62. Możemy zacząć od nowa?

7.3K 342 53
                                    

🌙Sherlock -
Ciężko było Ci się zaaklimatyzować w nowym mieszkaniu. Wydawało się takie puste, urządzone po spartańsku, nieco zbyt surowo nawet jak na Ciebie. Robiłaś sobie akurat obiad, kiedy zadzwonił Twój telefon. Wytarłaś dłonie w ścierkę i nie patrząc kto dzwoni, odebrałaś.
- Słucham?
- [T.I.], w końcu odebrałaś! - głos po drugiej stronie należał do Watsona.
Zmarszczyłaś brwi.
- Nie słyszałam, żebyś wcześniej dzwonił...
- Nieważne - przerwał Ci szybko. - Jest bardzo źle i nie mam pojęcia co robić...
Oparłaś się biodrem o kąt stołu i wzięłaś do ręki szklankę z wodą.
- Co się dzieje, John? - zapytałaś czując jak robi Ci się gorąco.
- Przed chwilą zabrali Sherlocka do szpitala - powiedział szybko. - Przedawkował.
Czułaś, że drętwiejesz. Szlanka wypadła Ci z dłoni, rozstrzaskując się o ziemię. Kolana Ci zmiękły do tego stopnia, że musiałaś mocniej podeprzeć się o stół.
- C-co ty mówisz? - zapytałaś nie panując nad swoim głosem.
- Przepraszam, [T.I.] to nie jest rozmowa na telefon - John był równie zdenerwowany co Ty. - Przyjedź do szpitala świętego Bartłomieja i idź od razu na izbę przyjęć, dobrze? Tam się spotkamy.
- Okej, do zobaczenia - mruknęłaś i odłożyłaś telefon.
Nie dbałaś o pozostawiony na podłodze bałagan. Wybiegłaś z mieszkania, trzaskając drzwiami i biorąc ze sobą jedynie cienką kurtkę. Oczywiście złapał Cię deszcz i po dwudziestu minutach dotarałaś do szpitala przemoczona do suchej nitki. Wpadłaś na oddział, na który pokierował Cię John i zaczęłaś go szukać wzrokiem. Kiedy go znalazłaś, podbiegłaś do niego.
- Gdzie on jest? Jak się czuje? - wypaliłaś nim zdążył mrugnąć.
- Spokojnie, [T.I.] - Watson złapał Cię za ramiona i spojrzał w Twoje zaszklone oczy. - Jest stabilnie. Teraz śpi, ale możesz do niego iść...
Pokiwałaś z ulgą głową i ruszyłaś w kierunku sali. Miałaś otwierać już drzwi, ale zatrzymałaś się. Spojrzałaś znów na zmęczonego i zmartwionego Johna.
- Dlaczego on... - zaczęłaś nie wiedząc jak sformuować to pytanie.
On jednak zrozumiał.
- To była kwestia czasu od twojego odejścia i każdy to wiedział, [T.I.]...
Nie odpowiedziałaś. Powoli weszłaś do sali, w której leżał Sherlock. Była niemal pusta i niemal zupełnie cicha, gdyby nie aparatura, która wydawała ciche pikanie. Usiadłaś na krześle obok jego łóżka. Oczy zaszły Ci łzami. Był blady jak pościel, na której leżał i jedyną rzeczą, kontrastującą z bielą były jego ciemne, rozczochrane loki. Chwyciłaś jego zimną dłoń i pogładziłaś lekko.
- Po co ci to było, Sherlocku - westchnęłaś zgarniając niesforne kosmyki z jego czoła.
Zmarszczył brwi, a po chwili jego rzęsy zatrzepotały. Otworzył powoli oczy i spojrzał na Ciebie.
- [T.I.]? - wychrypiał. - Co ty tu robisz?
- John mi powiedział... - głos Ci się załamał. - Martwiłam się...
- Dlaczego?
- Bo cię kocham - nachyliłaś się nad nim. - I nie zamierzam cię więcej zostawiać. Nigdy...
Pocałowałaś go lekko w czoło i wtuliłaś twarz w zagłębienie jego szyi. Jego ręka oplotła Cię w talii, a ustami musnął Twoją skroń.
- To dobrze... Kocham cię.

🌙 John -
Przeklinałaś pod nosem swoją sklerozę, kiedy kluczyłaś między sklepowymi półkami. Miałaś do kupienia jedną jedyną rzecz i oczywiście o niej zapomniałaś. Naburmuszona chwyciłaś w pośpiechu obiekt Twojego zainteresowania i szybkim krokiem ruszyłaś do kasy. Oczywiście przez swoje zdenerwowanie nie zauważyłaś mężczyzny, który wyrósł przed Tobą jak spod ziemi. Wpadłaś na niego i prawie wylądowałaś na podłodżu.
- Przepraszam - mruknęłaś i chciałaś go wyminać, ale usłyszałaś znajomy głos.
- [T.I.]?
Odwróciłaś szybko głowę w tamtym kierunku i przez chwilę zaniemówiłaś.
- Oh, John - podrapałaś się po głowie. - Miło cię widzieć...
- Ciebie również - uśmiechnął się niepewnie.
Oblizałaś nerwowo wargę i wbiłaś wzrok w swoje buty nie bardzo wiedząc co powiedzieć. W gruncie rzeczy dziwnie było Ci z nim rozmawiać po tak długim czasie. Tęskniłaś za nim i to bardzo.
- Jak zwykle zapomniałaś mleka - zaśmiał się, widząc kartonik w Twojej ręce.
Pokiwałaś z uśmiechem głową.
- Cała ja...
Podeszliście razem do kasy. Rozmowa średnio się kleiła, obydwoje byliście zestresowani. W końcu John zapytał czy nie poszłabyś z nim na kawę. Zgodziłaś się. Poszliście razem do najbliższej kawiarni. Zajęliście miejsce i zamówiliście po jednej kawie. Cały czas czułaś się lekko spięta.
- Jak ci się wiedzie? - zapytał patrząc na Ciebie lekko smutnym spojrzeniem.
Speszona założyłaś kosmyk włosów za ucho i oblizałaś wargę.
- Nienajgorzej - wzruszyłaś ramionami. - Rozglądam się za jakimś mieszkaniem bliżej uczelni...
John pokiwał głową i upił łyk kawy.
- Widziałem cię ostatnio z takim wysokim mężczyzną - powiedział jakby zawiedziony. - To twój facet?
O mały włos nie zakrztusiłaś się napojem.
- W życiu! - powiedziałaś nieco zbyt szybko. - To największy dupek na całym świecie. Pracujemy razem, ale to wszystko... A co u ciebie?
Najpierw nie odpowiedział. Wbił wzrok w swoje ręce i westchnął.
- Tęsknię - powiedział jak gdyby nigdy nic, a Twoje serce praktycznie stanęło. - Przepraszam, to...
- Ja też tęsknię, John - weszłaś mu w słowo. - Nawet nie masz pojęcia jak...
Zamilkłaś, a on również się nie odezwał. Mijały sekundy, potem minuty, a Ty wpatrywałaś się w widok za oknem. W pewnym momencie poczułaś jego ciepłą dłoń na swojej. Spojrzałaś na niego zaskoczona.
- [T.I.], kocham cię - powiedział. - I chciałbym, żebyś wróciła. Możemy spróbować jeszcze raz?

ˢᵘᵖᵉʳˡᵒᶜᵏ ᵖʳᵉᶠᵉʳᵉⁿᶜʲᵉ ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz