Rozdział XI ~ Jeden to za mało

771 37 3
                                    

Po około trzech tygodniach oznajmiłam Mahperi, że nie dostałam miesięcznej przypadłości i to musi coś znaczyć.

- Oh to wspaniała wiadomość - ucieszyła się. - Zaraz  pójdę po akuszerkę - oznajmiła i wybiegła z komnaty.

Po chwili przyszła jakaś staruszka, która kazała mi się położyć i rozpoczęła badanie. Nie wiem jak długo leżałam patrząc w sufit i modląc się cicho, ale w końcu kobieta przekazała mi radosne wieści.

- Gratuluję, jesteś w ciąży.

- Daj Boże żeby był to chłopiec- uśmiechnęłam się i pogłaskałam brzuch. - Chcę żeby wszyscy się o tym dowiedzieli. Mahperi zapłać tej kobiecie i rozdaj w haremie szerbet i lokmę. Niech dziewczęta mają trochę radości. Żałoba trwa już zbyt długo, ten pałacu zmieni się niedługo w grobowiec- westchnęłam.

Odkąd prawie dwa tygodnie temu do Stambułu przyszły wieści, że król Hiszpanii nie żyje, z szacunku do Yasemin, Murad ogłosił żałobę. Księżniczka nosiła czarne suknie, i przybrała twarz wyrażającą głęboki smutek z powodu śmierci ojca. Mahperi tylko kręciła głową z niedowierzaniem gdy tylko usłyszała nowe plotki z haremu. - Wszyscy mówią, że przeżywa ciężkie chwile. Podobno siedzi w komnacie i nikogo do siebie nie dopuszcza, jednak ja w to nie wierzę. - mówiła.

- Okaż trochę współczucia- powiedziałam jej wtedy. - Straciła przecież bliską osobę.

- Przecież ona go nienawidziła. Mówiła, że ją sprzedał za kawałek ziemi. Nawet żadnych listów nie pisała, nie tęskniła. Odkąd tutaj przyjechała jej celem był tron osmanów, zamiast hiszpańskiego rzecz jasna - wzruszyła ramionami. - Ona nadal nie pogodziła się z tym, że Imperium nie może rządzić kobieta. Murad jest władcą, a Yasemin piękną ozdobą u jego boku.

Nie skomentowałam jej słów, bo wciąż nie dowierzałam, że księżniczka może być zupełnie pozbawiona uczuć. Postanowiłam teraz skupić się na dziecku, które nosiłam pod sercem. Oh jakże bym chciała, aby to był chłopiec. Zostałabym wtedy sułtanką, a Ayse już nigdy nie będzie na równi ze mną.

Po południu, gdy właśnie miałam wyjść na spacer, drzwi komnaty nagle się otworzyły i weszła sułtanka Safiye razem z dwoma służącymi, a ja ukłoniłam się przed nią. Sułtanka podeszła bliżej i chwyciła mnie za ramiona, a na jej twarzy ukazał się promienny uśmiech.

- Gratuluję Nursen, słyszałam dobre wieści. Oby Bóg dał nam kolejnego księcia.

- Amen. Bardzo chciałabym dać sułtanowi następcę tronu - uśmiechnęłam się lekko.

- Tak, tak kto by nie chciał - mruknęła i zmieniła temat. - Pomyślałam, że przyda ci się pomoc dlatego mam dla ciebie prezent. Melike i Verda będą odtąd do twojej dyspozycji - rzekła przedstawiając mi dwie dziewczyny, które przyszły razem z nią.

- Nie widziałam ich wcześniej. - stwierdziłam przyglądając im się. Uznałam, że musiały być niewiele straszne ode mnie o ile nie w tym samym wieku. Obie miały jasne włosy i piwne oczy. Były lekko zawstydzone i niecierpliwie przestąpywały z nogi na nogę jakby czekając czy przyjmę je do siebie.

- Przyjechały zaledwie kilka dni temu. Nowy nabytek prosto z Grecji, czyli twojej ojczyzny. Wiedzą co mają robić, gdyż zostały przeszklone przez Cennet i Ali agę. Oczywiście jeśli nie spełnią twoich oczekiwań możesz je wyrzucić z pałacu, mnie jest wszystko jedno.

- Dzie... Dziękuję - wykrztusiłam i to były jedyne słowa jakie zdołałam powiedzieć. To było zaskakujące z jaką łatwością Safiye mówiła o ludziach jak o towarach na targu.

- Niech ci dobrze służą. Muszę już iść, dbaj o siebie i dużo odpoczywaj.

- Dobrze Valide, jeszcze raz dziękuję - powiedziałam na odchodne i patrzyłam jak zamykają się za nią drzwi.

Sułtanka NursenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz