Chapter Twenty-seven.

1.6K 103 31
                                    

Jak tam święta?

27. This isn't my girlfriend.

- Muszę już iść - przyznałam, kiedy kończyłam swoją kawę - powinnam pojechać do szpitala, a mam jeszcze parę spraw do załatwienia - wyjaśniłam.

Nie czekając na żadną reakcję, podniosłam się z krzesła i powoli ruszyłam do wyjścia. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, każdy wstał i się ze mną szybko pożegnał, a Ryan zaproponował, że mnie podwiezie. Na początku się nie zgodziłam, ale nalegał. No dobra, może chciałam żeby ze mną pojechał, tak tylko trochę.

- W porządku - westchnęłam jakbym rzeczywiście nie chciała, aby mnie zawiózł.

Wziął kluczyki do samochodu i razem wyszliśmy, zdążyłam jeszcze zerknąć ukradkiem na Marnie, która jak się okazało obserwowała mnie czujnym okiem. Nie wydawała się zadowolona.

- Wszystko dobrze? - zapytał mężczyzna, kiedy wsiedliśmy do auta.

- W kwestii? - dopytałam, bo nie byłam pewna.

- W kwestii...- westchnął i zastanowił się - w kwestii twojej przyjaciółki. Czasami miałem wrażenie, że bardzo ci zależy na tym dziecku. Nawet bardziej niż jej.

Coś kazało mi sądzić, że nie mówi prawdy, a chodziło mu o coś innego. Jednak postanowiłam nie drążyć tematu i mu po prostu odpowiedzieć.

- To prawda, bardzo mi na nim zależy - przyznałam - Spenc po prostu jest bardziej typem imprezowiczki - wyjaśniłam -  jeszcze trochę minie, zanim przestawi się na tryb "jestem mamą".

Mówiąc to zakreśliłam cudzysłów, chociaż nie byłam pewna czy to widział. Jego wzrok był wbity w jezdnię i tylko co jakiś czas na mnie zerkał.

- Słuchaj Naomi - powiedział nagle i gwałtownie zjechał na pobocze.

Byłam zdezorientowana, nie miałam pojęcia co on robi. Rozejrzałam się dookoła, byliśmy na dość ruchliwej ulicy.

- To nie najlepsze miejsce na parkowanie - stwierdziłam szybko.

- Nie obchodzi mnie to - zapewnił i nachylił się w moją stronę.

Ze zdezorientowania i zdenerwowania, nie wiedziałam co mam zrobić, lekko się odsunęłam. A może powinnam się wtedy przysunąć do niego, a wszystko potoczyłoby się inaczej?

- O co ci chodzi? - mój głos lekko zadrżał na jego bliskość, głupi, zdradliwy głos.

- Marnie - powiedział, jakby jedno imię mogło wyjaśnić jego dziwne zachowanie.

Zakochał się?

Spojrzałam na niego wyczekująco, nie chciałam powiedzieć nic głupiego. Nigdy nie potrafię się ugryźć w język.
Na myśl przyszły mi wspomnienia z przed kilku dni. To było wtedy, kiedy zaczęłam myśleć głośno. To naprawdę zajmuje wysokie miejsce na mojej liście żenujących sytuacji.

Kiedy chłopak zauważył, że mu się przyglądam, właściwie jestem pewna, iż widział od początku, przecież on też wciąż się we mnie wpatrywał.

Jednak postanowił się odezwać dopiero teraz:

- Tylko się nie zakochaj - usłyszałam jego rozbawiony ton. 

Chyba za późno.

- Co? - zmarszczył brwi, a ja  spłonęłam rumieńcem.

- Co z Marnie? - potrząsnęłam głową, wyrywając się z zamyśleń. 

It was a mistake ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz