~~Hiroshi~~
Jedziemy przez las z ogromną prędkością. Świszczący w uszach wiatr zagłusza wszystko. Skupiona patrzę przed siebie, wprost na powiewającą pelerynę kapitana.
Przez całą drogę staram się nie myśleć o mojej rozmowie z Erenem, ale na staraniach się kończy. Może i bezustannie patrzę przed siebie i wydaje mi się, że nic mnie nie rozprasza, ale prawda jest taka, iż większość moich myśli wciąż krąży wokół tego zimnego wieczoru. Jego słowa od tamtej chwili odbijają się bezustannym echem w mojej głowie, nie dając mi spokoju choćby na moment. Raz to echo wydaje się być głośniejsze, a raz cichsze.
Szczerze powiedziawszy boję się każdego kolejnego dnia. Od momentu włamania do archiwów... Nie. Od czasu poprzedniej wyprawy czuję niepokój. To od tamtej chwili nawiedzają mnie koszmary. To od tamtej chwili wszystko zaczęło się sypać. Tamten dzień, gdy wpadłam do jeziora... Gdyby szkło było metaforą życia, to tamten dzień jest pierwszą znaczącą rysą, a każde kolejne takie wydarzenie tylko mnoży szramy na nim. Obawiam się, że kolejny taki dzień może sprawić, iż ten kruchy materiał rozsypie się w drobny mak.
Momentalnie przed mymi oczami pojawia się ta okropna wizja, a zaraz potem miga mi przed nimi sala sądowa wraz ze mną w samym jej środku, tuż przed sędziami.
W jednej chwili moje ciało opanowuje kompletna bezsilność.
Czym ja się w ogóle przejmuję? Niech się dzieje, co ma się dziać. Ja i tak zawisnę na stryczku, gdy tylko wrócę za mury.
Zdawszy sobie sprawę z tego jak bardzo tym razem odpłynęłam, mrugam kilkakrotnie. Zaciskam mocniej dłonie na lejcach.
Gdzieś niedaleko słychać wrony, a chwilę potem słyszę trzepot ich skrzydeł. Odwracam głowę w tamtym kierunku i orientuję się, że jestem zupełnie sama.
Ciągnę za lejce, tym samym zatrzymując konia. Spanikowana rozglądam się dookoła nawołując przyjaciół, lecz nie słyszę żadnej odpowiedzi.
Wokół mnie znajduje się wyłącznie, skąpany we mgle las, a jeszcze większej upiorności temu miejscu nadaje głęboka cisza. Nawet wiatr przestał wiać. Wszystko jakby zamarło. Żadnego dudnienia wiatru, szeleszczenia liści, tętentu kopyt, czy odzewu ptaków.
- Mikasa! Eren! - krzyczę na cały głos, który odbija się echem od licznych drzew, roznosząc go po całej okolicy.
Jeszcze przez parę sekund słyszę własny głos, a potem znów zapanowuje głucha cisza.
Nerwowo rozglądam się na boki, wypatrując najmniejszego śladu wskazującego na kierunek ich jazdy. Moje serce łomocze ze strachu, a powietrze z płuc wydycham coraz szybciej i ciężej.
Moje uszy wyłapują nieopodal jakiś szelest. Odwracam w tamtą stronę swoją głowę, ale nic ani nikogo tam nie ma!
- Ktoś tu jest?! - wypowiadam spanikowana.
Mój wierzchowiec także zaczyna się niepokoić, więc postanawiam ruszyć przed siebie. Nieważne gdzie, byle opuścić to miejsce.
Już po chwili koń przechodzi w galop. Dostrzegam jak nerwowo strzyże uszami na różne strony.
Jak widać ta ciężka atmosfera nie tylko mnie niepokoi.
Przejeżdżam jakiś niewielki odcinek, równocześnie rozglądając się na boki. Cały czas towarzyszy mi płomyk nadziei, że ich dogonię lub gdzieś dostrzegę swój oddział albo jakiś inny. Nie chcę być tutaj sama!
Na chwilę spuszczam wzrok...
- Nie - wyszeptuję do siebie, a wszystkie moje mięśnie momentalnie się napinają.
CZYTASZ
Ukryty Demon ^^SNK^^
FanficHiroshi po śmierci swojego brata - zwiadowcy, wstępuje wraz z przyjaciółką do korpusu treningowego, a potem do zwiadowców. W trakcie jednej z wypraw dziewczyna czuje, że ktoś ich obserwuje. Niedługo potem dochodzi do tajemniczego zniknięcia jednego...