Tojad miał ją osłabić. Nie miała prawa utrzymać się po nim na nogach. Zwłaszcza, że klika godzin wcześniej zaatakował ją berserek i poważnie poturbował.
Dlatego, gdy Annabelle rzuciła się na Petera, ten nie spodziewał się zaciętej walki. Był przekonany, że rozprawi się z nią w kilkanaście sekund.
Jakież było jego zdziwienie kiedy okazało się, że dziewczyna ma w sobie tak dużo siły.
Pod wpływem jej natarcia wilkołak wpadł na ścianę. Zablokował wprawdzie cios, ale furia z jaką zaatakowała była ogromna.
Odepchnął ją, posyłając szatynkę wprost na stolik do kawy. Upadła na niego bokiem, obijając sobie żebra i łamiąc przy okazji nogę drewnianego stolika.
Ryknęła i ponownie przypuściła atak.
Peter sam kiedyś szkolił ją w walce, potrafił więc przewidzieć jej ruchy. Bez większych trudności uniknął ciosu w twarz i nim zgięta wpół szatynka zdołała uderzyć drugi raz, celując w brzuch, pchnął ją na przeciwległą ścianę.
Wpadła wprost na przeszkloną szafę z alkoholem. Szyby oraz butelki roztrzaskały się, pokrywając ją ostrymi odłamkami i mieszaniną rozmaitych trunków.
Peter zaklął cicho, prawdopodobnie bardziej rozgniewany stratą dużej ilości napojów procentowych niż faktem, iż musi walczyć z dziewczyną.
Podszedł do gramolącej się z pobojowiska Annabelle.
- Sądziłem, że wilczy tojad załatwi sprawę – przyznał – Ale chyba zdołałaś się na niego uodpornić, dzięki „zabiegom" swojej matki... Nie chcę z tobą walczyć – oznajmił – Czemu nie odpuścisz? Scott nie jest wart, żeby za niego ginąć... Nie zasługuje na twoje oddanie, ani na moc, którą posiada...
- Nie... pozwolę... ci... go... zabić... - wycharczała – To... mój... alfa...
- Ja będę twoim alfą! Jeśli pozwolisz mi odebrać to, co należy do mnie, wynagrodzę cię... Nie pożałujesz – przykląkł na jedno kolano i chwycił ją za podbródek – Gdy zostanę alfą, uzdrowię twoją matkę. Uratuję ją, skarbie, obiecuję – powiedział, patrząc jej głęboko w oczy – Pozbędę się też Braeden – zaproponował – Pozbędę się jej dla ciebie. Żebyś mogła być z Derekiem...
W jej spojrzeniu dostrzegł wahanie. Uderzył w czuły punkt. Jego siostrzeniec i pani Garroway. Tylko w ten sposób może ją przekonać- ofiarując jej to, czego pragnie najbardziej na świecie.
- Zrozum, razem mamy ogromną moc. Ty, ja i Derek... – mówił, używając tych samych argumentów, co podczas pewnej rozmowy ze Scott'em – Tylko pomyśl, Annabelle, jako alfa będę mógł dać ci wszystko, czego tylko zechcesz... Bez względu na to, czy będziesz mi posłuszna, czy nie... Spełnię twoje marzenia. Tylko pozwól mi zgładzić McCall'a – Peter używał całej swojej charyzmy i uroku, by ją przekonać – Zastanów się, życie Scott'a, a życie twojej matki. Które ma dla ciebie większą wartość?
- Ocaliłbyś moją mamę? – spytała z nadzieją. Wilkołak przytaknął.
Szatynka stanęła przed trudnym wyborem.
Ma zaufać Peterowi i pozwolić mu zabić Scott'a, wierząc że to ocali jej matkę? Czy też umrzeć, próbując powstrzymać Petera przed zrealizowaniem jego planu?
Kocha matkę, ale jak mogłaby żyć ze świadomością, że jej obecność wymagała odebrania komuś życia? Śmierci nastolatka. To nieludzkie.
Oferta Petera, to nie cudowny lek. To nie przeszczep, ratujący życie. To pakt z diabłem.
Annabelle może i została zmieniona w wilkołaka, ale nie jest zwierzęciem. Nie zostanie mordercą.
CZYTASZ
Ugryzienie nie jest darem
FanficO tym, że wilkołaki nie są wytworem wyobraźni pisarzy i filmowców - a istnieją naprawdę - przekonałam się, gdy jeden z nich próbował rozszarpać mi gardło. Przeżyłam, ale zostałam przemieniona. Zdobyłam nadludzką siłę i szybkość. Moje zmysły się wyo...