Rozdział 11 Zapomnieć o nienawiści

536 34 18
                                    


Czasy obecne.

~~Eren~~

Już od dłuższego czasu jedziemy pośród drzew, których gałęzie są targane przez lodowaty, porywisty wiatr. Momentami podmuchy są na tyle silne, że aż oczy szczypią.

Powoli zaczyna się ściemniać, a wiszące nad nami chmury zdają się przyspieszać ten proces. Uporczywie przemy naprzód. Mam nadzieję, że generał się już gdzieś zatrzymał i nie będziemy musieli jechać w egipskich ciemnościach. Dookoła poza hulającym wiatrem, poruszającymi się końmi oraz szelestem szarpanych liści nie słychać nic.

Las powoli zaczyna zatapiać się w ciemnościach nadchodzącego wieczoru. Przejeżdżając obok jeziora kątem oka, gdzieś w oddali dostrzegam, topornie unoszony przez powietrze zielony materiał. Mrużę oczy, aby móc dostrzec więcej szczegółów. Niestety pogłębiający się z każdą chwilą mrok, skutecznie uniemożliwia mi spostrzeżenie tam czegokolwiek.

To z pewnością peleryna jednego z naszych. Powinniśmy sprawdzić, czy żyje. Podjeżdżam bliżej kapitana.

- Kapitanie. Tam ktoś leży.

- Nie widzisz, że się ściemnia? Nie mamy czasu na zabawę w zbieranie trupów.

- A co jeśli ten ktoś żyje? - staram się go przekonać. Nie zwalniając spogląda na lewo.

- Niech ci będzie, tylko szybko.

Wszyscy skręcamy w kierunku ciała. Chciałbym, aby ta osoba żyła.

Gdy znajduję się bliżej celu, zeskakuję z konia. Powoli prowadząc konia za uzdę, zbliżam się do drobnej sylwetki leżącej na boku. Klękam tuż obok. Dotykam mokrego ramienia tej osoby. Widząc, że nie reaguje potrząsam nią delikatnie. Wciąż brak reakcji. Przekręcam tą osobę tak, żeby leżała na plecach. Kaptur delikatnie zsuwa się jej z głowy. Ciężko mi uwierzyć w to co widzę. To nieprzytomna, mokra i zmarznięta Hiroshi. Co ona tu robi? Co ważniejsze, gdzie jest jej oddział?!

Kapitan podchodzi do nas. Klęka na przeciwko mnie. Przez moment przypatruje się dziewczynie wzrokiem mówiącym: "Wiedziałem, że tak to się skończy". Kładzie dwa place na wewnętrznej stronie jej nadgarstka. Po ciągnącej się w nieskończoność dla mnie chwili, odzywa się tym swoim znudzonym tonem.

- Żyje - stwierdza, po czym odchodzi.

Zdejmuję z niej przemoczoną pelerynę. Otulam ją swoją, żeby choć odrobinę ją ogrzać. Biorę ją na ręce. Siedząc na koniu, jedną ręką trzymam lejce, a drugą mocno przyciskam do siebie dziewczynę. W trakcie jazdy odzyskuje przytomność. Zaczyna wypytywać, co się stało. Pospiesznie wyjaśniam jej, jak ją znaleźliśmy. Hiroshi momentalnie smutnieje.

***

Późnym wieczorem siedząc przy ognisku rozmawiamy na temat dzisiejszego dnia. Każdy ciekaw jest, jak to się stało, że niebieskooka leżała nieprzytomna gdzieś pośrodku lasu. Jest za dobra, żeby jakiś tam zwykły tytan, czy też odmieniec przetrwał z nią starcie. Wszyscy zasypujemy ją masą pytań. Nikt nie daje wiary jej odpowiedzią, gdyż stara się nam wmówić jakąś bajeczkę o zwykłym wypadku.

Z żalem patrzę na otuloną moją peleryną, już częściowo suchą Hiroshi. Oplata nogi ramionami, mocno przyciągając je pod klatkę piersiową. Jej włosy wciąż częściowo są posklejane wodą. W jej oczach odbijają się czerwono-pomarańczowe płomienie. Wygląda jakby próbowała coś przed nami ukryć. Pytanie, co? I dlaczego? Nie ufa nam?

Z każdym kolejnym pytaniem, po dziewczynie widać coraz większą irytację pomieszaną ze smutkiem, z dodatkiem złości, którą widać po zaciskających się na ramionach palcach. Widząc jej reakcję, szybko zmieniam temat. Jean zaczyna opowiadać jakieś dowcipy, z których śmieją się wszyscy z wyjątkiem zamyślonej Hiroshi. Po jakimś czasie odchodzi ona od ogniska, kieruje się do swojego namiotu. Niewiele myśląc biegnę za nią. Kiedy oddalamy się na większą odległość, upewniam się, że nikogo nie ma w pobliżu. Zatrzymuję szatynkę kładąc dłoń na jej ramieniu. Zaskoczona odwraca się w moją stronę.

Ukryty Demon ^^SNK^^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz