Po co miałabym dać sobie pomóc skoro tego nie chciałam. Nie chciałam zdrowieć. Nie chciałam, żebym był przy mnie ktokolwiek oprócz niego. Chciałam mieć GO przy sobie. Do szczęścia nie potrzebowałam nikogo innego. Nie chciałam pieniędzy czy jak to typowe gimbusy w tym wieku fejmu(?!). Nie chciałam mieć najlepszego iPhone czy najnowszych ciuchów które właśnie uszył jakiś projektant którego wszyscy "znają". Chciałam mieć tylko przy sobie kogoś kto mnie szczerze kocha. Tylko. Myślałam że to nie jest dużo. Jednak nadzieja matką głupich. Co mogłam zrobić? Mogłam tylko odejść ze świata w którym tak naprawdę nikomu nie byłam potrzebna. Rafał i jego przyjaciółeczka odwrócili się bo podobno chciałam jej odbić chłopaka. Słucham?! Idiotkę będą ze mnie robić. W sumie każdy zawsze chciał pokazać gdzie jest moje miejsce. Chcieli mnie poniżyć. Nigdy nie dałam sobie pluć w twarz. Chyba że chodziło o niego. Mógł mówić mi że jestem dziwką, że nie można mi ufać i powinnam już dawno leżeć w grobie. A ja posłusznie przytakiwałabym głową. Mimo tego co działo się wewnątrz mnie nigdy się nie złamałam. Zawsze plakalam w łóżku lub na dachu. Nigdy nie pozwoliłam sobie na to, aby ktokolwiek widział moje łzy. Nigdy.
Czas iść na oddział. Moje ręce się trzęsły a w mojej głowie miałam tysiące myśli. A jedna z nich było; znów zawiodłam rodziców. Niestety nie mogłam tego już zmienić. Może to oni tak naprawdę powinni zaakceptować to, że nie chce żyć i mogli dać mi odejść. Tata złapał za moją walizkę która przywiozła mi mama a ja wzięłam w dłonie kołdrę i poduszkę która została zabrana z mojego łóżka w którym codziennie przez 13'naście lat zasypiałam. Mimo szpitalnego zapachu wciąż czułam woń mojego domu. To tylko kołdra. Nikt nigdy nie zwróci na nią uwagi mimo tylu łez które w nią wylałam. Mimo kopania jej i bicia w nią gdy nie miałam siły. To tylko kołdra. Pierwszy raz wyszłam z sali od dwóch tygodni. Zobaczyłam że przez cały czas byłam w izolatce i byłam na kamerach. Gdy wyszłam z oddziału zobaczyłam ogromne wnętrze szpitala. Miało chyba siedem pięter jednak nie jestem w stanie policzyć. Cały był zielono biały a każda barierka była oszklona. To było przyjemne miejsce. Jednak po chwili weszłam na oddział psychiatryczny zamknięty. Zobaczyłam wiele osób w podobnym do mnie wieku ubranych w codzienną odzież smiejacych się wygłupiających itp. Dziwne się czułam. Miałam na sobie piżamę i wyglądałam przy nich jakbym właśnie wybiegła z sypialni. W sumie jesteśmy w psychiatryku więc co mam więcej powiedzieć. Osobiście nie nawidze jak ktoś tak nazywał to miejsce. Ciągle czułam na sobie wzrok wszystkich którzy znajdowali się na tzw. Trumnie. Za jakąś pielęgniarka skierowałam się z tata do pomieszczenia w którym była waga jakiś fotel leki i jakieś inne lekarskie rzeczy. Sprawdzili moja wagę, wszystkie przedmioty które miałam, przeszukali moje ubrania, zabrali telefon a następnie kazali się zapoznać z regulaminem. Wszystko tak jak się spodziewałam w takim miejscu. Zaprowadzono mnie do mojego nowego pokoju. Weszłam przez ogromne szare drzwi w których była o połowę mniejsza szyba. A raczej przezroczysty plastik. Do każdego pokoju prowadziły takie same drzwi. Zobaczyłam trzy łóżka trochę się krzywiąc bo zaczynałam dostawać okropnego stresu. Bałam się jak mnie ocenią, wyglądam okropnie. Od razu poszłam się umyć do łazienki która mi otworzono ponieważ są one na cały dzień zamykane i korzystamy z toalety znajdującej się na korytarzu. W pomieszczeniu tak jak myślałam NIE ma lusterka. W żadnym pomieszczeniu nie ma lusterka. Nawet niczego ostrego! Jest prysznic, kibelek i mała umywalka. Nie ma tu kamer jednak na korytarzach oraz w pokojach są. Myłam się ciągle trzęsąc się ze stresu przed innymi. Gdy wyszłam zobaczyłam jakąś dziewczynę leżąca na łóżku i kołyszącą się na boki. Miała piękne długo brązowe włosy a jej oczy były groźne. Patrzyła na mnie jednak dość przyjaźnie. Nie zwracałam na to uwagi jednak po chwili się odezwała
- Hej jestem Kamila
- Ola - podałam rękę a ona ją uscisnęła
- To jak tu trafiłaś?
- Em.. J-Ja no ten.. - jąkałam się i skończyłam na tym
- Dobra nie chcesz to nie mów... - i tak dalej opowiedziała mi całą swoją historię
- Przykro mi z tego powodu - czułam smutek z powodu tego co ją spotkało
- Luz mam nadzieję że niedługo powiesz mi coś o sobie
Uśmiechnęła się i wyszła a ja usiadłam na swoim łóżku podkulając nogi i kładąc na nich brodę. Patrzyłam przed siebie na oba łóżka. Czy ta cała Kamila będzie ze mną mieszkać? Hmm wydaje się nawet spoko. Siedziałam tak chyba do kolacji bo potem przyszła po mnie pielęgniarka i kazała mi iść na kolację. Nie chciałam jednak nie było mowy, że nie idę. Zaprowadziła mnie a ja zobaczyłam ogrom ludzi których nie znałam. Od razu chciałam się wycofać iść do pokoju i sobie popłakać. Nigdzie nie było miejsca a ja stałam jak osłupiona w miejscu. Po chwili jakaś rudo-złoto włosa dziewczyna o średnich wzrostach wstała z tyłu stołówki ze swojego krzesła i krzyknęła że już robi mi miejsce. Podziękowałam jej cicho i mimo tego że nogi się pode mną uginaly przeszłam za plecami kilkunastu osób po krzesłach. Usiadłam i tak naprawdę nie wiedziałam co mam robić ponieważ leżały pojedyncze talerze na których leżały kromki chleba posmarowane masłem i jakaś szybka która wyglądała jakby zaraz miała wstać i iść się powiesić. Jakaś dziewczyna podsunęła mi ten talerz i powiedziała, żebym się poczęstowała. Wzięła kanapkę i powoli zjadłam przypatrując się wszystkim uważnie.. Każdy wyglądał jak typowy nastolatek.. Były też anorektyczki i bulimiczki.. mimo wszystko wyglądały bardzo przyjaźnie.. chciałam ich poznać bliżej..
Przez kolejne 3 dni siedziałam tylko na łóżko do nikogo się nie odzywalam.. czytałam książki.. dziewczyny z pokoju i poza próbowały mnie jakoś poznać były szalone, niepowtarzalne.. ja nie chciałam się otworzyć.. i tak siedziałam i czytałam, czytałam i czytałam.. przekręcając kartki bez sensu..
CZYTASZ
stronger than you
Teen Fiction13'nasto letnia dziewczyna zakochuje się szczęśliwie, z nieszczęśliwym zakończeniem całej miłości. Popada w depresje, ma myśli i próby samobójcze której doprowadzają do katastrofy w życiu nastolatki, zmienia się coś czego już nigdy nie cofnie. Co ta...