42. Jeden kieliszek za dużo...

7.2K 350 113
                                    

🌙Sherlock -
Było około godziny dwudziestej pierwszej. Siedziałaś w mieszkaniu sama, ponieważ Sherlock był na kawalerce Johna, którą swoją drogą sam organizował. Czytałaś właśnie książkę, kiedy usłyszałaś odgłos otwieranych drzwi, a po chwili coś głucho huknęło na schodach. Zdziwiona wyszłaś z pokoju, szczelniej otulając się szlafrokiem. Nie mogłaś powstrzymać się od śmiechu, kiedy zobaczyłaś swojego detektywa leżącego plackiem na schodach.
- Sher? - zapytałaś cicho, nie chcąc budzić pani Hudson.
Niestety nie było odezwu z jego strony. Zeszłaś do niego i potrząsnęłaś jego ramieniem. Bez skutku.
- Sherlock - podniosłaś jego głowę, a on popatrzył na Ciebie zamglonym spojrzeniem pijanego człowieka. - No wstawaj, nie będziesz spać na schodach.
Holmes wydał z siebie jakieś dziwne dźwięki, ale z Twoją pomocą udało mu się wstać. Miałaś duży problem z wniesieniem go po schodach, ponieważ był ciężki i nie bardzo współpracował. Kiedy w końcu Ci się udało zawlec go do pokoju, zaczęłaś ściągać jego płaszcz oraz szalik.
- Śmierdzi od ciebie jak bimbrowni - mruknęłaś krzywiąc się. - Szybko się upiliście...
- Musiałem coś źle obliczyć - wymamrotał zataczając się.
Westchnęłaś próbując go zaprowadzić do sypialni. O dziwo udało Ci się to bez problemu. Tam chciałaś zdjąć mu koszulę i położyć do łóżka, ale jego głowa zawędrowała wprost do Twojego biustu. Zaśmiałaś się.
- Co ty robisz, Sherlock? - spytałaś, próbując podnieść jego głowę, ale nagle zrobiła się bardzo ciężka.
- Szukam śladów - wyjaśnił jak gdyby nigdy nic.
- Uważasz, że jestem płaska? - zapytałaś z udawanym oburzeniem.
Sherlock pokręcił głową, a jego loki połaskotały Twój biust.
- Widzę tu dwa ciekawe aspekty - powiedział wciąż się od Ciebie nie odrywając.
Zaczęłaś się z niego śmiać. Próbowałaś go od siebie odkleić, ale kiedy zrozumiałaś, że to nic nie da, położyłaś się razem z nim i bawiłaś się jego włosami dopóki nie zasnął. Był jak dziecko, które za nic nie chciało opuszczać mamy. Pocałowałaś go w czoło i sama położyłaś się spać.

🌙 John -
Zdążyłaś zasnąć nim John wrócił ze swojej kawalerki. Obudził Cię trzask około godziny dwudziestej drugiej. Opuściłaś waszą sypialnię i weszłaś do salonu, gdzie zapaliłaś światło. Chwilę zajęło Ci przyzwyczajenie się do jaskrawego światła, ale gdy w końcu zobaczyłaś co spowodowało ten huk, załamałaś się. John leżał w połowie na szklanym stoliku do kawy, a w połowie wisiał z niego. Podeszłaś do niego i kucnęłaś obok jego głowy.
- John, co ty robisz? - zapytałaś potrząsając nim.
- Cichooo - przyłożył palec do ust. - Rozwiązuję sprawę.
Załamana zaśmiałaś się.
- John, jest po dwudziestej drugiej - powiedziałaś poważnie. - A ty jesteś nawalony. I leżysz na stoliku do kawy.
- Ja szukam odcisków - wybełkotał.
- Pod kanapą? - uniosłaś rozbawiona brew. - Wstawaj mój alkoholiku. Idziemy cię położyć spać.
Z trudem pomogłaś mu wstać, po czym zaprowadziłaś do sypialni, gdzie natychmiast rzucił się ja łóżko i odpłynął w ciągu kilku sekund. Zdjęłaś mu buty i kurtkę, a następnie pocałowałaś go w czoło i przykryłaś kołdrą. Sama postanowiłaś spać w salonie, bo wiedziałaś, że po alkoholu uaktywnia mu się tryb wiertarki. Ostatni raz spojrzałaś na niego z rozbawieniem i zgasiłaś światło.

🌙 Moriarty -
Wróciłaś późno do domu. Miałaś naprawdę dużo spraw do załatwienia i wieczorem po prostu padałaś na twarz. Jakby tego było mało od razu w progu potknęłaś się o pustą butelkę Jim Beama i o mały włos nie rozwaliłaś głowy.
- James! - krzyknęłaś wiedząc, że to jego sprawka.
Nie dostałaś odpowiedzi, dlatego wkurzona weszłaś głębiej do mieszkania i zaczęłaś rozglądać się za Twoim facetem, który zdawał się wyparować. Gwałtownie się odwróciłaś i o mały włos nie dostałaś zawału. Za Tobą stał James ubrany w... Strój Spidermana.
- Co ty do jasnej cholery wyprawiasz? - zapytałaś unosząc brew.
- Jestem pająkiem? - wzruszył ramionami.
Śmierdziało od niego bimbrem na kilometr.
- Co ty znowu wymyśliłeś? - ściągnęłaś mu maskę, a jego zamglone, brązowe oczy patrzyły na Ciebie pytająco.
- No jak to co - wyszczerzył się. - Sherlock nazwał mnie pająkiem, więc...
- Obawiam się, że nie o to chodziło, Jim - zaśmiałaś się. - A teraz złaź z tego stołu.
Nim zdążyłaś się obejrzeć, Moriarty skoczył na Twoje plecy.
- James, grubasie, złaź ze mnie! - krzyknęłaś, choć tak na prawdę chciało Ci się śmiać.
Obydwoje znaleźliście się na podłodze, a Ty zostałaś przygnieciona jego ciałem. Próbowałaś go z siebie zrzucić, ale na marne. Leżałaś pod Spidermanem. Cudownie.
- Jim, obawiam się, że nie mogę oddychać - szturchnęłaś go w ramię, ale on nie zareagował. - Jim, dusisz. Wstawaj ze mnie.
- Kiedy mi tu wygodnie - burknął.
Wywróciłaś oczami.
- Ile ty masz lat, James? - zapytałaś retorycznie. - Podnoś ten swój seksowny tyłek i zabierz go pod zimny prysznic.
Oczy zdawały mu się rozjaśnić.
- Pójdziesz ze mną? - zapytał z nadzieją.
Potwierdziłaś. Byle tylko zszedł z Twoich płuc.
- Tak! - niemal pisnął, po czym wstał i wziął Cię ze sobą. - Prysznic razem! Będę cię dotykał, całował i pie...
- Cicho - uciszyłaś go ręką. - Najpierw pozbądź się tego stroju, a potem pogadamy...
Po tych słowach James postawił Cię na ziemię, a sam pobiegł się przebrać. Ty natomiast zaczęłaś się śmiać. Zastanawiałaś się czy James jest bardziej stuknięty, gdy jest trzeźwy, czy pijany...

ˢᵘᵖᵉʳˡᵒᶜᵏ ᵖʳᵉᶠᵉʳᵉⁿᶜʲᵉ ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz