23. "Kim tak naprawdę dla mnie jesteś, Scar?"

124 17 3
                                    

SEDRIC

Nie wiedziałem jak określić to uczucie. Strach? Przecież nigdy się nie bałem... Byłem wściekły! A przynajmniej tak mi się wydawało. Ale to, co czułem w głębi, to nie była wściekłość. To uczucie mógłbym bezpośrednio nazwać Scarlett. Było jak ona. Nieśmiałe, czające się w cieniu i poruszające. Czułem więc... "Scarlett".

W tamtym momencie byłem gotów jej bronić. Nie wiedziałem dlaczego, ale czułem, że nie dałbym jej skrzywdzić. Jasne, mógłbym wmówić sobie, że to mój wewnętrzny brat, ale on nie chciał zamknąć jej w pokoju, położyć się z nią w łóżku i słuchać jej miarowego oddechu i wdychać jej oszałamiający zapach.

Próbowałem ją sobie zastępować. Znalazłem nawet dziewczynę prawie identyczną do mojej Scarlett. Ale ona miała o wiele niższy głos, bardziej prowokujący. Nie była nieśmiała. I nie miała pieprzyków. Była trochę wyższa, a jej skóra była sucha i nie tak gładka. Mógłbym tak wymieniać i wymieniać, chociaż na początku byłem przekonany, że są identyczne. Miała na imię Irene, ale za każdym razem, kiedy w niej dochodziłem, krzyczałem imię Scarlett.

Dlaczego moja mała siostra tak bardzo zalazła mi za skórę? Wzdrygnąłem się na myśl o niej jako siostrze. Zrobiłbym WSZYSTKO żeby tylko było inaczej. Gdybyśmy nie byli powiązani nie czekałbym. Zabrałbym ją z dala od tego miejsca i posiadł, a potem do końca życia bronił przed Panem i przed każdym innym zagrożeniem.

Kiedy Pan jej nie widział, myślałem, że oszaleję. Ta dziewczyna wprowadzała w moje życie tyle emocji, których nigdy w życiu nie doświadczyłem. Może miałem jakieś przebłyski z dzieciństwa, ale teraz było to zdecydowanie mocniejsze.

Od tamtego czasu o wiele częściej zostawałem w kryjówce i ukrywając się w cieniu obserwowałem Scar. Kiedy zorientowałem się, jak Pan ją traktuje, jak nią pomiata i wrzeszczy byłem wściekły, ale nic nie mogłem z tym zrobić. Ale kiedy ujrzałem, jak znęcają się nad nią konie Pana, wkurwiłem się. Pewnego dnia, kiedy ugryzły ją w ramię nie wytrzymałem i kiedy tylko Scarlett wyszła, postanowiłem odwiedzić je w ich stajni. Nie spodziewały się mnie, więc miałem przewagę. Złapałem jednego za grzywę i pociągałem mocno. Zarżał z bólu i wściekłości, podczas gdy drugi szykował się do ataku.

-Jeśli tkniecie ją jeszcze jeden raz przysięgam, że Pan się was pozbędzie. Nie żartuję.- syknąłem w ich stronę. Te skurwysyny rozumiały więcej, niż zwykłe konie, co akurat w tym przypadku było niesamowicie przydatne.-Czy wraziłem się, kurwa, jasno?

Nie wydawały się przestraszone moją groźbą, ale doskonale widziałem w ich oczach zrozumienie. Doskonale wiedziały, że mogę się ich pozbyć. Puściłem grzywę i ostatni raz na nie spojrzałem pogardliwym spojrzeniem, po czym wyszedłem. Z tego co wiedziałem, Pan wypadł z kryjówki i nie było go od dobrej godziny. Ostatnio dość często tak robił, a kiedy wracał, był w znacznie lepszym humorze. Zacząłem się zastanawiać, czy może nie wychodzi, żeby pieprzyć się z jakimiś przypadkowymi laskami. W końcu seks sprawia, że czuję się o wiele lepiej, a jak to mówią jaki syn, taki ojciec. Czy coś takiego...

W każdym razie Scarlett powinna być w swoim pokoju, SAMA, a ja nie mogłem powstrzymać przyciągania, które prowadziło mnie właśnie tam. Chciałem tylko ją zobaczyć, usłyszeć jej głos, zapytać o co chodzi z tym jej zniknięciem... Po prostu być blisko. Ale zanim tam dotarłem usłyszałem głos Pana dochodzące z laboratorium. A zaraz potem odgłosy tuczącego się szkła. Kiedy tylko przez mój umysł przeszła myśl, że mógł zrobić krzywdę Scarlett popędziłem do pracowni. Byłem gotów wpieprzyć temu gnojkowi, jeżeli choćby ją dotknął mimo, że nie miałem z nim najmniejszych szans. Ale to, co tam zobaczyłem sprawiło, że wkurwiłem się jeszcze bardziej.

Fake Siblings ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz