15. W hotelu

2 0 0
                                    

Zabierz mi głos i wolną wolę

Zedrzyj ze mnie ubrania

Rzuć mnie bezwolną na łóżko

Zacznij brutalny taniec

Przyciśnij jeszcze mocniej

Pozbaw mnie oddechu

Opleć mnie kończynami

Weź mnie, weź mnie w pośpiechu

Nie pozwól protestować

Nie słuchaj słowa skargi

Uwięź mnie w swych ramionach

I wpij się w moje wargi

Na szczęście przyjechał tak jak się umówiliśmy i w sobotę po południu zameldowaliśmy się w hotelu. To całkiem ładny czterogwiazdkowy hotel, niektórzy twierdzą, że ikona naszego miasta. Dziś już go nie ma, wyburzyli go, żeby rozbudować centrum handlowe. Największy symbol mojej przygody, runął w gruzach przypominając mi o mijających latach, mojej małości, ulotności życia. Nie ma już też tylu klimatycznych lokali, ludzie siedzą w tych samych galeriach, pod które wyburzane są hotele i kamienice. Siedzą w ścisku i hałasie, jedzą głównie fast-food, nawet kawa jest fast-foodowa, wypalona bardzo mocno, tak, żeby nie dało się jej wypić bez przynajmniej pół litra mleka. Denerwuje mnie to, nie dlatego, że się zestarzałam i nie nadążam za trendami, i mnie się zdarza tam zajrzeć kiedy się spieszę. Denerwuje mnie to, bo widać w tym owczy pęd bezmyślnego społeczeństwa. Jedzą w sieciówkach, znają na pamięć menu, w całej Polsce, w identycznych centrach handlowych w identycznych lokalach, dostają dokładnie to samo. Nie próbują nowych rzeczy, nie odkrywają nowych miejsc, nie mają lokalnych przysmaków ani osobistych, intymnych przestrzeni. I wcale nie jest to takie nowoczesne jak im się wydaje, wcale nie europejskie, japońskie bardziej, przy wiecznym braku czasu i kulcie pracy. Europejczycy, którzy mogą sobie na to pozwolić, nie tylko skracają swój tydzień pracy, ale coraz więcej czasu poświęcają na staranne dobieranie miejsc, w których spędzają czas wolny. Widać to doskonale po turystach, którzy nie wchodzą do dużych centrów, ale szukają klimatycznej kawiarni w wąskiej uliczce. Może chcą odpocząć zamiast zmęczyć się jeszcze bardziej.

A wtedy nie było żadnej galerii handlowej, trzeba było każde miejsce znaleźć z osobna, odkryć, poznać, pokochać. Wiele takich miejsc znaleźliśmy razem, dziś niektórych z nich już nie ma tak jak tego hotelu, wielu staram się unikać, żeby nie przypominały, ale są też takie, które pozostaną piękne i przyjemne zawsze, bez względu na to, co się w nich wydarzyło.

Hotel jest piękny, luksusowy wręcz. W dużym lobby przewija się sporo ludzi. Z jednej strony siedzi jakaś rodzina, z innej, na czerwonych skórzanych kanapach, rozkłada się drużyna sportowa, chyba siatkarze, z jeszcze innej starsza para czeka z walizkami na przyjazd taksówki. Po prawej stronie wejście do restauracji, po lewej recepcja, wszystko śliczne, błyszczące. Meldujemy się szybko, bez zbędnych rozmów i idziemy na górę. Pokoje już nie są urządzone z takim przepychem, niezbyt duże, ale czyste i ładne o przyjemnym zapachu. Tak, tutaj mogę nareszcie poczuć się swobodnie i komfortowo.

Mimo, że minęło zaledwie dwa tygodnie od ostatniego razu, stęsknieni rzucamy się na siebie. Wreszcie możemy spełnić wszystkie obietnice wyszeptywane sobie do ucha na pośpiesznych, ulicznych spotkaniach. Nastawiamy wysoką temperaturę w pokoju, rozbieramy się, obcałowujemy się centymetr po centymetrze, pieścimy na wszystkie znane nam sposoby. Ja długo bawię się jego sutkami, on przytula mnie i głaszcze, masuje plecy. Później przenosimy ręce w jeszcze bardziej intymne miejsca, a na końcu zaspokajamy się oralnie. Przeciągamy, zmieniamy pozycje: najpierw na boku, później on na górze, później ja. Niby cały czas robimy to samo a jednak każda z tych pozycji jest trochę inna, przynosi inne doznania. Pierwsza delikatna i nieśpieszna, wstępna, niezobowiązująca, mówiąca: to zaledwie początek, jeszcze na wiele sposobów może się akcja rozwinąć; druga brutalna i gwałtowna, krzycząca: połknij go całego, suko; trzecia intensywna i bardzo zbliżająca, szepcząca: żadnych tajemnic, oto cała naga prawda. Oczywiście, z mojego punktu widzenia, z jego pewnie trochę inaczej. Na razie nie starcza nam siły woli na więcej, dochodzimy obydwoje i długo leżymy nago, cały czas blisko, nadal stęsknieni za swoim dotykiem. Upajamy się spokojem, czasem, którego mamy pod dostatkiem, komfortowymi warunkami, możliwością dotykania się dowoli.

Oktawia w LabiryncieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz