-10-

117 9 10
                                    


Przebudziłam się czując jak promienie słoneczne grzeją moją skórę. Z przymróżonymi oczami zerknęłam na zegar ścienny by sprawdzić która godzina. Leniwie przetarłam oczy widząc, że dochodzi jedenasta.

Zwlekłam się z łóżka i podreptałam w stronę szafy w celu wyciągnięcia  ubrań na dziś. Zrzuciłam z siebie piżamę, kiedy nagle do mojego pokoju wparował brunet.

- Ej! Wyjdź stąd! - krzyknęłam  zasłaniając się jak najbardziej bluzką.

- Dobra, dobra przecież nie patrzę. - zaśmiał się zakrywając dłonią oczy. Czułam jak moje poliki płoną. W pośpiechu założyłam luźną bordową koszulkę, której przód schowałam w białe shorty, uważnie przy tym obserwując lokowatego.

- Czego chcesz? - warknęłam w stronę chłopaka.

- Sam kazała Cię poinformować, że wychodzimy - odrzekł otwierając oczy.

- Więc dlaczego sama nie przyszła? - uniosłam brwi zakładając ręce na wysokości biustu.

- Bo poprosiła o to mnie? - odpowiedział naśladując moje ruchy na co przewróciłam oczami.

- Okey, więc możesz już iść.. A i mam  małe pytanie, czy mógłbyś pukać przed wejściem do mojego pokoju? - zapytałam mając ciągle przed oczami tą żenującą sytuację.

- Tak jest! - krzyknął brunet udając, że  salutuje i wyszedł.

- Co za kretyn.. - westchnęłam opadając na łóżko.

~kilka godzin później~

Siedząc na kanapie z miską truskawek polanych czekoladą i włączonym maratonem mojego ulubionego serialu, usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie zrzuciłam z siebie koc i ruszyłam w ich stronę.

- Zamówienie numer 365 Pizza z podwójnym serem i colą. - przede mną stał wysoki, dobrze zbudowany  blondyn, trzymający w rękach stos kartonowych pudełek.

- To jakaś pomyłka. Ja nic nie zamawiałam. - odparłam delikatnie się uśmiechając. Chłopak jednak wgapiał się we mnie bez żadnego odzewu, co było trochę krępujące.

- Yy.. Ja.. To znaczy, że to nie jest ulica Wenington? - zapytał drapiąc się po karku.

- Werington.

- Cholerne zamówienia.. - blondyn uśmiechnął się ukazując przy tym rząd śnieżnobiałych zębów. - Jestem Mike. - powiedział wystawiając w moją stronę dłoń.

- Miley. - uścisnęłam delikatnie rękę chłopaka.

Mijały kolejne minuty, a rozmowa z nowo poznanym chłopakiem toczyła się w miłej atmosferze. Byłam zaskoczona, że nadal potrafię rozmawiać z ludźmi tak jak kiedyś. Cholernie mi tego brakuje, ale nie chcę wracać do przeszłości.

- Miley? Kim on jest? - ni stąd ni zowąd pojawił się obok nas Harry obładowany siatkami. Rozmowa z blondynem tak mnie wciągnęła, że nawet nie zauważyłam kiedy pod domem zaparkowało czarne BMW Styles'a.

- To chyba nie twoja sprawa. - rzuciłam spoglądając w jego stronę.

- Chyba jednak tak. Chodź do środka, robi się zimno. - powiedział łapiąc mnie za rękę i wprowadzając do domu.

- Co to miało być?! - krzyknęłam uwalniając nadgarstek z uścisku lokowatego.

- Nic, ten koleś to jakiś podejrzany typ. - burknął stając na przeciwko mnie.

- Słucham?! Widzisz go pierwszy raz na oczy i sądzisz, że nie mogę z nim rozmawiać bo jest "podejrzany"? Czy ty się dobrze czujesz? - byłam wściekła. Złość rozrywała mnie od środka. Kim on jest by wybierać mi towarzystwo?! Przecież nie robiliśmy nic złego! - Nic mi nie powiesz? - nie zdążyłam nawet dokończyć, ponieważ chłopak mocno naparł swoimi ustami na moje wypuszczając z rąk siatki. Serce zaczęło bić mi mocniej, a w głowie miałam totalny chaos.

- Harry.. Przestań.. - próbowałam odepchnąć chłopaka, jednak to na nic się nie zdało.

- Szsz.. - zielonooki przyparł mnie do ściany kładąc dłonie na moich biodrach. Nasze języki jednocześnie współgrały, a oddechy mieszały się.

- Zaraz przyjdzie Sam.. - powiedziałam odchylając głowę w bok.

- Jest z Melody na zakupach. Będzie wieczorem. - odparł składając pocałunki na mojej szyi.

- Nie. Stój. - położyłam dłoń na jego umięśnionym torsie lekko go  odpychając

- Co jest? - zapytał normując oddech.

- Co jest?! Jesteś z Samanthą to za mało? Do tego to moja kuzynka. Nie chcę i nie potrafię jej tego zrobić. - tak i oprócz Samanthy jest jeszcze wiele innych lasek ale to szczegół.

- Przecież nic złego nie robimy.

- Oszukujesz ją i powoli wplątujesz w to mnie.. Nie chcę i nie będę twoją kolejną zabawką Harry.. Najlepiej jeśli zapomnimy o tym co tutaj zaszło. - powiedziałam spoglądając na chłopaka. Lokowaty skinął głową i podniósł leżące na podłodze siatki.

- Pomożesz mi? Sam chyba nie zdążyła Ci powiedzieć, ale organizujemy imprezę. - lekki uśmiech zagościł na jego twarzy formując w polikach małe dołeczki.

- Imprezę? - zapytałam zaskoczona tą informacją. To prawda, nic mi o tym  nie wspominała, dziadkowie pewnie także nic nie wiedzą.

- Wpadnie kilka osób. To jak? Pomożesz?

- Ehh.. I tak nie mam nic lepszego do roboty. - wzruszyłam ramionami zabierając od chłopaka połowę siatek i kierując się w stronę kuchni.

- Ty pokrój warzywa, a ja zajmę się resztą. - skinęłam głową i sięgnęłam po kilka umytych już pomidorów.

- Cholera.. - syknęłam, kiedy przez nieuwagę przejechałam ostrzem noża po palcu.

- Co się stało. - Harry podszedł do mnie oglądając skaleczone miejsce.

- To wszystko przez Ciebie! Przez ten "incydent" nie mogę się na niczym skupić! - krzyknęłam opierając się o kuchenną wysepke.

- Czyli Ci się podobało. - zasugerował poruszając jednoznacznie brwiami, a na usta wkradł mu się ten chytry uśmieszek.

- Jesteś idiotą. - westchnęłam przewracając oczami.

- Chodź. Trzeba to opatrzyć. - nie sprzeczając się z brunetem, ruszyłam za nim do łazienki.

- Teraz będziesz bawił się w pielęgniarkę? - zapytałam ze śmiechem, kiedy chłopak usiadł na brzegu wanny.

- Co tylko zechcesz. - powiedział tym swoim tonem, który działa na każdą laskę. Prychnęłam pod nosem no bo cóż.. mnie to nie rusza.

- Ałł.. - syknęłam kiedy lokowaty próbował założyć mi opatrunek.

- Jak dziecko. - westchnął kręcąc głową, co akurat w jego wykonaniu wyglądało zabawnie.

- To tylko lekkie przecięcie. Wystarczy już tego bandażu.

- Jeszcze trochę.

- Harry.. Starczy.. - powiedziałam próbując wyrwać z jego rąk opatrunek, ale brunet nie dawał za wygraną.

- Styles! - krzyknęłam rozbawiona, kiedy razem z zielonookim wpadłam do wanny, na której jeszcze przed chwilą siedział.

- Wiedziałem, że na mnie lecisz. - powiedział z uśmiechem, po czym złączył nasze usta. Tym razem się nie opierałam. Po prostu poddałam się chwili...

No to ten... XD Co myślicie?

Summer [H.S] ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz