Wiedziała, że musi się podnieść. Musi ruszyć na pomoc przyjaciołom. Musi znaleźć w sobie dość siły, by wstać i iść. Gdzieś w oddali toczyła się walka wilkołaków z Darachem. Musi się pośpieszyć.
Dookoła niej błyskało. Wkrótce miała rozpętać się burza. Annabelle koncentrowała się na uleczeniu konkretnych partii ciała. Kręgosłup, nogi, ręce.
Odtwarzała w myślach wszystkie momenty, gdy musiała przezwyciężyć ograniczenia własnego ciała i dokonać czegoś, co wydawało się być ponad jej siły. Wielogodzinne próby przed przedstawieniami.Wypadek. Treningi z Derekiem.
I nagle usłyszała złowrogi ryk, który wprawił ziemie z drżenie. Jej oczy zaświeciły złotym blaskiem, a z palców wyrosły pazury. Nie przemieniła się całkowicie, bo była zbyt słaba. Ale czuła go w całym swoim ciele. Poczucie zagrożenia, gotowość do walki. To był głos Deucaliona! Ale jak to możliwe?
Zerwał się porywisty wiatr. Spadające z drzew liście boleśnie smagały ją po twarzy. Już miała obrócić się na bok i spróbować wstać,gdy w tej samej chwili rozpoczęło się zaćmienie.
Annabelle poczuła niewyobrażalny, piekący ból w całym ciele. Nie mogła poruszyć kończynami. Nogi, ręce, żebra, głowa, wszystkie kości w jej ciele zdawały się płonąć. Nie mogąc powstrzymać łez,wrzasnęła rozdzierającym głosem.
Straciła swoją moc. Znów była człowiekiem. Człowiekiem, który spadł z urwiska.
*****
Peter z pogardą spojrzał na ciało nauczycielki. Ta kobieta nie wiedziała o nim zupełnie nic.Śmiała twierdzić, że zostanie alfą jeśli pozbędzie się Scott'a? Przecież Peter zawsze był alfą! Kolor oczu jest bez znaczenia, bycie alfą to coś więcej. Ten szczeniak nigdy nie będzie alfą na miarę Petera!
Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę, z której przyszedł. Wiedźma nie żyła, zadanie wykonane.
Przeszedł kilka metrów i wtedy ją zobaczył. Miała zabrudzone ziemią ubrania. Mokre włosy przykleiły się do jej policzków, na których był liczne zadrapania. Praktycznie czołgała się, podpierając się pobliskich drzew. Wyglądała jak żywy trup.
Annabelle zatrzymała się, przyglądając mu się uważnie. Wydawał się zaskoczony jej obecnością w tym miejscu. Peter zastanawiał się, czy szatynka słyszała jego okrzyk.
Jego lewa dłoń ociekała krwią. Krwią o znajomym i zarazem znienawidzonym zapachu.
- Zabiłeś ją – oznajmiła zdartym od krzyku głosem – Zabiłeś Jennifer...
- Dobiłem – sprecyzował Hale – Dokończyłem to, co zaczął Deucalion. Próbowała podładować się magicznym drzewem...
- Przeklęta – syknęła szatynka i osunęła się na pobliski pień. Wilkołak podszedł do niej, zaniepokojony jej stanem.
Nie wiedział, że gdy zaczęło się zaćmienie Annabelle leżała połamana na dnie wąwozu. Jak wszystkie wilkołaki, dziewczyna straciła wtedy wszystkie moce, w tym moc regeneracji. Przez kwadrans wyła z bólu, niemalże modląc się o śmierć.
- Zabiorę cię do domu... - zaproponował.
- Nie.
- To do Deaton'a... - poprawił się, przypominając sobie o tym, że Annabelle praktycznie uciekła od matki.
- Nie – zaprotestowała, odtrącając jego wyciągniętą dłoń – Musimy pozbyć się ciała!
- Jeśli myślisz, że będę kopał grób dla tej stukniętej czarownicy, to chyba ci odbiło!
CZYTASZ
Ugryzienie nie jest darem
FanficO tym, że wilkołaki nie są wytworem wyobraźni pisarzy i filmowców - a istnieją naprawdę - przekonałam się, gdy jeden z nich próbował rozszarpać mi gardło. Przeżyłam, ale zostałam przemieniona. Zdobyłam nadludzką siłę i szybkość. Moje zmysły się wyo...