Rozdział 25

1.3K 100 8
                                    

Stojąc przed wejściem do kina, przeglądała się swojemu odbiciu w szybie. Miała na sobie sukienkę na cienkich ramiączkach, białą w czarne kwiaty. Luźno upięte włosy spływały jej na ramiona. Chciała ładnie wyglądać. W końcu to była randka.

Zdecydowała się poprawić lekko makijaż. Zajęta szukaniem w torebce błyszczyka do ust, nie zauważyła, jak podszedł do niej z zamiarem zakrycia jej oczu swoimi dłońmi.

- Zgadnij kto to? - rzucił na powitanie. Instynktownie położyła swoje dłonie na jego, następnie przesunęła je wzdłuż jego przedramienia.

- Pomyślmy - uśmiechnęła się radośnie, badając uważnie jego fizjonomię - Silne ręce, skórzana kurtka i ten głos... To na pewno mój ulubiony zielonooki beta...

Odsłonił jej oczy, by szybko objąć ją ramionami w pasie. Oparł brodę na jej prawym ramieniu,tak by móc dotykać jej zaróżowionego z emocji policzka.

- Wyglądasz wspaniale - szepnął jej do ucha, wywołując tym samym przyjemny dreszcz na jej skórze.

- Dziękuję - odparła, przygryzając zalotnie dolną wargę.

- Mam ochotę cię pocałować - wypalił i płynnym ruchem obrócił ją przodem do siebie, równocześnie nachylając się do jej ust.

- Derek...

W chwili gdy jego usta dotknęły jej, Annabelle się obudziła.

Była w swoim pokoju. Leżała na łóżku w ubraniu, które miała na sobie podczas poszukiwań Stilesa. Za oknem świtało.

A więc to był tylko sen. Tylko sen. Dotknęła palcami swoich warg, próbując wyobrazić sobie jak cudowny mógłby być ten pocałunek.

Zadzwonił jej telefon.

- Hej, śpisz? - zapytał Isaac - Chciałem podjechać i oddać ci auto...

- Nie, nie śpię. Możesz śmiało wpadać - odpowiedziała.

- Ok, to do zobaczenia...

Dziewczyna wstała i poszła sprawdzić, czy matka jeszcze śpi.

Pani Garroway leżała z dłonią położoną na piersi. Oddychała ciężko, a na jej twarzy malował się grymas bólu.

- Źle się czujesz? - szatynka podeszła bliżej i usiadła na brzegu posłania.

- Obudziłam się i nie mogłam złapać tchu. Wzięłam już leki - wyjaśniła, widząc zaniepokojoną minę córki - Wkrótce przejdzie. A jak tam sprawy stada?

- Stiles na szczęście się znalazł. Tylko... Mam wrażenie, że to nie koniec problemów. Tu dzieje się coś niepokojącego, mamo. Coś bardzo dziwnego, nawet jak na Beacon Hills. Oni, kitsune, Nogitsune... - westchnęła bezradnie - Czasem nachodzi mnie taka myśl, że wkrótce wydarzy się coś złego. Coś niewyobrażalnie strasznego... - matka chwyciła ją za rękę - Nie wiem skąd to przeczucie... Nigdy nie byłam czarnowidzem, zawsze starałam się dostrzegać pozytywy. A teraz? Czuję się tak... Tak... Nawet nie wiem, jak to opisać!

- Wiem, że martwisz się o mnie i o swoich przyjaciół, kochanie... Wiem to, naprawdę. I nie masz pojęcia, jak bardzo chciałabym ci pomóc... Świadomość, że nie mogę być dla ciebie oparciem w trudnych chwilach, jest gorsza niż sama choroba...

- Nie mów tak! - wpadła jej w słowo dziewczyna - Najważniejsze jest twoje zdrowie, cała reszta jest bez znaczenia! - przytuliła matkę - Wiesz, możliwe, że niedługo będę zmuszona poświęcić sporo czasu i energii na sprawy związane z Nogitsune... Musisz mi obiecać, że będziesz na siebie uważać, zgoda? Obiecuję, że szybko rozprawię się z tym demonem i zaopiekuję się tobą, tak jak na to zasługujesz... Zrozumiano?

Ugryzienie nie jest daremOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz