Przyjechaliśmy do domu i odrazu po wejściu do środka zdjęłam swoje trampki i rzuciłam się na kanapę wzdychając.
Cała drogę w samochodzie przemilczałam czując emocje i zmęczenie przez bieg.
Wszystko wydawało się takie szybkie i niekontrolowane. Jak w filmie, a było to moje życie i normalny dzień z życia Justina.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że jeśli mam zamiar spotykać się z Justinem sytuacje takie jak ta są nieuniknione, a pomimo tego wmawiałam sobie, że będzie dobrze i jestem bezpieczna.
Wiem, że Justin mi pomoże, ale nie jest w stanie ukryć mnie przy dziesiątkach papzów z aparatami, próbującymi zrobić nam zdjęcie.
Jakaś cząstka mnie wmawiała sobie, że dam rade, prawda jednak była inna.
- Jak się czujesz? - zapytał brunet siadając koło mnie na kanapie i kładąc dłoń na moim kolanie, gładząc je uspokajająco.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się próbując brzmieć przekonująco. Justin tylko przytaknął i siedzielismy chwile, w niekomfortowej ciszy.
- Idę do toalety. - odezwałam się wstając szybko i poszłam do łazienki znajdującej się na parterze. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się dłońmi o zlew wzdychając i kręcąc głową. Załatwiłam swoją potrzebę i po umyciu rąk zimną wodą wyszłam z pomieszczenia. Poszłam do salonu ale nie zastałam tam chłopaka. Zdziwiłam się i poszłam do kuchni, tam także go nie było. Wyjęłam więc z lodówki swój ulubiony sok pomarańczowy i nalałam trochę do szklanki. Zimna kwaskowata ciecz pobudziła mnie, rozluźniając mój umysł od napływu myśli, który trwał przez ostatnią godzinę.
- Jesteś już głodna? - usłyszałam za sobą głos przez co wzdrygłam się przestraszona, nie słysząc jak Justin wchodził do kuchni.
- W zasadzie to tak, a ty? - opowiedziałam odwracając się przodem do niego.
- Też, masz jakiś pomysł na obiad? - wytarłam usta zewnętrzną częścią dłoni, zastanawiając się.
- Tak, co powiesz na placki ziemniaczane?
- Jestem za! - podniósł rękę w górę na co się zaśmiałam. Odłożyłam swoją szklankę do zlewu i zabrałam się za przygotowywanie placków.- Jesteś najlepszą kucharką jaką znam. - zachwycał się wpychając wielkie kawałki placków do buzi.
- Dziękuje, to miłe. - uśmiechnęłam się słodko i zachichotałam patrząc na brudną od jedzenia twarz Justina.
- Masz tutaj placka. - wskazałam palcem na jego lewy policzek. Justin przetarł go ręką, omijając kawałek jedzenia. - Nie tam. - zachichotałam i sama wytarłam mu policzek ręką.
- Dziękuje. - uśmiechnął się z pełną buzią.
- Nie ma za co. - śmiałam się z jego miny. Wyglądał jak małe dziecko, które po raz pierwszy samodzielnie je obiad. Przy jego przygotowaniu też dobrze się bawiliśmy, rzucając do siebie ziemniaki przez cała kuchnie. Justin zajmował się ich obieraniem, co nie szło mu za dobrze, a ja ich przygotowaniem i smażeniem.
- Trzeba posprzątać ten syf. - wskazałam palcem na kuchnie, kiedy skończyliśmy jeść.
- Niestety. - zachichotał. Zebraliśmy wszystkie naczynia ze stołu w jadalni, przy którym jedliśmy i zanieśliśmy je do kuchni.
- Jako pan tego domu wydzielam obowiązki - powiedział unosząc palec wskazujący do góry i wypinając pierś do przodu, próbując wyglądać władczo. - ty myjesz naczynia, a ja wkładam je do szafek.
- Oczywiście sir. - ukłoniłam się nisko chichocząc i zabraliśmy się za swoje obowiązki. Odkręciłam wodę w zlewie i włożyłam do niego brudne talerze i patelnie, od której zaczęłam. Justin wycierał wszystko z dokładnością i ładnie odkładał je do odpowiednich szufladek.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że w domu Justina panuje ład i porządek. Wszystko stoi na swoim miejscu i jest ładnie posprzątane. Jak na faceta, który mieszka sam w wielkim domu radzi sobie z tym wszystkim naprawdę dobrze, ale jestem przekonana że ma tutaj zatrudnione sprzątaczki.
W zamyśleniu po spłukaniu talerza z piany zapomniałam wylać z jego powierzchni wodę i podając go Bieberowi, wylałam ciecz na jego koszulkę.
- O matko! Przepraszam, nie chciałam. - przyłożyłam dłonie do twarzy kiedy Justin odebrał ode mnie talerz, wydymając usta.
- Nic się nie stało głuptasku. - zachichotał i odłożył talerz na blat wcześniej przecierając go ścierką. Miałam się już zabrać za kolejne naczynie, ale zauważyłam że Justin ściąga swoją mokrą koszulkę, która zaczęła prześwitywać, ukazując jego umięśniony brzuch i tatuaże. Przyłapałam się na wpatrywaniu w jego mokry tors z otwartą buzią przez co skarciłam się w myślach i wróciłam do pracy rozkojarzona.
Po niedługim czasie skończyliśmy sprzątanie.
- Może pójdziemy na ogród? - zaproponował Justin opierając się o blat.
- Jasne. - wzruszyłam ramionami kierując się do drzwi tarasowych. Bieber wyprzedził mnie i otworzył drzwi wybiegając na zewnątrz i skacząc po trawie krzycząc swoje słynne woah! Zachichotałam i wybiegłam na trawę dołączając do niego. Skakaliśmy i biegaliśmy bawiąc się w gonito przez następne pare minut.
- Zmęczyłem się - westchnął brunet kładąc się na trawie, zrobiłam to samo układając się koło niego. Justin zamknął oczy i położył dłonie za głowę, ciesząc się słońcem, które ogrzewało jego nagi tors.
Patrzyłam w niebo, mrużąc oczy od słońca, które przyjemnie ogrzewało moje ciało. Zamknęłam powieki ciesząc się chwilą, którą przerwał mi Justin:
- Idziemy grać w nogę.
- Skąd ty masz tyle energii? - zapytałam wzdychając kiedy usłyszałam, że wstaje z ziemi.
- Nie wiem. - zachichotał - no dalej wstawaj. - zawisł nade mną zasłaniając mi słońce.
- Nie. - mruknęłam niezadowolona, wijąc się na trawie.
- Okay w takim razie zrobię to za ciebie. - nie zdążyłam zareagować, bo już po sekundzie wisiałam przerzucona przez bark Justina.
- Jesteś głupi, wiesz? - powiedziałam naburmuszona.
- Wiem. - zaśmiał się klepiąc mnie w tyłek.
- Dupek. - mruknęłam na co ponownie się zaśmiał. Zauważyłam że idziemy dość długo i już dawno nie po trawniku.
- Gdzie ty mnie zabierasz? - zapytałam zdziwiona.
- Do szopy żeby cie zabić.
- Co?! - krzyknęłam napinając mięśnie.
- Przecież żartuje. - śmiał się. - idziemy po piłkę.
- Aaa. - mruknęłam w zrozumieniu i w tym momencie Justin wszedł do szopy, która była raczej dość ekskluzywna jak na szopę. Niestety nie widziałam zbyt dużo, bo wisiałam do góry nogami. Widziałam za to brudną podłogę.
- Musisz kiedyś zamieść te płytki.
- Nie czepiaj się. - zachichotał i kopnął lekko piłkę do wyjścia.
Postawił mnie dopiero na środku trawnika i podał mi piłkę.
- Narazie tylko podajemy, umiesz grać prawda? - zapytał idąc do tył aby zwiększyć odległość miedzy nami.
- Jasne że umiem, kiedyś należałam nawet do szkolnej drużyny football'owej. - powiedziałam dumna.
- Wow, to pokaż co potrafisz maleńka. - zachichotałam i podbiłam dwa razy piłkę po czym kopnęłam ją w stronę Justina.
Nasze 'podawanie' sobie piłki szybko zmieniło się w 'ściganie' osoby z piłką. Justin biegł wokół trzech drzew palmowych na środku jego trawnika, a ja próbowałam go dogonić. Udało mi się podbiec na tyle blisko żebym mogła odebrać mu piłkę, ale chłopak blokował mnie ręką.
- Ty dupku! - powiedziałam do Justina i podłożyłam mu lekko nogę tak, że na chwile stracił równowagę, co wykorzystałam na odebranie mu piłki.
- Jak mogłaś?! - słyszałam za sobą, biegnąc z chichotem przed siebie. Czułam że brunet jest coraz bliżej, a kiedy się odwróciłam Justin rzucił się na mnie i oby dwoje spadliśmy na ziemie.
- Bieber ty głupku! - krzyknęłam na chłopaka leżącego i śmiejącego się na moich plecach. - Złaź ze mnie grubasie. - powiedziałam nie mogąc oddychać przez jego ciężar.
- Ej nie jestem gruby! - zbuntował się, wstając ze mnie.
- Ale jesteś ciężki, to jest to samo. - odpowiedziałam podnosząc się z ziemi.
- Wcale nie.
- Wcale tak.
- Wcale nie. - kłócił się.
- Wcale tak.
- Wygrałaś. - poddał się nadąsany, krzyżując ręce na piersi. Zachichotałam i do niego podeszłam.
- Nie jesteś gruby. - pocałowałam go w policzek na co się rozpromienił i słodko uśmiechnął.
- Masz może ochotę na lemoniadę? - zapytał obejmując mnie w talii i patrząc w moje oczy.
- Mam. - podniosłam głowę do góry aby spojrzeć w jego brązowe tęczówki.
- To chodź, zrobię ci taką pyszną, jakiej jeszcze nigdy w życiu nie piłaś. - chwycił mnie za rękę i ruszył w stronę domu.
- Naprawdę? - zapytałam unosząc jedną brew.
- Sama się przekonasz. - powiedział pewny siebie.
- Okay. - powiedziałam szczęśliwa i weszłam z brunetem do środka.
Justin posadził mnie na blacie w kuchni i zaczął przygotowywać wszystkie składniki. Spojrzałam na swoje nogi i musiałam naciągnąć swoją sukienkę bardziej na uda ,bo zaczęła się podwijać ukazując za dużo, przez co czułam się niekomfortowo. Miałam nadzieję, że Justin tego nie widział.
Bieber wyjął cytryny i zaczął wyciskać z nich sok do szklanek. Moją uwagę odrazu przykuły jego napięte mięśnie. Naprawdę robiły ważenie, a on zadawał się mieć tego świadomość.
CZYTASZ
Am I dreamin'? / The Unknown girl
FanfictionMoje życie diametralnie zmieniło się od momentu, kiedy pierwszy raz poszłam na koncert swojego idola. To co się wydarzyło było czymś więcej niż tylko spełnieniem marzeń fanki. Stałam się jednym z głównych tematów na portalach społecznościowych i k...