Rozdział 20 Dawne uczucie

359 29 10
                                    


~~Hiroshi~~

Wstaję wczesnym rankiem. Staram się zbytnio nie hałasować, w końcu nie chcę niepotrzebnie budzić Lilki, a zważywszy na godzinę raczej nie byłaby zbytnio zachwycona tak wczesną pobudką. Niestety podczas nieporadnego zakładania buta, skacząc z kąta w kąt, niechcący wpadam na biurko, z którego spada parę rzeczy, w tym wszystkie dokumenty, które wypełniałam w nocy. Kątem oka zerkam na przyjaciółkę. Na moje szczęście ten hałas nie zrobił na niej wielkiego wrażenia i jej jedyną reakcją jest przewrócenie się na drugi boczek. Z ulgą wypuszczam powietrze z płuc. Pospiesznie układam wszystkie papiery, tam gdzie powinny być. Po śniadaniu zaniosę je kapitanowi.

Opuszczam pomieszczenie jak najciszej, by po chwili przejść w bieg i pędzić na złamanie karku w stronę kuchni, i jeszcze w międzyczasie związać włosy w kucyk. Na jednym z zakrętów nie zwalniam, a jedynie uginam nogi i sunę po podłodze, omal nie uderzając o ścianę. Przeszkodę w postaci schodów pokonuję przeskakując co trzeci stopień i cudem unikam wykoziołkowania na nich. Do celu dobiegam zdyszana, z towarzyszącymi wypiekami na twarzy. Stając w progu, zauważam, że są już wszyscy członkowie mojego oddziału z wyjątkiem kapitana. Czyli jednak się nie spóźniłam!

Siadam obok przysypiającej na krześle Mikasy, dla której najwyraźniej również jest zbyt wcześnie, żeby normalnie funkcjonować.

Przez chwilę przypatruję się pięknemu widokowi za oknem, jakim jest wschód słońca. Teraz słońce wschodzi później niżeli jeszcze parę tygodni temu z czego się niezmiernie cieszę, bo o wiele łatwiej załapać się na ten wspaniały widok.

- Jeny, czy on nie mógł wybrać sobie innej pory na te całe "prywatne narady" - pojękuje Jean, któremu powieki usilnie starają się zamknąć.

- Ta, jakby nie mógł nam po prostu powiedzieć po treningu - marudzi Eren, który także walczy ze snem.

Jeszcze przez kilka ładnych minut czekamy na kapitana, który wczoraj po treningu kazał nam tu dzisiaj przyjść o dość wczesnej porze... zbyt wczesnej. Mam tylko nadzieję, że nie przyjdzie na pięć minut przed śniadaniem, bo w takiej sytuacji wstawanie o takiej porze jest bezsensownym, nieuzasadnionym okrucieństwem, a dla takich osób jak ja choćby o minutę dłuższy sen jest niezwykle ważny.

Siedzący obok Erena Armin w pewnej chwili przegrywa walkę ze snem i kładzie swą głowę na ramieniu chłopaka. Kiedy i ja mam zamiar zamknąć oczy do moich uszu dobiega stukot wojskowych butów. Cały czas się przybliżają aż w końcu cichną. Przenoszę ospały wzrok na stojącego w progu kapitana Leviego. Nikt poza mną nie zwraca na niego zbytniej uwagi, gdyż wszystkich dopadł sen. Czarnowłosy chcąc ich obudzić, podchodzi do stolika i, trzymanymi w ręku papierami uderza z całej siły w stół, co skutkuje natychmiastową pobudką wszystkich... poza Mikasą. Kurde, ta to ma kamienny sen.

- Obudźcie ją - nakazuje Levi, patrząc zrezygnowany na dziewczynę.

Trącam ją mocno łokciem, lecz, gdy i to nie pomaga, Jean wpada na "genialny" pomysł zabrania jej szalika. Kiedy ten tylko zbliża dłoń po owinięty wokół jej szyi materiał, czarnowłosa natychmiast się budzi i w mgnieniu oka łapie nadgarstek Jeana, jednakże spojrzawszy na jego lekko wystraszoną minę, puszcza jego rękę, dzięki czemu chłopak dostaje szansę na oddalenie się na bezpieczną odległość.

- Skoro nikt już nie śpi, możemy przejść do rzeczy. - Kapitan mocno pociera palcami oczy.

- A nie moglibyśmy omówić tej kwestii na treningu, po śniadaniu? - zaspany Eren zadaje pytanie, ziewając w międzyczasie.

- Po śniadaniu mam ważniejsze rzeczy do roboty. Poza tym, treningu dziś nie ma. A teraz do rzeczy. - Odchrząkuje głośno. - Dlatego, że stosunki zwiadowców z żandarmami nie są najlepsze, dzisiaj w ramach "dnia integracyjnego" spędzicie z nimi cały dzień...

Ukryty Demon ^^SNK^^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz