Kilka lat później.
~~Otto~~
Jeszcze przed chwilą widziałem światło dnia, potem tylko spadające dookoła drewniane belki i cegły jakiegoś budynku. Poza mną pod gruzami znajduje się jeszcze pięcioro dorosłych, dwójka dzieci, którym na szczęście poza drobnymi siniakami, otarciami i atakiem paniki nic się nie stało. Pod jedną z ciężkich belek leży moja przyjaciółka... Może nawet więcej niż przyjaciółka... Próbuję zepchnąć z niej kawałek drewna, ale jest zbyt ciężki. Ona krwawi, więc jak tak dalej pójdzie to całkiem się wykrwawi.
Nie wierzę w to! Nasze pierwsze starcie i już mamy takie problemy!
Co robić? Pod wpływem uderzenia mój sprzęt stał się niesprawny! Najbardziej opanowana osoba jaką znam jest nieprzytomna! Są tu ze mną ludzie, którzy oczekują ode mnie pomocy! Nie mogę... Nie potrafię im pomóc!
W prawej dłoni mocno ściskam odłamek złamanego miecza, więc już po kilku sekundach po krawędziach zaczyna spływać krew, pozostawiając czerwone plamy na gruncie.
Co robić?!
- Otto? - Spoglądam w kierunku rannej koleżanki. Patrzy na mnie lekko przeszklonymi oczami. Rozgląda się wkoło. Po chwili, z moją pomocą, zsuwa belkę z siebie gdzieś na bok. Jest o wiele silniejsza niż na to wygląda. Kuca naprzeciw mnie, trzymając się za krwawiące miejsce. Szybko spostrzega ostrze w mojej ręce, gdzie na chwilę zawiesza swój wzrok.
- Wyrzuć to, już ci się nie przyda - mówi zdecydowanie, jednak ja nie zamierzam wyrzucać odłamka.
- Krwawisz - chcę zmienić temat.
Przypatruję jej się uważnie, a widząc ogromną ranę zastanawiam się, jak chce dalej walczyć.
- Nic mi nie będzie - odpowiada jakby taka rana to był zwykły pikuś.
Zaciąga mocniej cienkie, brązowe, skórzane, poluzowane pasy od swojego sprzętu.
- Na co czekasz? - zwraca się do mnie nie odrywając wzroku od pasów. - Wymień ostrza, wynosimy się stąd. Otto? - macha mi ręką przed oczami. - Już myślałam, że śpisz - ironizuje. Szkoda, że mnie nie jest ani trochę do śmiechu.
- Wiesz, ja... ja nie chcę umierać! - Daje mi z liścia w twarz.
- Ogarnij się, tu są dzieci - mówi chłodno.
- Chcesz umrzeć?! Jak tylko stąd wyjdziemy, o ile w ogóle, to oni rozszarpią nas na strzępy.
- Kretyn. Naszym zadaniem jest ewakuować tych ludzi.
- Znowu... Znowu to samo. Kiedy już wszystko było w porządku. Kolejny atak... - do moich oczu napływają łzy. - Nie chcę umierać, nie w ten sposób... - wyszeptuję bezsilny.
Stanowczym ruchem wbijam sobie trzymane ostrze w gardło. Wiem, jestem tchórzem! Jestem pierdolonym tchórzem!
Ostatnie co widzę nim śmierć zabiera mnie w swe objęcia, to piękne niebieskie oczy Hiroshi...
~~Hiroshi~~
- Idiota - warczę pod nosem.
Zaciskam wściekle zęby patrząc na martwego już przyjaciela. Jego krew rozbryzgała mi się na twarzy i mundurze.
Czemu zostawił mnie samą na pastwę losu? Samą w środku tego całego piekła. A żeby tego było mało jestem ranna i nie wiem, czy sama dam radę pomóc tym ludziom.
Dobra, uspokój się. Zachowaj zimną krew. Muszę zapewnić tym ludziom ochronę i przy okazji sobie.
- Dobra, jeśli nie chcecie skończyć tak jak on, to słuchajcie się mnie! - uderzam w rzeczowy ton. - Najprawdopodobniej zaraz będziemy jednymi z nielicznych, którzy pozostali w dystrykcie! Jeśli tak, to przyjdą po nas. Gdy tylko belki nad nami zostaną podniesione, macie biec w kierunku murów. Ja będę was osłaniać!
![](https://img.wattpad.com/cover/93352844-288-k348918.jpg)
CZYTASZ
Ukryty Demon ^^SNK^^
Fiksi PenggemarHiroshi po śmierci swojego brata - zwiadowcy, wstępuje wraz z przyjaciółką do korpusu treningowego, a potem do zwiadowców. W trakcie jednej z wypraw dziewczyna czuje, że ktoś ich obserwuje. Niedługo potem dochodzi do tajemniczego zniknięcia jednego...