14. Interludium

1 0 0
                                    

Znów myślę o Tobie

To chyba nuda

Wywleka z czeluści obłędu

Dawno zapomniane marzenia

Zmieniłam się. Miałam pozostać chłodna i zdystansowana a ja całkowicie się zmieniłam. Wszystko wydaje się takie piękne, ale co ze mną będzie jeśli okaże się kłamstwem? Co jeśli nie wyjedziemy razem i nasza przygoda skończy się tak samo gwałtownie jak się zaczęła. Miałam uważać, nie wierzyć w nic co mówi, nie zakochiwać się, ale to wszystko okazało się niemożliwe. Zakochałam się do szaleństwa a teraz tak bardzo boję się go stracić. Chcę być blisko niego, już nie chcę poznawać innych, uczyć się nowych rzeczy, spróbować wszystkiego. Teraz potrafię sobie wyobrazić, że jestem z nim do końca życia. Umieram ze strachu za każdym razem kiedy wydaje mi się, że nie chce mnie dotykać, że mnie nie pragnie, że jest zimny, że coś się zmieniło.

Piszę próbne egzaminy, wychodzę wcześnie, za wcześnie. Zamiast wszystko dokładnie posprawdzać, ja myślę tylko o tym, żeby biec znów do niego. I po co? Przecież wiem, że ma lekcje do drugiej, mój pośpiech nic nie zmieni. Po co jadę tam jak najszybciej? Żeby pozwolić znów się ignorować? On na początku stwierdza, że nie poprowadzi dziś lekcji, prosi, żebym poczekała, biega po szkole, kombinuje. Ale niepotrzebnie się cieszę, lekcja jednak jest, a ja męczę się siedząc na niej, mam żal, że znów mnie okłamał. Potem mam już niewiele czasu, muszę wracać do domu.

Jego żona znowu siedzi u rodziców (czyżby jakiś kryzys?) Korzystam z tego i dzwonię co rano. Dlatego już następnego dnia przy tym porannym telefonie znowu przechodzę od rozgoryczenia do euforii. Henri mówi mi, że tak mu mnie brakuje, że tak czeka na każdy telefon, że tak tęskni... I znowu zapominam o wszystkim, i znowu żyję nadzieją, że jednak mnie kocha i wszystko będzie dobrze. Te poranne rozmowy pozwalają mi przetrwać cały dzień, poprawiają mi humor, dodają ochoty do życia.

Kolejnego dnia znowu spacerujemy zgodnie pod rękę, wciąż jest zimno ale przynajmniej świeci słońce. Odprowadzam go do szkoły, może nie powinnam tu już przychodzić. Nie lubię oglądać go tutaj, wśród wdzięczących się dziewczyn, gdzie on traktuje mnie wyjątkowo chłodno. Tutaj jestem dla niego nikim, a mam ochotę krzyczeć do tych głupich pind, że on jest mój i nie ważne co zrobią, będzie należał do mnie. Ponure są te myśli, trochę chore.

Innego dnia, kiedy idziemy przez miasto, natykamy się na nauczycielkę, która była na moim egzaminie klasyfikacyjnym. Widzę ją z daleka i w pośpiechu puszczam jego ramię, odsuwam się trochę nie wiem czy zauważyła. W każdym razie musimy iść dalej, za późno, żeby zawrócić, skręcić, zniknąć. Serce wali mi jak szalone, ona i Henri witają się nie zwalniając kroku, ja spuszczam głowę. Boże, co teraz? To prawda, jesteśmy blisko mojej szkoły, można było to przewidzieć, ale że też z tylu nauczycieli tam pracujących musieliśmy się natknąć właśnie na nią. Co sobie pomyśli? Co zrobi? Może nie zareagować w ogóle a może rozdmuchać aferę. Czy w ogóle mnie rozpoznała? Mam na sobie mocno naciągniętą czapkę i jestem owinięta szalikiem, widać tylko oczy. Z drugiej strony, przecież ja i Henri mogliśmy znać się już wcześniej, to ograniczone środowisko. Ostatecznie szliśmy tylko obok siebie chodnikiem, nic się nie stało. To aż dziwne, że nigdy nie spotkaliśmy nikogo znajomego w dużo bardziej niedwuznacznych sytuacjach, a teraz mielibyśmy wpaść przez taką bzdurę? Niemożliwe.

Innym razem spotykamy też Pawła- mojego lektora francuskiego, w podobnej sytuacji, w pobliżu szkoły, w której obydwoje uczą. Nie wiem czy jest zdziwiony, zna historię z egzaminem i wie, że przychodziłam tam już kilka razy. W każdym razie o nic nie pyta. Może pytał Henriego? O, on z pewnością przekonująco zgasiłby wszelką podejrzliwość, najpierw udawałby, że nie wie o kim mowa, później niby to przypominając sobie powiedziałby: „A, tak, Oktawia, myślałem, że to Oliwia, pomagam jej trochę, szkoda mi jej, jest za słaba żeby zdać maturę." Pewnie nawet przedstawiłby mnie w tak złym świetle jak mnie przedstawia Pawła. Czy ja w takiej sytuacji umiałabym się podobnie zachować? Pewnie nie, już raczej nic bym nie powiedziała.

Zaczyna się marzec, spacery stają się coraz przyjemniejsze, coraz częściej chodzimy nad Odrę zamiast siedzieć w lokalach.

Planujemy już kolejne wspólne dni, pora wykorzystać weekend w hotelu, który wygrałam kiedyś na zawodach judo. Nic wielkiego: hotel w moim mieście, w normalnych okolicznościach żadna atrakcja, ale kiedy się na gwałt potrzebuje miejsca na randkę- idealny. Oficjalnie oczywiście mam spędzić ten weekend z Beatą.

W piątek rano dzwonię do niego znowu, ale tym razem odbiera ona, wróciła już do domu. Po raz pierwszy słyszę jej głos i teraz staje się jeszcze bardziej rzeczywista. Znowu zaczynam zastanawiać się co czuje, ile wie... Znowu nie mogę przestać powtarzać: Co ja właściwie robię? Jak mogę wyobrażać sobie, że będziemy razem?

Odkładam słuchawkę. Co teraz? — zastanawiam się? Czy Henri będzie mógł spędzić ze mną ten weekend tak jak się umówiliśmy? Nie odwołam już rezerwacji w hotelu, co jeśli ten pobyt się zmarnuje? Nie, na pewno przyjedzie, zawsze przyjeżdża kiedy trafia się taka okazja, może nie zostanie na noc, ale na pewno się zobaczymy.

Oktawia w LabiryncieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz