Rozdział 5.

824 72 29
                                    

Kolejne tygodnie minęły spokojnie. Codziennie dzwoniłam do Michaela, staraliśmy się dość często widywać. Mike coraz bardziej mnie zachwycał, szybko staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi, co wydawało się być niczym sen. Pewnego dnia bardzo mnie zaskoczył. We wtorek, około godziny dwunastej, ktoś zapukał do drzwi. Rodzice oglądali jakiś program w telewizji, a ja szybko poszłam otworzyć. Zerknęłam przez wizjer i oszalałam ze szczęścia, za drzwiami stał Mike. Bez długiego zastanowienia wpuściłam go do środka. Ubrany był w skórzaną kurtkę, a na nogach miał adidasy, wyglądał niezwykle młodzieżowo. Kiedy zdjął okrycie wierzchnie, moim oczom ukazał się czerwony, wełniany sweterek.

- Cześć, co to za nowa stylówa? - zapytałam z uśmiechem, ponieważ Michael wyglądał teraz prawie jak mój rówieśnik.

- Podoba ci się? Byłem ciekawy, jak zareagujesz.

- Wiesz, wyglądasz... Inaczej - odpowiedziałam, przyglądając mu się z fascynacją.

Nie mogłam dobrać odpowiednich słów, które wyraziłyby moje odczucia.

- Kto przyszedł? - Mama weszła do hallu, przerywając nam rozkręcającą się rozmowę.

Michael uśmiechnął się do niej szeroko:

- Dzień dobry, przechodziłem w pobliżu i pomyślałem, że wpadnę w odwiedziny. - Podszedł i wyciągnął do mamy prawą dłoń. - Michael Jackson, miło mi panią poznać.

Stałam jak wryta. Mike powiedział to po polsku! Co prawda z amerykańskim akcentem, ale to nic... Mama chyba też była tym zaskoczona.

- Od kiedy znasz polski? - zapytałam, nie mogąc wyjść z podziwu.

- Nie znam, ciągle się uczę. Zacząłem około miesiąca temu.

- Nieźle ci idzie - uśmiechnęłam się.
Odwzajemnił to, chwyciłam go za przedramię i zaczęłam ciągnąć w stronę swojego pokoju.

- Skoro już tu jesteś, musisz zobaczyć moje królestwo - obwieściłam.

Otworzyłam, a właściwie uchyliłam drzwi i zaprosiłam go do środka. Michael długo upierał się, abym to ja weszła pierwsza. Staliśmy w przejściu i przedrzeźnialiśmy, aż w końcu zgodziłam się na układ przyjaciela. Usiadłam na łóżku i czekałam na reakcję Mike'a. Król rozglądał się zaciekawiony po pokoju. Ręce trzymał za plecami, niczego nie dotykał, tylko powoli przemieszczał się z jednego miejsca w drugie. To było sprzeczne z jego ciekawską naturą. Lubił odkrywać zawartość szuflad i szaf, jednak najwyraźniej uznał, że nie wypada tego robić w towarzystwie ''damy''.

- Piękne, piękne meble... - powiedział cichym głosem.

Uśmiechnęłam się lekko. Większą część szaf zakrywały jego podobizny, także ciężko było dostrzec choćby ich kolor.

- To co robimy? - spytałam, po chwili.

- Nie wiem, a co byś chciała?

- Przeczytałam kiedyś, że twoją ulubioną grą jest Monopoly. Zagramy?

- Jasne, a mogę pracować w banku? Bardzo lubię rozdawać pieniądze i apartamenty. - W jego oczach ujrzałam znajomy błysk.

Michael mimo tego, że był dorosły, nadal czuł się dzieckiem, miał dziecięcą duszę. Przyznam, że sama wierzyłam w niestworzone rzecz. Pewnie dlatego nie straciłam nadziei, że zaprzyjaźnię się ze swym największym idolem. Ludziom wydaję się dziwna, ale... Nie rozumieją, jak to jest.

- Pewnie! - odparłam w końcu, niezwykle uradowana.

Rozłożyliśmy na podłodze planszę, pionki, pieniądze i zabraliśmy się do gry. Rzuciłam kostką i przeszłam na wskazane przez nią miejsce.

-Ha! - wrzasnęłam. - Traktat Królewski w Warszawie, 5,5 miliona! Kupuję!

 - Traktat Królewski w Warszawie, 5,5 miliona! Kupuję!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- ...Ale z ciebie bizneswoman, nie szkoda ci pieniędzy? Może akurat staniesz na podatek lub będziesz musiała mi zapłacić...

- Dobra, dobra - roześmiałam się. - Już ja wiem, co ty kombinujesz! Chciałbyś zarobić tyle, co ja, ale za późno, kupuję!

Mike zrobił obrażoną minę. Wiedziałam, że żartuje, dobrze go znałam. W milczeniu podał mi kartę z kupionym przeze mnie obiektem i skrzyżował ręce na piersi.

- Wiesz... - odrzekłam z szerokim uśmiechem. - W sumie Traktat Królewski, jak sama nazwa wskazuje, należy się Królowi...

Wysunęłam rękę z kartą w jego stronę.

- Dobrze, że zauważyłaś, dziękuję - odparł sięgając po nią, jednak ja byłam szybsza i odsunęłam dłoń.

- Ożeż ty! Tak traktujesz przyszłego właściciela Traktatu?

Michael zaczął mnie łaskotać, nie mogliśmy przestać się śmiać. W końcu udało mi się uciec od "ataku" i wdrapałam się na łóżko.
Skakałam najwyżej, jak umiałam tylko po to, aby Mike nie mógł dosięgnąć karty. Czułam się, jakbym znowu była małą dziewczynką. Cudownie się z nim bawiłam. Michael siedział u mnie aż do późnego wieczora. Czas szybko płynął. Na szczęście mieliśmy mnóstwo pomysłów na wspólne spędzenie wolnych chwil. Mike postanowił zostać na dłużej w Polsce. Zaskoczył mnie tym, jednak cieszyłam się, że lubił przebywać w moim towarzystwie, a i ja pragnęłam zatrzymać go przy sobie jak najdłużej.

 Zaskoczył mnie tym, jednak cieszyłam się, że lubił przebywać w moim towarzystwie, a i ja pragnęłam zatrzymać go przy sobie jak najdłużej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Marzenia się spełniają {ZAKOŃCZONE, W TRAKCIE POPRAWY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz