Sala balowa była udekorowana całą masą balonów oraz serpentyn w kolorze zielonym i białym – barwach Stratford High School.
Głośna muzyka, jaskrawe dyskotekowe światła, zapach miliona różnych perfum i ogólna wrzawa oszołomiły Annabelle, która po zaledwie kilku minutach od przybycia, doszła do wniosku, że to nie dla niej i nie powinna była przychodzić.
Ale nie mogła przecież się teraz wycofać. Nie może zrobić tego Riley'owi. Chłopak zauważył jej niespokojne zachowanie. Już chciał zaprowadzić ją do stolika na uboczu, gdy wtem ktoś zawołał za ich plecami.
- O.Mój.Boże. - obrócili się i stanęli twarzą w twarz z blondwłosą dziewczyną w krótkiej czarnej sukience i jej umięśnionym partnerem – Nie wierzyłam, kiedy Riley mówił, że wróciłaś. A jednak tu jesteś!
- Kimberley... Miło cię widzieć – szatynka przywitał się z dawną koleżanką. W ich stronę zmierzały dwie kolejne pary. Ciemnowłosa Rebekah i jej chłopak Zack oraz Lucy i Colin.
- Annabelle! - brunetka rzuciła się żeby uściskać dawno nie widzianą przyjaciółkę – Wyglądasz powalająco! Naprawdę! Ta sukienka jest po prostu... – Rebekah zlustrowała jej wiązaną na szyi sukienkę w kolorze ciemnego akwamarynu – WOW!
- Spójrz lepiej na ten wisiorek – wpadła jej w słowo Lucy – Jest olśniewający. Czy to diament?
- Nie, to kamień księżycowy – szatynka wyjaśniła pospiesznie, nieco skrępowaną całym tym zamieszaniem wokół jej osoby. Czuła się jak rzadko spotykany okaz jakiegoś zwierzęcia z zoo wystawiany na pokaz.
- To najładniejsza rzecz jaka kiedykolwiek widziałam! - oznajmiła z entuzjazmem rudowłosa – Colin, nie uważasz że to prawdziwe cudo?
- Bo ja wiem... - chłopak odparł, całkowicie niezainteresowany biżuterią.
- Riley... – Kimberley zwróciła się do blondyna, który dotychczas milczał – To prezent od ciebie?
- Nie, dostałam go od przyjaciela – szatynka odpowiedziała zamiast niego i korzystając ze sposobności, spróbowała zmienić nieco temat – Wy również wyglądacie niesamowicie. Lucy, podoba mi się twoja fryzura. Becky, masz naprawdę śliczne kolczyki. Zack, Colin, wy też robicie wrażenie. Kimberley... No cóż, chyba wiem kto zostanie Królową Balu – uśmiechnęła się serdecznie, ale dostrzegła, że zachowują względem niej pewną rezerwę. Kurtuazyjne pogawędki bez prawdziwej szczerości. Spojrzała na partnera koleżanki – Hej, chyba się nie znamy. Jestem Annabelle...
- David – wymienili uścisk dłoni – Przeniosłem się do tej szkoły z Phoenix, w połowie pierwszego semestru. Jestem kapitanem szkolnej drużyny rugby.
- I moim chłopakiem – blondynka zawisła się na jego ramieniu, dając wyraźnie do zrozumienia, że wszystkie dziewczyny powinny trzymać swoje ręce z dala od niego.
- To jak, idziemy potańczyć? - zaproponował Zack i razem z Rebekah ruszyli na parkiet.
Pozostali poszli w ich ślady. Riley zaprowadził Annabelle na drugi koniec sali.
Jak zawsze, bezbłędnie odczytał jej nastrój i wiedział, że lepiej oddalić się od wścibskich spojrzeń znajomych.
D.J. grał jakieś skoczne kawałki. Z początku szatynka miała nieco trudności z tym, żeby jej ciało się rozluźniło i dało porwać się muzyce, ale dzięki Riley'owi z każdą kolejną piosenką, szło jej coraz lepiej.
Riley był świetnym tancerzem, miał poczucie rytmu i wrodzony talent. W tańcu, on i Annabelle,działali jak jednej organizm. Było tak, jakby czytali sobie w myślach: kroki, obroty, wymachy rąk. Każdy ruch, każdy gest był perfekcyjnie zgrany. I co najważniejsze, obojgu sprawiało to radość. Było jak za dawnych czasów.
CZYTASZ
Ugryzienie nie jest darem
FanficO tym, że wilkołaki nie są wytworem wyobraźni pisarzy i filmowców - a istnieją naprawdę - przekonałam się, gdy jeden z nich próbował rozszarpać mi gardło. Przeżyłam, ale zostałam przemieniona. Zdobyłam nadludzką siłę i szybkość. Moje zmysły się wyo...