SEDRIC
Było za późno.
Wiedziałem to, chociaż gdzieś w środku tkwiła nadzieja, że zdołamy uciec. Przeklinałem się w myślach, że nie pomyślałem o tym wcześniej. Że nie zaplanowałem miejsca dla nas, gdzie Scarlett byłaby bezpieczna, gdzie miałbym ją tylko dla siebie.
Ale było już za późno.
Znalazł nas.
-Wiem, że jesteście pod wpływem jakiegoś zaklęcia, już dawno temu to rozgryzłem. - powiedział Pan i zbliżył się do nas. Jego żółte ślepia błysnęły blisko nas, a ja wstrzymałem oddech ściskając drżącą dłoń Scarlett. Modliłem się w duchu, żeby nas nie wydala, ale ona oddychała szybko i drżała tak bardzo, że bałem się, że zaraz zemdleje.
- No już, pokażcie się. Nie przedłużajcie tego. - mruknął szukając nas wzrokiem. - Scarlett, och Scarlett, jestem pewna, że to był twój pomysł. No już, dziecinko, nie każ mi czekać za długo.
-Peribit... - usłyszałem zdesperowany szept na granicy płaczu. Już po chwili poczułem mrowienie i wiedziałem, że zaklęcie przestało działać.
-Łacina... No tak, czego ja się spodziewałem, po takiej suce jak ty? - zadrwił, a wokół niego pojawiły się konie. Masa wściekłych koni. - Nie trzeba było jej ruszać. Teraz zacznie się piekło.
Po chwili poczułem, jak tracę wszelkie siły i upadam na podłogę. Ostatnie co czułem była ciepła dłoń Scarlett w mojej.
Obudziło mnie szczękanie łańcuchów. Bolała mnie głowa i miałem zamglony wzrok. Wszystkie moje mięśnie były napięte i zorientowałem się, że jestem przywiązany łańcuchem do sufitu. Moje stopy ledwo dotykały ziemi. Miałem problem z oddychaniem.
Zamrugałem kilka razy, musiałem dowiedzieć się, gdzie zabrał Scarlett. Mój wzrok utknął na postaci Pana przede mną. przywiązywał coś, albo kogoś zupełnie tak jak mnie. Kiedy się odsunął poczułem wszechogarniający mnie gniew i desperacje.
-Wypuść ją!- krzyknąłem, szarpiąc się, co przyprawiało mnie o urwany oddech i ból w całym ciele.
Przede mną wisiała Scarlett, jednak miała przywiązane nie tylko dłonie ale tez stopy. Jej głowa wisiała bezwładnie. Bałem się, że... Pomyślałem, że jeżeli ona nie żyje, ten skurwysyn umrze tej nocy. I nic mnie nie powstrzyma.
Ale wtedy ona poruszyła głową i podniosła ją i mój wzrok napotkał jej. A potem zrobiła coś, czego nigdy nie spodziewałbym się po takiej sytuacji.
Uśmiechnęła się.
- Nie będę przedłużał - Pan podszedł do niej z batem w ręce. - Po prostu powiedz mi, gdzie ona jest.
- Nigdy. - odpowiedziała mu hardo. Byłem z niej dumny.
Podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy. Zawsze się go bałem, ale kiedy podchodził blisko mnie był jeszcze bardziej przerażający. Szara cera wydawała się niemal kamienna, bez skazy. A oczy? Żółte, wyłupiaste kryjące w sobie tyle zła...
- Powiedz mi, a ją wypuszczę. - warknął. Wiedziałem, że mnie podpuszczał. Ale może to było dobre rozwiązanie... Wiem, że dużo daliśmy, żeby ukryć bezpiecznie Elsę, ale nic mnie to nie obchodziło, jeżeli Scar miała tu wisieć i cierpieć.
- Ani ja - przerwała nam dziewczyna. - Ani Sedric, nic ci nie powiemy.
Uśmiechnął się do mnie, a potem cofnął.
- Nic nie powiesz, Sedricu? - spytał, rozwijając bat. Wiedziałem, co zaraz nastąpi. A mimo to pokręciłem głową na "nie".
Westchnął teatralnie i podszedł do ściany, do której przyczepione były łańcuchy. Pociągnął za jeden, a potem o puścił. Upadłem na kolana. Po chwili podszedł do mnie i złapał za włosy ciągnąc je do tyłu. Z tej perspektywy wydawał się bardziej nieludzki niż zwykle. Jego oczy pociemniały, a z twarzy zniknął uśmiech pozostawiając ją sztywną i nieprzeniknioną. Przesunął palcem po moim policzku.
-A byłeś takim posłusznym synalkiem... - mruknął i uderzył mnie w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilką trzymał rękę. Potem czułem smagania biczem na całym ciele. Wydawało mi się też, że słyszę krzyk Scarlett, ale bałem się, że to tylko wyobrażenia.
Krótki, bo krótki, ale już pisze kolejny, więc le-le-leciiimyyy z akcją :D
CZYTASZ
Fake Siblings ✔
RomanceOd zawsze byli traktowani jako rodzeństwo. Żyli w tym przeświadczeniu dopóki ktoś nie namieszał w ich życiu. Skończyło się kochające rodzeństwo, a zaczęły wiecznie dogryzające sobie dzieci. Aż w końcu coś ich zaczęło do siebie ciągnąć. Mimo, że byl...