1. Daleko od domu

28 1 0
                                    


Mieliśmy wiele wspólnych piosenek ale ta była tylko moja. On nie wiedział o niej i pewnie nie miał pojęcia, że to wszystko czuję. To była piosenka o nas ale należała tylko do mnie. Napatoczyła się gdzieś na samym początku i przywarła do mnie już na zawsze. Wtedy po kilkadziesiąt razy dziennie, teraz wraca do mnie raz na jakiś czas, ale wraca i zawsze dokładnie pamiętam wszystkie słowa bo to moja historia. Historia jakich wiele, wiem, i wiele osób może sobie wyobrażać, że to o nich, nawet chętnie bym poznała kogoś, kto myśli o niej tak jak ja, wcale nie odbiera jej to wyjątkowości. Wraca do mnie zawsze kiedy jestem smutna, zawsze kiedy coś przypomni mi o nim, zawsze kiedy mam jakieś wątpliwości co do mojego obecnego związku, zawsze kiedy znów chciałabym mieć 18 lat. Chciałam znaleźć jakiś błyskotliwy wywiad z Anitą Lipnicką, w którym opowiada jak powstał ten tekst i znów potwierdziłoby się, że to historia tak podobna do mojej, że się nie myliłam, że dobrze ją zrozumiałam. Niestety nie znalazłam, może nie istnieje, a może po prostu nie ma go w internecie co jest prawie równoznaczne z nieistnieniem. Tak czy inaczej historia jest typowa. Takie historie zdarzają się codziennie i wszędzie, nawet w moim rozlazłym mieście gdzie wszędzie jest daleko. Zwłaszcza do domu.

„Lights go out

Conversations over world quiet down

The last tramway

Runs away from the night"

Tak, w moim mieście zwanym wioską z tramwajami, zimnym i wietrznym, rozlazłym, rozwleczonym po mapie jak plama rozlewającego się mleka, jest późny wieczór. Wszędzie jest daleko, więc tramwaj to wcale nie koniec podróży, to dopiero początek. Później czeka mnie jeszcze dłuższa podróż autobusem i tu już faktycznie trzeba uważać, żeby się nie spóźnić na ostatni. Przez większość roku wracam do domu po ciemku, zawsze jest zimno, często wieje, pada, albo śnieg wciska się do butów; oddech zamarza na szaliku, twarz szczypie... Tyle zmarnowanego czasu w tramwajach, autobusach, w drodze na przystanek.

Dzisiaj nie przeszkadza mi zimno. Dzisiaj kocham moje miasto, jest magiczne i pozostanie magiczne jeszcze przez wiele miesięcy, niektóre miejsca pozostaną magiczne już na zawsze. Dziś frunę przez ulice mojego miasta z rozpiętą kurtką łopoczącą na wietrze, dziś żadna droga nie wyda się długa bo w głowie kłębi się tyle myśli, które trzeba jakoś uporządkować.

„I hate thoes moments

When i have to fight with the silence

'Cause I always loose

And again I think of you"

Och, a jakże, chyba już do końca życia będę o tym myśleć, może nie tak intensywnie, ale zawsze. Myślę i wciąż nie wierzę. Co ja robię? Ja? To takie do mnie niepodobne... Nie, raczej: takie rzeczy nie przytrafiają się mnie. Co to było? Co się w ogóle dzieje? Czy to sen, czy jedna z moich fantazji? Czy ja to sprawiłam w momencie kiedy dostałam na świstku papieru jego nazwisko? Oczywiście, wtedy momentalnie przeleciała mi przez głowę historia wielkiej miłości, płomiennego romansu, fatalnego zauroczenia, ekscytującej przygody, wszystko na raz. Ile razy tworzyłam w głowie takie scenariusze, barwne szczegóły, dokładne dialogi, wiarygodne początki niezwykłych zdarzeń? Dlaczego właśnie teraz jedna z moich fantazji miałaby się zacząć spełniać?

"Flash of gold

We met in a small cafe downtown

And then you said

you trust me so deeply"

Zawrót głowy, nierzeczywistość, muzyka, hałas rozmów przy sąsiednich stolikach, magia. Dookoła dzieje się dużo, ale to nie istnieje, jesteśmy tylko my, wpatrzeni, zafascynowani, lgnący do siebie. Pierwsze dotknięcia, przeszywające, wprawiające w drżenie całe ciało, elektryzujące. Początek. Tak, zdecydowanie początek czegoś większego, tym razem to nie moja wyobraźnia, coś dzieje się naprawdę. Pogrążam się w przyjemności bo wiem, że to dopiero początek a już jest tak błogo. Byle się nie spieszyć, bo na końcu jest pustka i żal, trzeba wykorzystać każdą chwilę, rozkoszować się nią- przebijają się myśli pośród szumu w głowie, tego przyjemnego szumu, nie wywołanego alkoholem ale bardzo do niego podobnego. To odurzenie w pełni naturalne, to moje własne ciało produkuje substancje o wiele potężniejsze niż mogłabym kupić. W pełni naturalny haj, -ciesz się nim, bo niewiele jest w życiu takich momentów.

Oktawia w LabiryncieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz