-6-

125 16 5
                                    


- Hej. Co robisz? - zapytała uśmiechnięta Samntha wchodząc do mojego pokoju.

- Nic ważnego. - westchnęłam odkładając laptopa na stolik.

- To dobrze, bo mam dla Ciebie propozycję. - powiedziała zagryzając wargę i siadając obok mnie.

- Jaką? - zapytałam mrużąc brwi. Ta dziewczyna naprawdę mnie zaskakuje.

- Słuchaj. - zaczęła siadając po turecku. - Dziś wieczorem idziemy na plażę. Wiesz ognisko i te sprawy. No i ty pójdziesz z nami. - uśmiechnęła się z troską pocierając moje ramię.
Doskonale wiem, że to nie jest jej pomysł..

- Babcia Cię przysłała, tak? - westchnęłam przewracając oczami.

- To nieistotne. - wzruszyła ramionami posyłając mi lekki uśmiech. Bezsilna oparłam się o wezgłowie łóżka.
Czy oni wszyscy nie mogą zrozumieć, że ja po prostu nie chcę wychodzić z domu?! Doskonale się czuję w swoim pokoju, moim własnym "azylu". To mi wystarcza i nie potrzebuję niczego innego. Żadnych znajomości na siłę, litości i tym podobne. Nie wiem co trudnego jest w tym by to zrozumieć. Wszyscy chcą pomagać mi na siłę, tylko że ja nie chcę tej pomocy.

- Sam, naprawdę doceniam, że chcecie mi wszyscy pomóc, tylko że mi jest dobrze tak jak jest.

- Ugh.. Miley, masz rację. Z początku to rzeczywiście był pomysł babci, żeby zabrać Cię z nami. Ale to naprawdę dobry pomysł. Skonsultowałam się nawet z Harry'm by najpierw dowiedzieć się, czy nie będzie im to przeszkadzać.

- I co? - westchnęłam przeczesując ręką włosy.

- I myślę, że raczej nie mam nic przeciwko, duża. - powiedział lokowaty śmiejąc się i z akcentem naciskając na ostatnie słowo. Nawet nie zorientowałam się, że tam stoi.

- O, dziękuję panie dobroduszny Styles, ale chyba sobie daruję. - powiedziałam sięgając z powrotem po laptopa.

- Co z tobą nie tak? - zapytał mrużąc oczy i podchodząc bliżej. - Czy ty po prostu nie możesz dać sobie pomóc?! Nie wiem co Ci jest i nie mam zamiaru Cię prosić żebyś powiedziała, ale nie rób już z siebie takiego pępka świata! Do cholery, to tylko ognisko! - krzyknął wyrzucając ręce w powietrze. Szczerze nie spodziewałam sie takiej reakcji, a już na pewno nie po nim.

- Nie znasz mnie, więc mnie nie osądzaj!

- Może i Cię nie znam, ale widzę jak się zachowujesz! Nie widzisz, że swoim zachowaniem ranisz tylko swoich bliskich?!

- Wow, Harry nie denerwuj się tak bo ci stanie. - do pokoju wszedł Will. Spojrzałam na blondynke, która posłała mi tylko słaby uśmiech.

Czy ja naprawdę jestem taka straszna? W ciągu mojego krótkiego życia sporo przeżyłam i po stracie najbliższych mi osób jestem jaka jestem. Ciekawi mnie  jak on by się czuł, gdyby stracił rodziców. Czy mówiłby to samo co teraz.

- To co z tym ogniskiem? - zapytał uśmiechnięty blondyn przerywając tym samym moje rozmyślenia.

- Ymm.. Miley raczej...

- Pójdę z wami. - powiedziałam niemal szeptem, nie pozwalając blondynce dokończyć. Czułam na sobie spojrzenie bruneta, jednak cały czas wpatrywałam się w swoje paznokcie. Sama jestem zaskoczona obrotem sprawy, ale w końcu nie mam nic do stracenia. Może po części ma rację. Sama nie wiem. Dopóki żyłam tu sama z dziadkami wiodłam spokojne życie. Może nudne, ale spokojne. W żadnym wypadku nie zamierzam tego zmieniać. Pójdę na tą cholerną plaże i będę siedzieć przy tym pieprzonym ognisku, ale to jeden jedyny raz. Od jutra po prostu będę udawała, że nie znam tej gnidy zwanej Stylesem. Jakoś wytrzymam i zniosę te wakacje. Nie mam innego wyjścia..

Summer [H.S] ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz