Obudziłam się o 6:43. Postanowiłam spotkać się z Tomem. Poszłam do sali treningowej. Oczywiście spotkałam tam chłopaka wpatrzone go w telefon.
-Jak było?- zapytał nie odrywając wzroku od ekranu
-Chciał mnie oszukać, zresztą czego ja się po nim spodziewałam że będzie sprawiedliwy? - zaczęłam się śmiać
-Cóż, nie wszyscy są sprawiedliwi na przykład moje siostry
-Ty masz siostry?!
-Tak, poznałaś je...
-Kim one są?
-To... Vanessa i Maja
-What the... że co?!-Chłopak spojrzał na mnie z nadzieją że go zrozumiem - dobra też mam brata po złej stronie
-Nie tylko brata...
-Jak to?!
-Nie powiedział ci?
-Kto i czego????
-Kornel, że twój tata też jest zły
-Jak to?! Przecież mój tata nawet nie ma mocy!
-No właśnie
-On chce...
-Odebrać ci moc. Zresztą nie tylko ci, chce ją odebrać nam wszystkim
-Wtedy zawładnie nad światem...
-Jeśli go nie powstrzymamy to tak. A co gorsza po ich stronie jest sama śmierć.
-Co?! Śmierć?!
-Tak, właśnie dlatego musimy wyruszyć w wyprawę. We czwórkę... znaczy trójkę.
-Jaką wyprawę?
-Odnajdziemy żywioły. Z ich pomocą wygramy
-A co jak ich nie odnajdziemy?
-Myśle że na to pytanie znasz odpowiedź-westchnełam cicho-Lepiej już idź, do zobaczenia niedługo
-Do zobaczenia-wyszłam i skierowałam się do pokoju dyrektorki. Niewiem dlaczego ale coś mi mówiło że powinnam właśnie tam się znajdować. Zapukałam. Usłyszałam ciche "proszę". Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam mężczyznę koło 40 lat. Dopiero po chwili spostrzegłam że to mój tata. Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym nienawiści. On tylko uśmiechnął się tak głupio jak Kornel.
-Czekałem na ciebie córciu
-Nie mów tak do mnie-wysyczałam przez zęby
-Co się stało? Czyżbyś miała zły humor?-Podszedł do mnie i zgarnął mi włosy z twarzy
-Nie dotykaj mnie-Gdyby wzrok mógł zabijać już dawno leżał by na podłodze. Niestety nie może.
-Przejdźmy do sedna sprawy. Przyszedłem tu ponieważ twój brat powiedział mi, że ta śliczna pani-powiedziałam tych słowach wskazał na naszą dyrektorkę leżącą bezwładnie pod ścianą. Dopiero teraz ją zauważyłam-uciekla moim chłopcą
-Czego ode mnie chcesz? Czego wy wszyscy ode mnie chcecie?-W tej chwili zakręciło mi się w głowie. Gdy mrugnełam przestało, a zarazem byłam już gdzie indziej. Nie mogłam się poruszać. Usłyszałam śmiech dzieci. Spojrzałam w tamtą stronę. Była tam piątka dzieci dziwnie znajoma. Nagle usłyszałam krzyk
-Dzieci obiad-był to kobiecy głos. Postać w której byłam wstała i skierowała się do drzwi dużego domu. Gdy weszliśmy do środka zobaczyłam 30-35 letnią kobietę.
-Kochanie możesz zapalić w kominku?
-Dobrze mamo-powiedział posłusznie jeden z chłopców i zapalił ogień za pomocą palców. To oznacza że ma moc ognia. Po zjedzeniu usłyszałam ten sam głos.
-Ludwik!
-Tak mamo?
-Widzisz tamto drzewo?-wskazała palcem na chyba martwe już drzewo
-musisz je uleczyć-chłopiec poszedł z powrotem do ogrodu. Dotknął drzewa, a ono natychmiast zaczęło wypuszczać pąki. Mama zwróciła się do pozostałej dwójki
-Robi się coraz cieplej. Woda w sadzawce paruje. Mogli byście ją napełnić?-Chłopcy nie odpowiadając wykonali zadanie. Jednak ja nadal stałam.
-Mamo, a ja?
-Ty Marcinku możesz odrobić pracę domową-Kobieta uśmiechnęła się do chłopca
-Ale mamo!
-Co kochanie?
-To niesprawiedliwe, oni ci pomagają, mają moce, a ja mogę tylko robić pracę domową! Dlaczego?
-Synku, nic nie poradzę na to że oni są wyjątkowi a ty jesteś zwykłym dzieckiem-Marcin obrażony wbiegł po schodach i trzasnął drzwiami
-To niesprawiedliwe-szepnął do siebie, a mi znów zakręciło się w głowie. Po chwili stałam przed moim ojcem.
-Już mnie rozumiesz? Rozumiesz co czuje? Pomożesz mi spełnić marzenia i zdobyć moc oraz zemścić się na rodzeństwie?
-Tak, tak, NIE!-Ostatnie słowo wykrzyknełam.
-Nie to nie-złapał mnie mocno za nadgarstek i pociągnął w stronę drzwi.
-Zostaw!-krzyczałam i wyrwywałam się, bez skutku. Po chwili byliśmy w lesie. Słyszałam krzyk. Po chwili nastała ciemność. Niewiem co się stało. Na pewno nie usnełam ani nie zemdlałam. To tak jakby ktoś zasłonił mi oczy i zatkał uszy. Dziwne. Może zostałam otruta? Słyszałam tylko ciche szepty pośród których mogłam rozróżnić tylko parę słów, którymi były: jak, żywioły, wody, Tom. Tylko tyle ale zawsze coś. Nagle zaczęłam słyszeć i widzieć. Niewiem ile byłam w tym dziwnym stanie pół przytomności. Zaczęłam rozglądać się do okoła. Byłam, a jakże by inaczej, w ciemnym pokoju. Poczułam na sobie czyjeś spojrzenie.
-Ej, zapal światło-powiedziałam do tego kogoś kto mi się przyglądał.
-A może troszkę grzeczniej?-powiedział męski głos znałam go.
-A może zapalisz światło?
-A może mnie poprosisz?
-Zachęcająca propozycja... ale nie skorzystam
-W takim razie światło pozostanie zgaszone-westchnął cicho. Po chwili usłyszałam skrzypienie drzwi. Niewiem czy ktoś wszedł czy ta osoba z którą rozmawiałam wyszła. Po chwili usłyszałam szepty. Czyli jednak ktoś wszedł.
-Nie ładnie tak szeptać w czyimś towarzystwie-skarciłam ich głosem
-Nie ładnie jest też kłamać-odparł jeden z głosów.
-Więc nauczcie mojego brata, aby tego nie robił-uśmiechnełam się sama do siebie, bo wiedziałam że oni tego nie zauważą. Nagle oślepiło mnie światło. Zobaczyłam dwie postacie. Oboje byli chłopakami. Jeden z nich to był Max, ten który zapoznał mnie z całym gangiem cieni. Drugi to był Richard. Na wspomnienie o tym jak mu uciekłam mimo wolnie się uśmiechnęłam.
-Co się głupio szczerzysz?-Rzucił oschle Richard
-A co? Już uśmiechać się nie wolno?
Po prostu cieszę się na wasz widok-powiedziałam z sarkazmem
-My też się cieszymy-powiedział równie sarkastycznie co ja. Po chwili czułam jak uścisk na nadgarstkach znika. Dopiero teraz zauważyłam że Richard podszedł do mnie i rozwiązał sznury.
-Jedziemy na małe przesłuchanie-powiedział, po czym odrazu zapadłam w taki sam stan jak podczas przejścia tutaj.Przepraszam że rozdziału dawno nie było, ale strasznie mało gwiazdkujecie. Rozdział ma prawie tysiąc słów! Zachęcam oczywiście do zostawieniu gwiazdki i napisania komętarza
CZYTASZ
Morska Księżniczka [Zawieszone]
Fantasybudze się w szpitalu. Okazuje się że byłam w śpiączce przez 2 lata. Na początku wszystko jest normalnie ale potem wszystko wywraca się do góry nogami. Nie tylko moje, wszyscy jak ja, są zagrożeni. Nie chodzi o śmierć. Chodzi o odebranie mocy...