33

1.1K 50 7
                                    

Cała przemoczona czekałam na nich już ze dwie godziny jak nie lepiej. Z godzinę temu zaczęło padać. Jest zajebiście.

Nie, zajebiscie będzie jak ich poturbuje!

Przejade ich traktorem.

Ostatni raz idę sama do Mike'a. Następnym razem idę w piec osób jak nie lepiej bo mój braciszek ma wspaniale pomysły. Wkurzona do potęgi n poszłam chyba już piąty raz do budki telefonicznej i zaczęłam szukać monety. Nie ma. Super.

Wyszlam z budki trzaskającym drzwiami, a ze stacji benzynowej wybiegl jakiś koles.
- Mogłaby Pani nie trzaskać drzwiami? - spytał.

- Weź się koles odwal.

- Chodź - pociągnął mnie za rękę i wprowadził do stacji.

- Ej, zostaw... Ale tu ciepło - powiedziałam z lekkim usmieszkiem.

- No mogłaś wcześniej pomyśleć aby do mnie przyjsc - powiedział przeczesujac mokra grzywke. - Przyniosę Ci koc i coś do picia.

Chłopak był całkiem ładny. Ciemny blondyn z niebieskimi, prawie fiolkowymi oczami. Był wyższy ode mnie i pewnie tez starszy.

- Długo tu pracujesz? - spytalam.

- Od dzisiaj - zachichotał podając mi herbatę, a następnie przykrył mnie kocem. - Cały czas mam nowa prace.

- Dlaczego? - powiedziałam odrywając się od ciepłych oporów herbatki.

- Bo cały czas mnie wywalaja- zasmial się.

- Czyli do grzecznych nie nalezysz- stwierdziłam.

- No nie.

- Jak Ci na imię? - spytalam siadajac na krzeselku, które mi podsunal.

- Emil, mówią do mnie Im, Em. Mów jak chcesz - powiedział siadając obok mnie.

- Ja jestem Naomi, mów do mnie Nao - stwierdziłam.

- Okay Nao, powiedz mi dlaczego moklas na dworze i skąd się tam znalazlas? Sam tu autem przyjeżdżam.

- Jestem tu bo mój głupi braciszek do tego najwyraźniej z kumplami wpadł na pomysł aby mnie wyrzucić z campnigu i zostawić na jakimś totalnym zadupiu.

- Dlaczego nie weszlas i nie spytałeś czy możesz przesiedziec tego deszczu? - spytał.

- Nie lubię się narzucac- stwierdziłam.

- Fajne masz włosy - powiedział biorąc pasmo moich różowych włosów do ręki.

- Ty oczy masz takie magiczne. Takie podchodzace pod fiolki - stwierdzilam.

- Dużo osób mi tak mówi - zasmial się i podszedł do kasy aby obsłużyć przyjezdnego.

- Emil, daleko stąd jest najbliższe miasto? - spytalam.

- Jakieś pól godziny drogi, a co?

- Pewnie pojechali do jakiegoś hotelu, a o mnie zapomnieli.

- Jakby co to możesz przenocowac u mnie. Mam stąd 10 minut - zaproponował i usiadł obok mnie.

- Naomi, szukałem Cię - do pomieszczenia wpadł Luke.

- Trzeba było mnie nie wyrzucac na zbity ryj - warknęłam.

- To Twój brat? - spytał Im.

- Nie, chłopak. - odpowiedziałam oddając mu koc.

- Kto to jest? - spytał Luke.

- Eh, Emil to Luke, Luke to Emil.

- Idziemy - powiedział biorąc mnie za rękę.

- Czekaj - powiedziałam i podbieglam do Emil'a przytulajac go i dziękując. Nalezy mu sie - Dobra, możemy iść.

Po chwili weszlam do campery, w której było totalnie ciemno.

- W chowanego sie bawicie, ze zagaszacie swiatla? - spytalam, a później zaswiecilam światło.

- Wszystkiego Najlepszego! - krzyknęli chórem.

- Ta, dzięki - powiedziałam i wyciagnelam z walizki Luke'a nowa koszulkę. Lubię je.

- Nie cieszysz sie? - spytał Mike gdy przebralam przy nich koszulkę. W tamtej było mi strasznie zimno bo była mokra.

- Jezeli ktoś cię zostawia na środku jakiegoś zadupia, a Ty dzwonisz, mokniesz na deszczu, a później tracisz hajs na głupie wydzwanianie do braciszka to nie, nie cieszysz sie - powiedziałam poważnie.

- Kupilismy tort i prezenty- powiedział Ashton wchodząc do pomieszczenia. W camperze były trzy pomieszczenia. Kuchnia, łazienką i sypialnię połączona ze stolikiem, który rozkładał sie na jedno wielkie lozko.

- Urodziny mialam chyba z miesiąc temu - powiedzialam.

- Tak, ale chcieliśmy Ci zrobić przyjemnosc, bo nie mieliśmy okazji Ci ich zrobić - wytłumaczył Luke.

- Mogliscie mnie nie zostawiać na tej chujowej stacji - powiedziałam i polozylam sie na łóżku.

- Naomi... - zaczal Ashton.

- Nie - zaslonelam zaslonke.

- Mike idioto! - uslyszalam krzyk, a później odlecialam do krainy Morfeusza.

Gdy jutro rano będziemy już w Seattle rozpakuje sie i pójdę sie przejść sama. Później nie pójdę na ich koncert. Niech im tez będzie przykro. Co mi tam.

Nigdy bym nie zostawiła przyjaciela, a coś gorsza siostry na pierwszej lepszej stacji benzynowej, a później przyjechała po ta osobę za trzy godziny.

*** rano ***

Obudzil mnie SMS. Od...

Eth 😘: Jak tam wyjazd?

Ja: Jak na razie dopiero wstalam. Najwyraźniej pierwsza.

Eth 😘: Wszyscy zdrowi?

Ja: Tak, nikomu nic nie jest. Jeszcze xdd

Eth 😘: Jeszcze? Co jest mała? 😱

Ja: Opowiem jak wrócimy, oki? 😉

Eth 😘: Oki, na razie.

Jest godzina 8:00, a my jesteśmy już w Seattle. Skoro oni mi wywineli numer wczoraj, ja im wywine dzisiaj.

Wzielam mikrofon, który podlaczylam do głośnika. Głos: max.

- Wstawac gnoje!!! - krzyknelam do mikrofonu.

Zobaczyłam jak Lili, Ash i Calum spadli z łóżka, auć. Reszta szybko wstała.

- Co do... Naomi! - krzyknal wkurzony Mike.

- To za to ze mnie zostawiliscie i odjechaliscie, a teraz zbierać dupy bo jesteśmy pod hotelem czworonogi niedorobione i dziewczyny!

- Jesteś popieprzona- stwierdził.

- A Ty niedorobiony, pech. - zaśmiałam się.

Weszliśmy do holu, a później do windy. Pokoje mieliśmy na piątym piętrze. Tym razem miałam pokój z Lili i Calum'em.

- O 18:00 kocert. - stwierdził Calum. - Kochanie, pojedziesz ze mną? O 11:00 mamy być.

- Nigdzie nie idę. Mam... - chwila ciszy. - zakupy z Naomi. Będę o 17:00. - wyprostowałam się i popatrzyłam na nią jak na nienormalną.

Chłopak westchnął i zaczął się rozpakowywać.

Po wypakowaniu ciuchów i wyszykowaniu się aby wyjść na miasto poszłam założyć buty.

- Idę z Tobą. - oznajmiła moja przyjaciółka.

------------

Jeżeli chcecie więcej takich numerów to zostawcie coś po sobie 😂😂😂

Aby było tak jak dawniej #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz