pośladku, lekko go ściskając. Momentalnie strzepnęłam jego dłoń posyłając mu groźne spojrzenie. Jednak to było całkiem.. dziwne uczucie. Od razu spojrzałam w stronę blondynki, ale ta leżała na ręczniku opalając swoje ciało. Cieszyłam się, że nie widziała co zrobił brunet bo nie chcę by pomyślała, że między nami coś jest. To absurd..
- Zaczynamy! - krzyknął ktoś z przeciwnej drużyny, a wszyscy ustawili się na swoich miejscach.
*
- Oszukiwaliście! - powiedział Will tupiąc nogą jak mała dziewczynka i patrząc na naszą zwycięską drużynę.
- Pff.. Chciałabyś. - prychnął rozbawiony Harry.
- Możecie przestać zachowywać się jak dzieci? - odezwała się Samantha patrząc na chłopaków.
- Dlaczego jesteś taka spięta? Chyba naprawdę muszę się tobą zająć. - Harry przybliżył się do blondynki mocno obejmując ją w pasie, po czym zachłannie wpijając się w jej usta.
- Idziemy czy będziemy tak stali? - zaśmiał się Will poprawiając na ramieniu sportową torbę.
- Idziemy. - odpowiedział lokowaty przegryzając dolną wargę.
~~~~~
- Już jesteście? - uśmiechnięta babcia odebrała od nas brudne, a raczej bardziej mokre ręczniki.
- Gdzie dziadek? - zapytałam rozglądając się po kuchni.
- Pakuje się.
- Jak to? - zapytała Sam opierając się o kuchenną wysepkę.
- Miałam z tobą o tym porozmawiać dziś wieczorem. - westchnęła kobieta siadając przy stole. - Siostra dziadka jest chora. W krótce będzie miała operację, a my z Jacobem chcemy do niej polecieć.
- Czyli.. Zostawiacie nas same?
- Ohh wiedziałam, że to zły pomysł. Zapomnijcie o tej rozmowie, to faktycznie zły pomysł.
- Wcale nie. Powinniście lecieć. - złapałam babcie za dłoń delikatnie się uśmiechając.
- Tak.. Miley ma rację. Poradzimy sobie.
- W takim razie dobrze. - westchnęła przecierając oczy. - Pojutrze mamy samolot. - skinęłam głową wstając od stołu.
- Pójdę do siebie. - uśmiechnęłam się wychodząc z kuchni.
- Miley, zaczekaj. - wchodząc po schodach usłyszałam za sobą krzyk Samanthy. - Wcześniej nie było okazji więc powiem Ci to teraz. Posłuchaj, nie wiem w co grasz, ale lepiej ze mną nie zadzieraj. - syknęła w moją stronę.
- Nie wiem o co Ci chodzi. - spojrzałam na nią w zupełnym zdziwieniu.
- Ohh.. proszę Cię.. Nie zgrywaj się, nie jestem ślepa. Widzę jak patrzysz na Harry'ego. Dobrze Ci radzę, nie wchodź mi w drogę bo gorzko tego pożałujesz. Rozumiemy się? - uniosła brwi, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Przecież nic mnie z nim nie łączy, a do tego Samantha wcale nie przypomina tej uśmiechniętej dziewczyny z przed kilku dni. Nie mogę uwierzyć, że tak się co do niej pomyliłam.
- Pytałam o coś. - syknęła ściskając mój nadgarstek. Skinęłam powoli głową, uwalniając się z jej uścisku. Blondynka posłała mi surowe spojrzenie i ruszyła do swojego pokoju.
Z głową pełną myśli ruszyłam do siebie. Czuję, że to będą jedne z najcięższych wakacji w moim życiu..
CZYTASZ
Summer [H.S] ✏
FanfictionPo tragicznej śmierci rodziców, Miley zamieszkuje z dziadkami w Los Angeles. Jest zamknięta na nowe znajomości i cały czas przesiaduje w domu. Dla dziewczyny miały być to kolejne wakacje jak co roku. Spokojne i zarazem nudne. Czy oby na pewno takie...