Rozdział 11

908 55 48
                                    

Wparowałam do mieszkania i od razu pognałam do swojego pokoju, bez żadnego ''dzień dobry'' mijając rodziców w korytarzu. Otworzyłam drzwi prowadzące do mojego królestwa. Na łóżku siedział już wygodnie Mike i przeglądał jakąś gazetę.

- Cześć, przepraszam, że tak długo, ale twoja limuzyna jakoś dziwnie się wlokła - oznajmiłam z uśmiechem, po czym rzuciłam na krzesło swoją czarną torbę.

- Wygodnie się jechało? – wyszczerzył do mnie swe białe perełki.

- Tak, ale wiesz... Musisz zaopatrzyć się w większą ilość chłodzonych napoi.
Mike roześmiał się szczerze, po czym ponownie zerknął na stronę w gazecie.

- Co czytasz? - spytałam, siadając obok niego.

- Nic takiego... - odparł, chowając magazyn za plecami.

- No pokaż. - Próbowałam wyrwać mu gazetę.

- To nic specjalnego, naprawdę...

- Michael!

Zrezygnowany wręczył mi brukowca. Na pierwszej stronie wydrukowano ogromny napis w języku angielskim: ,,Michael Jackson przyłapany! Czyżby Król Popu znalazł sobie nieletnią kochankę? A może czuje niezdrowy pociąg do młodych dziewczyn?" Długo wpatrywałam się w nagłówek, dopiero później zaczęłam zagłębiać się w treść, która była równie obrzydliwa, co jej zapowiedź.

- Skąd to masz? - spytałam w końcu, rzucając gazetę na biurko.

- Wysłał mi ją Jerry...

- Kto?

- Mój menadżer.

W momencie, gdy zaczęłam się zastanawiać, czy w Polsce też wypisują podobne brednie, do pokoju wparowała moja mama, wymachując kolorową gazetą.

- Zobacz! Zobacz, do czego doprowadził twój chory związek!- wykrzykiwała, nie przejmując się obecnością Michaela.

Wyrwałam jej magazyn i zaczęłam szybko czytać. Jego treść była jeszcze gorsza od amerykańskiego. Kotłowało się we mnie uczucie, które było skrzyżowaniem złości, smutku i bezradności.

- Mamo, zostaw nas samych, dobrze? – Wręczyłam jej gazetę i wyprowadziłam za drzwi.

Usiadłam obok Michaela na łóżku i schowałam twarz w dłoniach.

- Jezu – mruknęłam.

Po chwili poczułam ciepłą dłoń na swoich plecach.

- Co tam napisali? – spytał mnie niepewnie Michael.

- Nieważne – odparłam mechanicznie.

- Dla mnie ważne...

No tak, w końcu chodzi o jego dobre imię. Odsunęłam dłonie od twarzy i spojrzałam na niego załzawionymi oczami.

- Napisali, że jesteś zboczeńcem i pedofilem – chlipnęłam. – Sądzą, że uwiodłeś mnie i chcesz wykorzystać...

- Co? – jego głos dziwnie drżał. – Przecież... Wiesz, że to nie prawda.

- Ja wiem, ale media kierują się własnymi prawami.

- Kochanie, ja... - głos mu się łamał – Ja nie chciałem, byś miała przeze mnie kłopoty.

Chwyciłam jego twarz w dłonie.

- Jakie kłopoty? Michael, nikt nie ma prawa cię osądzać, przecież nie znają prawdy...

- Tak, ale...

- Myślisz, że powinniśmy się rozstać? - wypaliłam, podsuwając kolana pod brodę.

Marzenia się spełniają {ZAKOŃCZONE, W TRAKCIE POPRAWY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz