Ach, bądź mi, bądź
W żałobie i w pożodze
W zdrowiu i w chorobie
W radości, w smutku, w drodze
Bądź moim czyśćcem, bądź batem
Aniołem stróżem i katem
Bądź moim piekłem i niebem
Bądź mi powszednim chlebem
Bądź burzą i spokojnym morzem
Bądź tęczą, chmurą, gradem
Bądź mi czymkolwiek zechcesz
Byle niedługo jeszcze
Mówi się, że dzisiaj jest o wiele łatwiej zdać maturę niż kiedyś. Nie zgadzam się z tym. Dzisiaj wszystko jest trzymane w sejfie, zapieczętowane do ostatniej chwili. Procedury, procedury, procedury, najmniejsze uchybienie jest podstawą do unieważnienia egzaminu. W czasie egzaminu pisemnego, na sali nie ma nauczycieli uczących zdawanego właśnie przedmiotu, a ci którzy są w komisji nie mają zapasowej kopii, którą mogliby przeglądać. Nie mogą też odpowiadać na żadne pytania dotyczące treści zadań, nawet gdyby wiedzieli, że pytanie jest niejasno sformułowane albo, że jest w nim jakiś błąd. Z założenia błędów być nie powinno bo egzaminy są bardzo dokładnie sprawdzane, ale zawsze może być jakaś niejasność. Ustne wyglądają podobnie: zamknięte koperty, zadania których sami egzaminatorzy nigdy nie widzieli, (fakt, że zestawy się powtarzają i później już kwitnie giełda pytań w internecie, ale to właściwie tylko z polskiego, który muszą zdawać wszyscy, no może jeszcze najpopularniejszy dziś angielski, niszowe przedmioty to o wiele trudniejsza sprawa.)
Kiedy ja pisałam maturę niewiele tam było z tej formalności, w komisji byli tylko nauczyciele zdawanego przedmiotu. Oprócz tego każdy polonista odwiedzał swoich absolwentów i sprawdzał czy udało im się wybrać temat i czy wiedzą co pisać, a nawet wprost podsuwał im pomysły. Angliści mniej więcej od połowy egzaminu krążyli po sali i wskazywali błędy, na sam koniec piszący ostatecznie konsultowali odpowiedzi do zadań zamkniętych między sobą.
Zestawy na egzaminy ustne układali już nasi nauczyciele. Nie były one wcześniej znane, ale wiadomo przecież czego się po kim spodziewać. No i na samym egzaminie też leciały podpowiedzi, jedna za drugą. Żenujące.
Za to kiedyś nie mieliśmy pojęcia o samej strukturze egzaminu, punktacji, formalnych wymogach. Zupełnie nic. Zero przygotowania teoretycznego. Dużo na tym traciliśmy. Dziś zarzuca się szkołom, że przygotowują tylko pod egzaminy. Nie jest to prawda, nie tylko. Ale na całe szczęście przygotowują również do egzaminów, kompleksowo i starannie. O wiele lepiej niż w tamtym bałaganie, który ja poznałam. Dziś prawie każdy kto przychodzi na ustny egzamin z języka obcego doskonale wie, że dostanie trzy zadania i że w każdym z nich musi dokładnie wykonać polecenie. Wykonanie poleceń i odpowiedzenie na pytania jest najważniejsze, poprawność, płynność, zasób słownictwa są na dalszym planie, liczy się komunikacja, relacja pytanie-odpowiedź. Nie odpowiadasz wprost na zadane pytanie- to znaczy, że go nie zrozumiałeś. Dlatego jeśli pytają za co lubisz swoją szkołę, nie możesz odpowiedzieć, że nie lubisz, tylko za co lubisz i koniec. A wtedy wchodziliśmy na egzamin i nikt nie wiedział ani jakiego rodzaju pytania będą, ani co będzie oceniane. Zresztą, nauczyciele z komisji sami sobie te pytania wymyślali i były one przeróżne, żadnych standardów, a już na pewno nie u Henriego.
Zaczynają się egzaminy maturalne, więc do ciągłego zdenerwowania z powodu Henriego dochodzi jeszcze drugi stres. Zachowuję się irracjonalnie, zamiast się uczyć, na przykład cały dzień szyję, albo rysuję, próbuję na siłę się czymś zająć. Nie naciskam już na spotkania, nie teraz. On też nie, ale ciągle dzwoni. Pisemne egzaminy jakoś mijają i znowu mam chwilę przerwy.
CZYTASZ
Oktawia w Labiryncie
RomanceOktawię i Henriego dzieli wszystko: narodowość, poglądy, wiek, a łączy niespodziewany, płomienny romans. Czy wzajemna fascynacja wystarczy by wytrwać w tym zakazanym związku? Oto historia spełnionych fantazji i powrotów do rzeczywistości, gwałtownyc...