Obudziłam się rano, w ramionach Jason'a. Dlaczego? Musieliśmy razem spać. Nie przeszkadzało mi to mimo wszystko, bo traktuje chłopaka jak brata. W ciągu kilku dni bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Za tydzień już jest koniec wakacji, a chłopak będzie musiał iść do szkoły. Ja, w tym czasie będę musiała chodzić do normalnej pracy.
Zdjęłam rękę chłopaka z mojej talii po czym ściągnęłam z siebie kołdrę i usiadłam na łóżku przecierając oczy. Wzięłam telefon do ręki. 7:03.
Przebrałam się ze spodenek na rurki i z koszulki, w pingwiny na białą koszulkę bez rękawów. Na to założyłam czarną bejsbolówkę z białymi rękawami. Skąd wzięłam ciuchy? Po drodze gdy Zack po nas przyjechał zajechaliśmy do mojego domu.
- Jas, wstawaj - powiedziałam ruszając chłopakiem, ale on nawet się nie obrócił - Jas, jedziemy zaraz gdzieś - poruszyłam nim trochę mocniej, ale to nie zadziałało.
Wiem co zrobię.
Zbiegłam szybko na dół do kuchni, a chwilę potem znalazłam się przy łóźku Jason'a. Zaraz zobaczycie co się stanie.
- Jason, wstań proszę - poprosiłam, a on nic - Sam tego chciałeś - wylałam na twarz chłopaka całą ciecz jaka była, w szklance.
- Co do kurwy?! - krzyknął i podniósł się do siadu.
- Jak Ty mówisz? - powiedziałam "oburzona" jego zachowaniem, a po chwili wybuchłam śmiechem.
- Nie żyjesz.
Chłopak złapał mnie za nadgarstki i położył na łóżko. Zabrał mi szklankę i położył ją na komodę po czym usiadł na moich udach i złapał moje ręce, w jedną swoją unieruchomiając je nad moją głową. Kurde, silny jest. Drugą zaś zaczął mnie gilgotać.
- N-nie J-Ja-Jason prze-prz-przestań! - krzyczałam śmiejąc się jak głupia.
- Przeproś - powiedział szczerząc się i nie przestając mnie gilgotać.
- N-nie ma m-mo-mowy! - ciągle się śmiałam i wierzgałam nogami.
- No to nie przestanę.
- D-dobra! P-prze-prze-przepraszam! - krzyczałam.
- Tylko tyle? - parsknął - Musisz się postarać - No chyba nie.
- Prze-przepraszam br-braci-braciszku ko-kochany! - póścił moje dłonie i położył się obok mnie.
- O wiele lepiej - szczerzył się.
- Głupi plemnik - walnęłam go lekko, w tors.
- I tak mnie kochasz siostrzyczko - zaśmiał się.
- Niestety - odparłam poprawiając włosy - Jedziemy dzisiaj do galerii.
- Po co znowu? - spytał.
- Musimy Ci kupić ciuchy po, w dresach to chodzić nie możesz. Trzeba Ci zmienić styl aby Cię nie rozpoznali.
- A jak się nie zgodzę? - spytał siadając naprzeciwko mnie.
- To dostaniesz kulkę, w łeb od kolesi, od których Cię zabrałam - wzruszyłam ramionami.
- No dobra, pojadę - wstałam z łóżka, a chłopak zrobił to samo.
- Kupimy Ci od razu plecak i książki - powiedziałam schodząc z nim po schodach.
- Wiesz, że nie musisz mi wszystkiego kupywać? - spytał. Wstydził się tego, że jest na moim utrzymaniu. Nie ma po co.
- Słuchaj, dla mnie to sama przyjemność. Uwielbiam zakupy, a kasy mam wystarczająco na koncie. Nie chciałbyś znać liczby - powiedziałam i zaczęłam zakładać buty.
CZYTASZ
Aby było tak jak dawniej #2
FanfictionAby było tak jak dawniej - to druga część ,,Mój Łobuz"! Nowe wyzwania, Nowe przyjaźnie, Nowe miłości, Zmiany.