Rozdział 19.

861 52 47
                                    

Siedzieliśmy w limuzynie, ulokowani wygodnie na skórzanych fotelach. Byliśmy w drodze do centrum handlowego. Michael miał na sobie ciemne spodnie, czerwoną marynarkę ze złotymi guzikami, okulary przeciwsłoneczne i, nie pasującą do niczego, czapkę z daszkiem. Swoje bujne czarne loki związał w kucyk i schował za materiałem, z którego zrobiona była góra jego stroju. Pojedyncze pejsy ukrył pod czapką, nawet zrezygnował z białych skarpetek i zastąpił je czerwonymi, licząc na to, że w takim przebraniu nikt go nie pozna. Jednak, nie ukrywajmy, ten strój nie był zbyt odpowiedni do udawania, że nie jest prawdziwym Michaelem Jacksonem. Jeśli chodzi o mnie, nie wysiliłam się za bardzo. Nasunęłam na nos okulary przeciwsłoneczne i byłam gotowa na podbój sklepów. Wykonałam z Michaelem zaledwie jeden utwór dlatego nie liczyłam na to, że ktokolwiek mnie pozna. Zatrzymaliśmy się przed ogromnym budynkiem z mnóstwem szyb. Błyskawicznie wysiedliśmy z limuzyny, mając nadzieję, że nie będziemy zbytnio rzucać się w oczy i pognaliśmy przed siebie.

- Gdzie idziemy najpierw? - spytał mnie Mike, wciskając guzik w windzie.

- Wiesz, w zasadzie to wszystko mi jedno - uśmiechnęłam się. - Zostawiam ci wolną rękę.

- To nie jest dobry pomysł, potrafię przesiedzieć w sklepie cały dzień...

- Znaczy, że idealnie się dobraliśmy - zaśmiałam się - ze mną jest podobnie. Spokojnie, nigdzie mi się nie spieszy.

- Dobrze, więc najpierw pójdziemy do Your Style. Mają tam śliczne sukienki.

- O, widzę, że lubisz czasem pooglądać babskie ciuszki - zaśmiałam się w momencie, gdy wyszliśmy z windy i ruszyliśmy przed siebie.

Poczułam, że Mike obejmuje mnie w pasie.

- Nie, żeby było coś ze mną nie tak, ale...

- Interesujesz się modą, wiem.

- Jestem ciekawski.

Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Po chwili znaleźliśmy się w sklepie.

- Szalej, Madame. - Michael dał mi wolną rękę w wyborze kreacji.

- Potrzebuję twojej rady. - Pociągnęłam go za ramię.

Ukazał mi swoje białe perełki. W sklepie zachowywaliśmy się jak dzieci.

- Co sądzisz o tej bluzce? - wyciągnęłam lekki top obsypany pojedynczymi różami i pokazałam go Michaelowi.

- Dosyć ładna, ale nie w twoim stylu - stwierdził.

Przyjrzałam się uważniej kreacji.

- Może i masz rację...

- Spójrz! - Michael dorwał się do pary błyszczących szpilek. - Są śliczne!

- O, piękne! Muszę je zmierzyć!

- Łap!

- Będziesz się butami rzucać?! - roześmiałam się. - Poczekaj, wezmę kij baseballowy!

- Uwaga!

- Nie, jeszcze nie jestem gotowa!

Niestety, było już za późno. Michael rzucił butem tak, że trafił nim w stojącego naprzeciwko manekina. Ten zachwiał się groźnie, po czym przewrócił z hukiem na wieszaki.

 Ten zachwiał się groźnie, po czym przewrócił z hukiem na wieszaki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Marzenia się spełniają {ZAKOŃCZONE, W TRAKCIE POPRAWY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz