48. Kochanie jestem w ciąży...

7.9K 345 182
                                    

🌙Sherlock -
Siedziałaś w fotelu, patrząc na widok za oknem. Dłonie trzymałaś na swoim już lekko zaokrąglonym brzuchu. Byłaś w trzecim miesiącu ciąży, a Sherlock dalej nie wiedział. Stwierdziłaś, że w końcu dobrze byłoby mu o tym powiedzieć zanim sam to wydedukuje. Tego dnia czekałaś na niego niecierpliwie. Byłaś bardzo zestresowana, wszystko co wzięłaś do rąk, lądowało na podłodze. Pierwszy raz byłaś w takim stanie. Kiedy Twój detektyw w końcu przyszedł, straciłaś całą wiarę w siebie. Miałaś ochotę wycofać się i uciec, ale wiedziałaś, że nie było już odwrotu. Przywitaliście się pocałunkiem, po czym poszedł się przebrać. Gdy wrócił, usiadł na fotelu naprzeciw Ciebie i zapytał jak minął Ci dzień. Ty westchnęłaś, po czym wstałaś ze swojego miejsca i usiadłaś na jego kolanach, co od pewnego czasu miałaś w zwyczaju, a jemu najwyraźniej to nie przeszkadzało, bo od razu kładł dłonie na Twoich udach.
- Jest coś o czym powinieneś wiedzieć, Sher - zaczęłaś powoli, ważąc każde słowo, a on widocznie się zaniepokoił.
- Coś jest nie tak? - zapytał szybko.
Pokręciłaś przecząco głową.
- Nie - przygryzłaś wargę. - To znaczy tak, to znaczy... Nie wiem...
Ze stęknięciem uderzyłaś głową w jego ramię i westchnęłaś sfrustrowana. Nie potrafiłaś mu tego powiedzieć.
- Spokojnie, [T.I.] - Sherlock pogłaskał Twoje ramię. - Nie denerwuj się.
Niemal prychnęłaś. Ciekawe czy będzie taki mądry, kiedy w końcu się dowie.
- Sherlock, ja - wciągnęłaś powietrze, aby wydusić z siebie na jednym tchu następne zdanie. - Jestem w ciąży...
Byłaś gotowa na pytania w stylu "Czy to moje dziecko?" albo teksty "Przecież się zabezpieczaliśmy", ale nic takiego nie nastąpiło. Sherlock patrzył na Ciebie tymi swoimi pięknymi oczami, które wyglądały jak spodki. Sekudny mijały, potem nawet minuty, a on wciąż się nie odzywał. Byłaś pewna, że na czole zaraz wyświetli mu się komunikat "Error 404". Zaczynałaś czuć się dziwnie.
- To robi się przerażające, Sher - powiedziałaś cicho.
On jakby się obudził i rozdziawił usta.
- Jestem po prostu w szoku - wyznał równie cicho co Ty. - Poradzimy sobie?
Poczułaś niesamowitą ulgę. Wiedziałaś, że się ułoży, bo przecież nie byliście sami. Rozbawiona pocałowałaś go lekko i rzekłaś:
- To jest sprawa, którą będziemy musieli rozwiązać razem...

🌙 John -
Weszłaś do przychodni, w której pracował John. Nie wiedział, że przejdziesz, chciałaś mu zrobić niepsodziankę. Wracałaś właśnie od ginekologa i miałaś dla niego dobre wieści. Kobieta w rejestracji powiedziała Ci, że doktor Watson właśnie przyjął ostatniego pacjenta i że możesz do niego iść. Z uśmiechem zapukałaś do drzwi jego gabinetu.
- Doktorze jeszcze jeden pacjent - zaświergotałaś wchodząc do środka.
- [T.I.]? - zapytał z uśmiechem, całując Cię. - Przecież już wracam do domu.
- Właśnie wracam od lekarza - wyjaśniłaś. - I chciałam, żebyś rzucił na to okiem...
John wziął do Ciebie brązową kopertę z wynikami badań, po czym zaczął je przeglądać. W miarę czytania, jego usta rozchylały się coraz bardziej.
- Kochanie...
- Tak, będziemy rodzicami - pisnęłaś szczęśliwa.
On natychmiast Cię przytulił. Na ustach tkwił mu wielki uśmiech.
- To cudownie - krzyknął szczęśliwy.
Ty się zaśmiałaś.
- Ale - zastrzegł - Jeżeli to będzie chłopiec, niech nie nazywa się Sherlock!
- Oczywiście, doktorze - cmoknęłaś go w usta. - Chociaż podejrzewam, że będzie to dziewczynka...
- Zakład?
Ze śmiechem się zgodziłaś, po czym znów przytuliłaś się do Johna. Wiedziałaś, że będziecie świetnymi rodzicami...

🌙 Moriarty -
Siedziałaś w salonie i czytałaś gazetę, w której wspominali o waszym niedawnym wyskoku z Jimem. Twierdziłaś, że włamanie się do pałacu Buckingham, podpieprzenie trzech butelek świetnego wina i pomalowanie kilku obrazów było przegięciem, ale w zasadzie dobrze się bawiliście. Niestety coś zakłócało Twój dobry humor. Coś co musiałaś powiedzieć Jamesowi, a ze względu na jego temperament, bałaś się tego. Bóg jeden wiedział jak na to zareaguje. Obróciłaś głowę, kiedy usłyszałaś jego kroki na schodach. Uśmiechnęłaś się widząc jak beztrosko podśpiewuje pod nosem, wykonując głupkowate taneczne kroki. Kto by pomyślał jak niebezpieczny potrafi być? Posłał Ci przelotny uśmiech i poszedł do kuchni, gdzie z kredensu wyciągnął szklankę, po czym nalał sobie wody.  Ty wstałaś z kanapy i podeszłaś do niego, po czym usiadłaś na blacie w kuchni.
- Jim - zwróciłaś na siebie jego uwagę. - Słuchaj...
Moriarty popatrzył na Ciebie, sygnalizując, że Cię słucha, po czym wziął ły ze szklanki. Ty westchnęłaś.
- Nie wiem jeszcze tego na pewno - zaczęłaś nerwowo bawić się rękami, jak zawsze, gdy coś Cię stresowało. - Ale tak na... Hm. Dziewięćdziesiąt procent... Myślę... Nooo tak mi się wydaje, że... Będziemy rodzicami.
Spodziewałaś się szoku i pytań, a James najzwyczajniej w świecie odpowiedział:
- Okej.
Byłaś bardziej zdziwiona niż on. Uniosłaś brew i pomachałaś mu dłonią przed twarzą.
- Jim, halo, czy ty słyszałeś?
Moriarty pokiwał głową, a po chwili szklanka, którą trzymał w dłoniach wylądowała na ziemii, trzaskając się na mnóstwo małych kawałeczków. Chyba w końcu do niego dotarło.
- Co? - zapytał z oczami niczym spodki, a Ty ledwo powstrzymałaś śmiech.
- No wiesz - wzruszyłaś ramionami. - Od dwóch tygodni nie miałam okresu, mam poranne mdłości i dziwne smaki, więc...
- O Boże - przerwał Ci. - Co teraz?
- Jak to co? - zaśmiałaś się. - Będzie trzeba na jakiś czas zniknąć...
Jim zamyślił się, a po chwili doznał olśnienia.
- To ja upozoruję samobójstwo! - krzyknął, a Ty wybuchnęłaś śmiechem.
Nagle zamknął Cię w szczelnym uścisku i powiedział:
- Wszystko nam się ułoży. Będzie pięknie.

ˢᵘᵖᵉʳˡᵒᶜᵏ ᵖʳᵉᶠᵉʳᵉⁿᶜʲᵉ ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz