Rozdział XII ~ Kłamstwa i tajemnice

736 38 9
                                    

Nursen pov

Niemal biegłam przez złotą drogę chcąc jak najszybciej przekazać Muradowi radosne wieści. Myślałam sobie, że jeśli tylko urodzi się książę, sułtan weźmie ze mną ślub, a wtedy razem będziemy rządzić światem. Nie myślałam zbytnio o Yasemin, czas księżniczki powoli dobiega końca i to ja zajmę jej miejsce w sercu władcy.

- Powiedzcie sułtanowi, że przyszłam - oznajmiłam strażnikom.

- Nie możesz teraz wejść, sułtan rozmawia ze swoim szambelanem.

-  Ale to bardzo ważne - nie chciałam dać za wygraną.

W tym samym momencie drzwi się otworzyły i wyszedł Salim aga. Szambelan był przystojnym mężczyzną, wciąż jeszcze młodym i zawsze w dobrym nastroju. Czasem z nim rozmawiałam kiedy przypadkiem spotykaliśmy się na korytarzu. Moje nowe imię oznacza dająca światło, dlatego mężczyzna żartobliwie nazywał mnie słoneczkiem, ja zaś jego niedźwiedziem, bo był szeroki w ramionach i często chodził w czarnym płaszczu ozdobionym futrem. Teraz skłonił głowę i uśmiechnął się do mnie.

- Proszę, możesz wejść, ale muszę cię ostrzec. Nasz władca nie jest dzisiaj w dobrym humorze. - zciszył głos do szeptu.

- Coś się stało?

- Problemy państwowe, janczarzy się nudzą, nic nowego - wzruszył ramionami. - Poradzimy sobie z tym. Nie rób takiej smutnej miny, nie pasuje do twojej urody, a ja liczę, że po spotkaniu z tobą, sułtan przestanie mnie o wszystko oskarżać - zaśmiał się cicho.

- Na pewno tak będzie - uspokoiłam go i położyłam rękę na brzuchu.

Salim spojrzał na mnie z dumą.
- Wspaniała nowina, moje...

- Szambelanie, może sam powinieneś założyć harem zamiast chodzić za moimi kobietami? - Murad stanął w drzwiach z założonymi rękoma i nie wyglądał na zadowolonego z faktu, że Salim ze mną rozmawiał.

- Wybacz panie, szedłem właśnie uzupełnić dokumenty i...

- A więc idź zanim się rozmyślę i zetnę ci głowę.

Szambelan ukłonił się szybko, pobiegł i zaraz zniknął za zakrętem.

- Chodź Nursen, powiesz mi o czym z nim rozmawiałaś.

Weszliśmy do jego komnaty, Murad usiadł za biurkiem, zmierzył mnie wzrokiem i widziałam, że jest  zdenerwowany. Trzeba było zignorować tego Salima...
Myślałam jak tu zejść na temat dziecka, ale nic nie przychodziło mi do głowy i zaczęłam bawić się palcami.

- Słucham co ci powiedział mój szambelan?

- Nic takiego, narzekał trochę na janczarów. - wyjaśniłam obojętnie i nagle wpadłam na pomysł. - A co? Mój władca jest o mnie zazdrosny? - uśmiechnęłam się przymilnie i zamrugałam oczami.

- Nursen... - w głosie Murada zabrzmiała ostrzegawcza nuta po czym wstał, podszedł do mnie i chwycił za nadgarstki. - Nie chcę żebyś się do niego zbliżała, obiecaj mi to.

Pomimo bolesnego uścisku nadal się uśmiechałam.

- Nie masz powodu do zazdrości, mój panie - przesunęłam jego rękę na brzuch. - Będziemy mieli syna.

Obserwowałam jak na twarzy Murada maluje się zaskoczenie, a potem radość. Chwycił mnie za ramiona i zakręcił w kółko, a potem pocałował.

- Uszczęśliwiłaś mnie Nursen, oby Allah dał nam następcę tronu.

- Amen.

- Zostań ze mną, zjemy razem obiad.

Usiedliśmy na miękkich poduszkach, a tymczasem słudzy zaczęli przynosić jedzenie. Nagle wśród nich zauważyłam rodowłosą dziewczynę, której nigdy wcześniej nie widziałam.
Na pewno nie mogła być nałożnicą, bo była ubrana zbyt skromnie.

Sułtanka NursenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz