Pewnego razu, kiedy wraz z moją kuzynką — a byłyśmy wtedy gówniarami z podstawówki — byłyśmy na pogrzebie cioci pod Krakowem na konkretnym zadupiu. Przydarzyła się nam wtedy ciekawa rzecz, przez którą — mimo upływu lat — nadal pokładamy się ze śmiechu.
Mianowicie kuzynka zaliczyła kąpiel błotną. W bardzo dosłownym i nieprzyjemnym sensie.
Nudziłyśmy się niemiłosiernie, nic było czego robić. Poszłyśmy więc na spacer nad okoliczna rzekę. Jest tam droga (bardzo rzadko uczęszczana), nad którą jest niziutki most, pod którym przebywała — na ten czas wyschnięta — ta właśnie rzeczka. Zdziwiło nas mocno to, że była tam taśma drogowa zabraniająca wejścia. Ponieważ byłyśmy dzieciakami i uznaliśmy to za kpinę, kuzynka zdjęła buty i weszła na dno rzeki. W ciągu sekundy wciągnęło ją po same uda i z trudem pomogłam jej się wydostać.
Była cała umazana błotem. Nogi do pasa i ręce; ubrania naturalnie także. Mnie też nieco ubrudziła, bo pomagałam jej się doczyścić na tyle, ile było możliwe.
Ona miała na sobie białe rybaczki, które ubrudzone gliną zmieniły kolor i było to cholernie widać.
Jak wiadomo — pogrzeb, czyli zjazd rodziny. Musiałyśmy całe ubłocone przejść przed sporą częścią familii.
Ja zmieniłam tylko ciuchy, ona musiała się umyć. Warto napomknąć, że wujostwo miało starą i zapuszczoną łazienkę.
CZYTASZ
Wattpad wyznaje
RandomWattpadowa wersja „wyznajemy" oraz „anonimowe". Publikujemy śmieszne i nieśmieszne wpadki z życia codziennego.