33. Kade

94 14 5
                                    

SEDRIC

Z Kade'm znałem się odkąd po raz pierwszy wyszedłem na powierzchnię. Oboje byliśmy wtedy nabuzowanymi szczylami, których obchodziło tylko wyładowanie się na kimś. Kiedy znalazłem się na świeżym powietrzu, sam w otoczeniu ogromnego miasta byłem równie skołowany, co spłoszone zwierze na nowym terytorium. A on był swoistym "królem" miejsca, w które trafiłem, a że ja byłem nowy dostałem wpierdol. No powiedzmy... Kiedy zaczęliśmy się szamotać naruszył jedną z moich świeżych ran po skórzanym bacie, z której zaczęła lecieć krew. Przestraszył się i zmartwił, bo pod skórą tego dominującego dupka jednak siedzi troskliwy, wiecznie zmartwiony gościu. W każdym razie kiedy zobaczył, że cały jestem posiniaczony zabrał mnie do swojego "domu". Mieszkał w starym, na wpół zburzonym budynku, ale jak na siedemnastolatka dobrze się urządził. Zaopiekował się mną, a wkrótce staliśmy się najlepszymi kumplami. Nie wiedział, kim byłem naprawdę,nigdy też nie pytał skąd mam wszystkie siniaki i rany. Mimo to, zawsze mi pomagał. Był dla mnie bardzo ważny, to w dużej mierzy on ukształtował mnie na tym kim byłem. Z zagubionego chłopca zrobił pewnego siebie dupka. Może w innych okolicznościach byłaby to zła droga, ale z ojcem i popieprzonym życiem takim jak moje musiałeś potrafić się bronić.

Zwracałem się do niego zawsze, kiedy wpadłem jakieś gówno, ale gdyby jemu coś groziło - bez wahania oddałbym wszystko, nawet życie.

Teraz jednak miałem ochotę mu wpieprzyć, za spoglądanie na Scarlett siedzącą z tyłu auta razem z nieprzytomną blondynką. Mój gniew rósł, kiedy widziałem, jak się przez to stresuje. Wyraźnie wyczuwała, że Kade na nią patrzy i starała się robić wszystko, by tylko odwrócić uwagę od jego osoby.

Kiedy po raz kolejny spojrzał w lusterko przyglądając się Scar w krzywym uśmieszkiem nie wytrzymałem i zdzieliłem go po tym głupim łbie. Musiało wyglądać to zabawnie, bo z nas dwóch, to on wyglądał groźniej.

-Ocipiałeś?! - warknął.- Za co to było?!

-Za gapienie się na nie swoje.- mruknąłem spoglądając do tyłu.- W porządku?- zapytałem dziewczyny.

Pokiwała delikatnie głową, ale nie odpowiedziała. Ten dupek ją krępował. Gdyby nie to, że ratował mi dupę, wywaliłbym go stąd.

-Przestań ją tak kontrolować. W końcu się na ciebie wkurwi i cię rzuci. Laseczce nic nie jest. No przynajmniej nie tej twojej.- skomentował Kade.

-Możesz się zamknąć, Kaden?- spytałem patrząc na niego z zaciśniętą szczęką.

-Nie, a jeżeli jeszcze raz nazwiesz mnie Kadenem, wykopię cię z tego auta, a sam zostanę z tymi dwoma ślicznotkami. - zagroził, a ja wiedziałem, że mówił całkiem serio. Byłem pewien, że Scar zesztywniała na sama myśl o zostaniu z nim w jednym aucie.-Wyobraź sobie, że wiozę cię, twoją laskę i jakąś nieprzytomną...martwą... czy kurwa, kto to jest, do miejsca, o które na pewno bym cię nie podejrzewał. Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia, nie?- teraz to on się zdenerwował. Dobra, musiałem go uspokoić, bo wiedziałem do czego jest zdolny. Mógł wywalić nas z auta a wtedy cała ta akcja poszłaby w pizdu.

-Ten sam człowiek - prawie udławiłem się tym słowem - po którym rany opatrywałeś zrobił coś o wiele gorszego tej dziewczynie. Musimy wywieźć ją do bezpiecznego miejsca, aby ten psychol jej nie znalazł.

Można by pomyśleć, że mówiłem o Elsie, ale tak naprawdę chodziło mi o Scarlett. Mimo wszystko pragnąłem znaleźć się już na miejscu i zostawić ją tam- bezpieczną. Nawet, jeżeli miałoby to cholernie boleć.

-Ten sam człowiek?- spytał po chwili.- Dlaczego nie napuścimy na tego skurwiela Panter? Albo policji? Albo kogokolwiek, no kurwa, proszę cię, ta dziewczyna prawie umiera!

-Ten "człowiek"...- zacząłem powoli ważąc każde słowo.-... jest czymś, z czym nie poradzą sobie ani Pantery, ani policja, ani nawet najgroźniejsza mafia.

-Ale nie możecie uciekać w nieskończoność.

-I nie będziemy. Ta dziewczyna ma być przepustką do wolności.- mruknąłem, po czym dodałem cicho:-cokolwiek to znaczy.

Reszta drogi upłynęła nam w ciszy. Kiedy znaleźliśmy się pod domkiem w dobrej dzielnicy, w niewielkim miasteczku Kade zatrzymał auto.

-Pomóc ci?- zapytał wychodząc z auta, kiedy brałem blondynkę na ręce.

-Nie.- odpowiedziałem.- Ale bądź gotowy.

Szedłem pierwszy, ale czułem, że Scarlett depcze mi po piętach. Miałem wrażenie, że gdyby mogła, wskoczyłaby mi na plecy.

-Ej, chica!- krzyknął za nami Kade, a ja poczułem, że nie powie nic mądrego. Zacząłem jednak wygrzebywać klucze z kieszeni.- Jakbyś miała dość tego dupka, ja zawsze będę chętny i gotowy.- przerwał na chwilę, po czym dodał głębokim, mniemam, seksownym głosem- Oj, zawsze...

Odwróciłem się do niego gwałtownie.

-Zamknij mordę! Ona jest moja!- warknąłem, po czym wszedłem do środka słysząc jeszcze jego śmiech.

-Nie mamy tu zbyt wiele czasu. Musimy zrobić to jak najszybciej. I znikać.

-Wiem- szepnęła szukając czegoś po kieszeniach.- O nie... nie, nie, nie...

-Co jest?

-Zostawiłam list. Tam... tam było...wszystko wyjaśnione i...

Czułem, że zaraz zemdleje. To było dla niej zbyt dużo. Zadziałałem natychmiast.

-Hej, skarbie spokojnie. Oddychaj.- poinstruowałem ją.- Napisz ten list teraz. Tylko szybko, okej?

-Okej. - oddychając głęboko. Złapała pierwszą lepszą kartkę i zaczęła na niej pisać. Postanowiłem dać jej trochę czasu, chodź nie mieliśmy go zbyt wiele.

-Kiedy skończysz, będę czekał na zewnątrz- oznajmiłem, na co kiwnęła głową.

Wyszedłem na zewnątrz i zauważyłem, że Kade opiera się o maskę samochodu.

-To najdziwniejsza akcja w jakiej brałem udział w całym swoim życiu, a dobrze wiesz, ze było ich sporo.- powiedział uśmiechając się krzywo. Jego bawiła ta sytuacja, a ja czułem nadchodzący moment rozstania.

-Uwierz, że to wszystko jest jeszcze dziwniejsze na jakie wygląda. Gdybym powiedział ci, co się dzieje naprawdę, natychmiast byś stąd uciekł. Albo posądził mnie o choroby z głową.

Zaśmiał się, ale od razu przestał kiedy zobaczył Scarlett wychodzącą z domu.

A więc nadszedł moment, na który nie byłbym gotowy nawet za dwadzieścia lat.

Fake Siblings ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz