2

1.6K 51 1
                                    

Ubieram się właśnie aby pojechać do starego budynku na obrzeżach Sydney. Ethan zebrał wszystkie dowody i na ich podstawie myśli, że 15 latek jest, albo w tym budynku, albo w starym zamku, w którym omal mnie i Hemmings'a nie zabili. Możliwe też, że ma go gang tego całego Nathan'a, o którym mało wiemy.

Gdybym miała taką misję i byłaby tu Lili to pewnie bym z nią tam pojechała. Nie to, że żałuję, że jej tu nie ma, ale byłyśmy zgranym duetem.

- Idziesz czy masz zamiar siedzieć na dupie i pozwolić aby chłopak umarł? - spytał Ethan, który już zszedł na dół przyszykowany.

- Spokojnie. - wzięłam od niego broń i załadowałam ją.

- Ruszaj się. - wyszedł z domu i zapewne poszedł do auta.

- Uratujemy go. - powiedziałam do siebie.

Włożyłam broń do paska przy łydce i wyszłam zamykając dom. Tak, nie zmieniłam się pod tym względem. Cały czas chowam broń, w tych samych miejscach.

Wsiadłam na miejsce pasażera, a Ethan jak poparzony ruszył. Przejechaliśmy przez pół miasta i zaparkowaliśmy obok starego budynku. Budynek jak budynek. Jest z czerwonej cegły na której jest mech. Okna zostały wybite, ale nie wszystkie, a wchodzi się tam starymi drzwiami, które niestety są zamknięte na kłudkę.

- Spróbuję ją rozwalić. - stwierdził Ethan mierząc, w kłudkę końcem broni.

- Nie. - zatrzymałam go ręką. - Mam lepszy pomysł. - wkazałam palcem drugiej ręki wybite okno.

- Jak masz zamiar tam wejść? - spytał patrząc na okno.

- Widzisz to drzewo? - wskazałam palcem na drzewo, na które z łatwością można wejść.

- Dobra to chodźmy. - poszedł, w stronę drzewa.

Wszedł na drzewo i zaczął mnie wołać. Ja w tym czasie patrzyłam na jakiś znak, który był powieszony pare drzew dalej. Wisiał na dużym dębie i dosyć wysoko.

- Dobra, idę! Miałam zwiechę.

Weszliśmy na drzewo, a po chwili powoli Ethan wszedł na stary parapet okna.

- Spadniesz Ethan. - stwierdziłam gdy stał na parapecie i patrzył w dół.

- Raz się żyje.

Wskoczył do środka, a ja zaraz po nim stanęłam na parapet i skoczyłam na jakąś szafkę, a później na podłogę. Zaczęliśmy się rozglądać. Stare meble, pajęczyny, jakiś nóż, śmieci. Nic ciekawego.

- Naomi! Chodź tu! - Ethan krzyczał z drugiego końca budynku.

Jak najszybciej poszłam do Ethan'a.

- Co? - po moim pytaniu wskazałam palcem na jakieś przejście do, tak myślę piwnicy. Założył ręce na biodra. - Wchodzimy?

- No rejczel. - wzięłam nóż do ręki i weszłam jako pierwsza. - Kufa ile tu pajęczyn. - powiedziedział Ethan idąc obok mnie i rozgarniając białe nici.

- Co się dziwisz to stary budynek. - powiedziałam.

Po chwili zauważyliśmy drzwi. Stare, brązowe i rozwalone drzwi, które były zamknięte. Postanowiłam, że zniżę się do poziomu podłogi i zobaczę przez szparę między drzwiami, a podłogą czy coś tam jest.

- Co robisz? - szepnął mój przyjaciel.

- Szukam. - również szepnęłam - Tam coś jest, albo raczej ktoś. Leży na podłodze. Chyba nieprzytomny.

- Wchodzimy na trzy? - spytał wyciągając broń.

- Oprócz chłopaka może ktoś tam być. - stwierdziłam. - To ryzykowne.

Nagle usłyszeliśmy dużo kroków. Pare osób schodziło po schodach.

- Kurwa, wchodzimy. - zdecydowałam szybko i kopnęłam drzwi.

Weszliśmy, a naszym oczom ukazał się szatyn, którego szukaliśmy. Niestety był okaleczony, a na stole niedaleko chłopaka leżały narzędzia, którymi mu to robiono. Było widać po śladach krwi. Nie chciałabym znaleźć się na jego miejscu.

- Zamknij drzwi i schowajmy się za nimi. - rozkazałam Ethan'owi w panice.

W mig zamknął drzwi i oparliśmy się o ścianę za drzwiami. Pare sekund później wszedło tu pare osób. Na szczęście nie zamknęli drzwi.
Oby nas nie znaleźli bo kryjówkę to my słabą mamy.

- Chłopak się wykrwawi, w końcu. Potrzebujemy go. - stwierdził jeden.

- To nie ruszajcie gnojka więcej. - stwierdził drugi.

- Przyjdę do niego jak się obudzi. Opatrzę go. - odparł inny.

- Nie. Suka da okup to dopiero go opatrzysz. - warknął któryś.

Czyli zależało im tylko na okupie.

- A jak nie da? - zapytał jeden z nich.

- To odbije się to na chłopaku. - zaśmiał się jak psychopata.

Popatrzyliśmy się z Ethan'em na siebie. Mamy dwie opcje. Wyjść zza drzwi i szybko ich zabić, albo zabrać chłopaka gdy wyjdą.

- Zabierzemy go gdy wyjdą. - Ethan szepnął mi na ucho. Kiwnęłam głową na tak.

- Nie możemy go już zabić? I tak się nie dowie, że żyje, a kasę nam wpłaci. - powiedział jeden z nich przesuwając coś. Zaskrzypiało cholernie głośno.

- Przestań pierdolić. Idziemy do wozu. Czekają na nas. - skarcił jeden drugiego.

Dlatego, że byliśmy za drzwiami nie było ich widać, a i mi, i Ethan'owi życie było naprawdę miłe.

Gdy porywacze wyszli i zamknęli drzwi po cichu podeszłam do chłopaka. To samo zrobił Ethan. Sprawdziłam chłopakowi tętno, żył. Niestety coś mi mówiło, że nie długo.

- Ethan słabo wyczuwalne tętno. - powiadomiłam chłopaka, który rozglądał się po sali kata.

- Trzeba go...

- Ręce do góry! - Ethan nie skończył, ponieważ do pomieszczenia wbiło pare osób.

- Skąd wy tutaj...

---------

Robię maraton! a co mi tam! 😍

Jak wam podoba się nowa Naomi? ;D

W mediach Ethan ;)

Kocham ;**

~Rozdział poprawiony~

Aby było tak jak dawniej #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz