Rozdział 27 Tęsknota - oderwane skrzydła

216 19 9
                                    


~~Sara~~

Zacieśniam mocniej dłoń na uchwycie swojej torby. Czuję powoli spływającą po policzku łzę i, mimo że idę pośród tłumu ludzi zalewającego ulicę miasta, nie wycieram jej. Nawet, pomimo że czuję na sobie wzrok większości przechodniów. Iwan zawsze mówił, że jestem paranoiczką, więc może znów mam tylko urojenia, ale jednak...

Przyspieszam kroku, aż w końcu przechodzę w bieg. Zatrzymuję się dopiero w jakiejś mniej zatłoczonej uliczce, gdzie nie ma prawie nikogo. Przemierzam ulice rodzinnego miasta, powłócząc nieprzytomnie noga za nogą, cały czas mając wzrok zwrócony na bruk, na którym malują się rozciągnięte cienie mieszkańców i budynków.

Od powrotu z wyprawy nie mam na nic siły. Nie jem. Nie śpię. Nie rozmawiam z nikim.

Mój świat stracił wszystkie kolory. Wszystkie wyblakły. Niegdyś żywe i wspaniałe, teraz są szare i nijakie.

Jak ja powiem rodzicom o śmierci Iwana? Jak oni to zniosą?

Staję przed drewnianymi, solidnymi drzwiami domu znajdującego się w jednej z najcichszych dzielnic. Światło zachodzącego słońca oświetla moje plecy, dzięki czemu zaschnięte łzy na twarzy pozostają bardziej w cieniu.

Nie chcę tu być.

Ściskam mocniej obie dłonie na na uchwycie, zaciskając jeszcze przy tym powieki i zęby. Potrzebuję chwili na poukładanie sobie wszystkiego w głowie oraz wyciszenie. Łzy przez cały ten czas natarczywie chcą móc znów płynąć, ale chcę pokazać rodzicom, że jestem silna, że już nie jestem tak płaczliwym dzieckiem... Ivan nie chciałby, żeby ktoś po nim płakał. Często to powtarzał po śmierci dziadka, gdy wszyscy chodzili przygnębieni. Radosny i pewny siebie - kompletne przeciwieństwo mnie.

W końcu otwieram oczy, po czym unoszę rękę i zbliżam ją do drzwi, lecz w ostatniej chwili ją zatrzymuję. Waham się. Walczę z myślą o natychmiastowej ucieczce i wyjściu naprzeciw wyzwaniu, jakim jest rozmowa z mamą oraz tatą.

Pukam. Odciągam dłoń. I ze strachem w sercu czekam aż ktoś otworzy.

Po paru sekundach, które wydają się całymi godzinami, słyszę przekręcany w drzwiach klucz, a chwilę później w progu staje zapłakana mama. Przez moment przypatruje mi się, jakby nie mogła uwierzyć, że ja, to ja. Potem zamyka mnie w mocnym uścisku.

- Mamo. - Odsuwam się od niej. - Iwan... on nie... - spuszczam wzrok w dół, zalewając się łzami. Ostatnie słowo zupełnie nie może mi przejść przez gardło.

- Wiem - wyznaje, głaszcząc mnie po głowie i pozwalając skapywać swym łzom na moje włosy.

~~Hange~~

Światło zachodzącego słońca wpada przez zamkowe okna, sprawiając, że każda rzecz, na jaką pada przybiera weselsze, cieplejsze kolory. W tych złocistych łunach dostrzegam swawolnie tańczące drobinki kurzu.

Ciężko wzdycham, kiedy przypominam sobie, jak jeszcze niedawno szłam tędy z Levim. Znając jego obsesję na punkcie brudu, zrobiłby teraz zniesmaczoną minę i poskarżył się na panujący tu nieporządek. Choć on, pewnie określiłby to mianem "syfu".

Idę dalej. Wychodząc zza rogu, zastaję taką samą scenerię, jak przed momentem. Tylko tym razem w korytarzu znajduje się więcej ludzi. Niektórzy stoją, opierając się o ścianę i rozmawiając. Inni idą spokojnie korytarzem. Jeszcze inni biegną zdenerwowani czymś. Przechodzę pomiędzy nimi, a kiedy dochodzę do drzwi gabinetu Erwina, spoglądam z powrotem na pusty korytarz. Najwyraźniej moja wyobraźnia chce bym wierzyła, że jest jak przed wyprawą.

Ukryty Demon ^^SNK^^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz