Rozdział 29.

865 51 28
                                    

Szłam korytarzem w stronę szatni, w której miałam się przebrać na wf. Byłam zamyślona, jak zwykle pogrążona we własnym świecie. W pewnym momencie poczułam, jak ktoś z całej siły popycha mnie na ścianę. Podniosłam wzrok zza grzywki i zerknęłam w kierunku, z którego otrzymałam cios.
- Uważaj, jak leziesz - wysyczała dziewczyna z równoległej klasy.
- Przepraszam - wymruczałam, spuszczając przy tym głowę.
Podeszłam do drzwi szatni i pociągnęłam za klamkę. W środku siedziały już moje rozbawione koleżanki z klasy. W dłoniach trzymały papierosy, nie zwracając uwagi na fakt, że znajdują się w szkole.
- Zamknij te cholerne drzwi! - krzyknęła jedna z nich, po czym rzuciła książką w moją stronę.
Posłusznie pociągnęłam klamkę, po czym usiadłam na ławce i zaczęłam wyjmować z torby swój strój na wf. Nie lubiłam się przebierać w towarzystwie innych dziewczyn. Nigdy nie uważałam, bym miała atrakcyjne ciało. Prawdę mówiąc, brzydziłam się nim. Nie raz stosowałam głodówki, mimo, że według moich znajomych miałam "płaski brzuch". Powoli zdjęłam z siebie bluzę i zastąpiłam ją białym T-shirtem. Następnie ostrożnie zsunęłam z bioder jeansy i zamieniłam je na czarne leginsy. Zawiązałam trampki, po czym podparłam głowę na dłoni, marząc o tym, by wrócić już do domu.
- Ej, laski! - Głos jednej z moich koleżanek wyrwał mnie z zadumy. - Włączcie jakąś muzę, bo atmosfera dorównuje pogrzebowi mojej babci.
Wysoka blondynka po prawej wyjęła z torby telefon.
- Jakieś specjalne życzenie? - uśmiechnęła się, po czym poprawiła majestatycznie grzywkę.
-Dawaj Michaela Jacksona! - wykrzyknęła Monika.
Wszystkie dziewczyny zaczęły się śmiać. Ja natomiast wyprostowałam się jak struna, czując, jak moje serce zaczyna bić ze zdwojoną siłą.
- Weź przestań! - prychnęła Paulina. - Ten Jackson to jakiś pedał! Do tego nie wiadomo, czy to murzyn, czy biały...
Poczułam, że do oczu napływają mi łzy. Jednak siedziałam cicho. Onieśmielona i zahukana bałam się odezwać, by go obronić.
- No, ale niektórzy go lubią... - Patrycja zwróciła swój pełen pogardy wzrok w moją stronę.
Nie wytrzymałam. Wstałam i bez słowa wyszłam z szatni, zalałam się łzami. Siedziałam na ławce i cicho szlochałam. Ciągle dręczyły mnie nieprzyjemne myśli.
Dlaczego one go tak nie lubią? Przecież nic im nie zrobił - szeptał głos w mojej głowie. - Jeśli już muszą kogoś obrażać, niech krytykują mnie. Jakoś to wytrzymam, na szczęście to ostatni rok w tej klasie.
W końcu rozległ się dzwonek na lekcje. Otarłam oczy wierzchem dłoni, po czym, ze spuszczoną głową, udałam się w stronę sali gimnastycznej. Tam czekał już na nas nauczyciel. Starałam się nie podnosić wzroku znad swojej grzywki, aby nie zobaczył, że płakałam. Jednak, nie udało mi się zmylić jego czujności.
- Martyna? - zwrócił się do mnie.
Niepewnie podniosłam głowę.
- Co się stało? - spytał.
Nie odpowiedziałam. Po chwili usłyszałam za sobą głośne śmiechy dziewczyn z mojej klasy oraz równoległej - C. Kierowały się w naszą stronę, pochłonięte rozmową.
- Co wy jej zrobiłyście? - zwrócił się do nich nauczyciel, przerywając pasjonującą dyskusję.
Dziewczyny spojrzały na niego, jak na wariata, po chwili skierowały swój wzrok na mnie. Pochyliłam głowę, starając się ukryć czerwone od płaczu policzki.
- My? Nic - odparła Paulina.
- No, właśnie widzę! - Nnauczyciel starał się jak mógł, by wyciągnąć od dziewczyn jakąś informację, jednak te nie zamierzały się do niczego przyznawać. - Dobrze, widzę, że niczego od was nie wyduszę... Na salę i to biegiem!
Dziewczyny udały się we wskazanym przez wuefistę kierunku. Mijając mnie szeptały między sobą:
- Ale jaja! Poryczała się na słowa na temat jej ukochanego Jacksona...
Westchnęłam cicho, po czym jako ostatnia weszłam na salę i zajęłam miejsce w szeregu.
- Co będziemy dzisiaj robić? - spytała Natalia.
- Siatkówka - odparł nauczyciel.
Nienawidziłam tego sportu. Nie potrafiłam poprawnie odbić piłki, a do serwowania nawet nie zamierzałam się garnąć. Dlatego wiedziałam, że kompromitacja będzie nieunikniona.
-No, ale najpierw rozgrzewka! - wykrzyknął wuefista, sprowadzając mnie tym samym na ziemię. - Kto jeszcze nie prowadził?
Wszystkie oczy zwróciły się na mnie.
- Martyna - oznajmiła Asia.
- No, dalej! Rozgrzewka! - Poczułam, jak Natalka klepie mnie w tyłek, nie spodobało mi się to.
- Martyna ma zwolnienie z ćwiczeń wysiłkowych, dlatego ją oszczędzę. - Słowa wuefisty nie spodobały się grupie. - Ktoś jeszcze?
Cisza.
- Dobrze, więc... Natalka!
Dziewczyna zmierzyła mnie piorunującym spojrzeniem, po czym zaczęła kierować grupą. Podążałam wolnym truchtem, na samym końcu "wężyka". Wiele razy usłyszałam komentarz, że "biegam jak łania", dlatego wolałam się nie wychylać. Po skończonej rozgrzewce dwie dziewczyny wybierały drużyny. Oczywiście, nikt nie chciał mieć mnie w swojej grupie, dlatego trafiłam na końcu, jako niechciana, do Natalii. Przyznam, że mi również nie było to na rękę. O ile swoją klasę dawałam radę znieść, to C była ponad moje siły psychiczne. Ustawiłyśmy się po obu stronach siatki. Zaczęła się gra. Dziewczyny zachowywały się tak, jakby brały udział w międzynarodowych zawodach. Starałam się jak mogłam, żeby odebrać piłkę i odbić ją nad siatką, jednak ani razu mi to nie wyszło. W końcu przyszedł czas na mój serw.
- O, uwaga! - wykrzyknęła Natalia. - To będzie popisowy numer!
Przełknęłam ślinę, po czym podrzuciłam piłkę, zamachnęłam się i...
- ...A nie mówiłam?!
Nie trafiłam. Zwiesiłam smętnie głowę i czekałam na rozwój akcji. Przejście. Kolejne. Następne. Aż niespodziewanie...
- Masz, AWF!
Stojąca za siatką Martyna rzuciła do mnie piłkę i... Trafiła prosto w nos. Wszyscy zamarli na chwilę, w momencie, gdy chwyciłam się za bolące miejsce, po czym zaczęli się głośno śmiać.
- Co tam się stało?! - Nauczyciel zbliżał się do nas szybkim krokiem.
- Nasza mistrzyni boiska dostała w nos! - wykrzyknęła Monika.
Wuefista zmierzył ją karcącym spojrzeniem, po czym zwrócił się do mnie:
- Pokaż...
Niepewnie zabrałam rękę z bolącego miejsca.
- Nie leci krew, jest tylko trochę spuchnięty - poinformował mnie. - Kto odprowadzi Martynę do gabinetu pielęgniarki?!
Cisza, niektóre dziewczyny wbiły wzrok w podłogę.
- Poradzę sobie - oznajmiłam niepewnie.
- Nie, ja z tobą pójdę - odparł nauczyciel. - Ładne mi koleżanki! Niech nikt się stąd nie rusza dopóki nie wrócę!
Wyszliśmy z sali gimnastycznej i... Obraz powoli się zniekształcał, rozmazywał, przeistaczał w gabinet pani pedagog.
- Też kiedyś byłam taka jak ty - jej głos docierał do mnie jak przez mgłę. - Musisz być silna. Jeśli pokażesz innym swoją słabość, zrównają cię z ziemią, niczego nie osiągniesz.
- Tak, ale... - zaczęłam drżącym głosem. - Czy ja musze być taka, jak wszyscy?
- Nie, oczywiście, że nie musisz. Jesteś bardzo wrażliwą, spokojną i cichą dziewczynką. W dzisiejszych czasach takie osoby są najczęściej gnębione. Twoja mama już jedzie, razem powiemy jej, co się stało...
Otworzyłam oczy, siadając przerażona na łóżku. Zaczęłam ciężko i nierównomiernie oddychać.

Marzenia się spełniają {ZAKOŃCZONE, W TRAKCIE POPRAWY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz