Rozdział X ~ Marzenie

966 50 8
                                    

Nadire poszła do swojego synka, a ja wróciłam do mojej komnaty. Odetchnęłam z ulgą, bo na szczęście nie było tam Mahperi. Nie wiedziałam dlaczego, ale miałam jakieś niepewne odczucia co do niej. Musiałam znaleźć kogoś godnego zaufania, przecież sama tutaj zginę. Jednak to będzie trudne patrząc na to, że raczej każda z tych dziewczyn mnie nienawidzi. Czułam się bardzo samotna. Nie wiedziałam co robić, czy powinnam iść do sułtana czy zaczekać aż sam mnie wezwie. Wolałam tę drugą opcję, bo gdyby pierwsza doszła do skutku musiałabym go przepraszać, a jeszcze nie obmyśliłam planu co zrobić żeby mi wybaczył. Ale nie mogłam przecież czekać w nieskończoność. Czy on za mną nie tęskni? A może już zapomniał, a ja naiwnie myślałam, że mnie kocha? Boże pomóż, co robić...

Następnego dnia Mahperi obudziła mnie wcześnie rano.

- Twoja przyjaciółka wyjechała z pałacu. Pomyślałam, że chciałabyś wiedzieć.

- Jak to? Dlaczego nikt mi nic nie powiedział? Muszę się dowiedzieć gdzie ją odesłali.

- Nawet nie próbuj- zagroziła. - Najlepiej w ogóle o niej nie wspominaj. Teraz powinnaś zadbać o siebie.

- Jakim prawem mówisz mi co mam robić?! Chcę tylko wiedzieć czy jest bezpieczna.

- Uspokój się, bo jestem tutaj żeby ci pomóc.

- Chyba oszalałaś, myślisz, że ci uwierzę?

- Sułtanka Nadire, znasz ją może? - zapytała. - Przyznaję, okłamałam cię. Nie uciekłam z domu i nie mieszkałam na ulicy. Byłam jej służąca, zanim wyszła za mąż. Przyjaciółką i powiernicą sekretów. Później po prostu zamieszkałam w haremie, bo Nadire chciała wiedzieć co dzieje się w pałacu. Udawałam, że jestem faworytą władcy, aby do ciebie dotrzeć. Wszystko było ustawione. Wspólnymi siłami doprowadzimy cię na sam szczyt, ale zacznij w końcu współpracować. Mnie możesz ufać i nikomu innemu.

- Mówisz o zaufaniu, a sama mnie okłamałaś. - oznajmiłam, bo nadal nie wierzyłam w jej słowa.

- Zrobisz co uważasz, ale wiedz, że mnie potrzebujesz. Dotychczas słabo sobie radziłaś, więc będę ci służyć i pomagać.

- Dobrze, niech tak będzie. - zgodziłam się w końcu.
Nie miałam innego wyjścia, zostałam całkiem sama w tym pałacu i potrzebowałam kogoś kto zna dobrze to miejsce i ludzi.

W porze obiadowej Mahperi powiedziała, że zjemy dzisiaj razem z dziewczynami z haremu.

- Ale dlaczego? One mnie nie znoszą.

- Będą cię lubić, jeśli zobaczą w tobie normalnego człowieka, a na razie zachowujesz się jak jakaś bogini. Ubierz normalną suknię, zwiąż ładnie włosy i pokaż im, że jesteś taka jak one.

- Mam wyglądać jak zwykła niewolnica?! - wykrzyknęłam.

- Ależ nie! Masz wyglądać jak faworyta, do której szczęście się uśmiechnęło a ty wcale się tego nie spodziewałaś. Znasz w ogóle takie słowo jak skromność? Spróbuj trochę okiełznać swój buntowniczy charakter, uśmiechaj się, rozmawiaj.

- Spróbuję - westchnęłam.

Zeszłyśmy razem ze schodów i od razu wszystkie dziewczęta spojrzały na mnie zaciekawione. Czułam się strasznie dziwnie, ale usiadłam razem z nimi i uśmiechnęłam się delikatnie. Wkrótce przyniesiono jedzenie i szerbet. Starałam się jak mogłam, rozmawiając z Hatice i Esmą, które siedziały najbliżej mnie. Najchętniej wróciłabym do swojej komnaty, ale pamiętałam co mówiła Mahperi. Wszystko było dobrze, ale nagle w haremie pojawiła się Ayse. A skoro nie było jej tak długo, mogło to oznaczać tylko jedno...

Sułtanka NursenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz