Chapter Five.

3.4K 209 33
                                    

5. Why don't you cry?

Była dziewiętnasta, kiedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi, podniosłam się z kanapy i ruszyłam do przedpokoju, aby wpuścić jak zwykle punktualną Coco.

- Cześć - powiedziała na wstępie, po czym wyminęła mnie i weszła do mieszkania.

Zamknęłam za nią drzwi, po czym odwróciłam się w jej stronę z uśmiechem.

- Hej - odpowiedziałam na wcześniejsze powitanie - co tam masz? - zmrużyłam oczy, wskazując na torbę trzymaną w jej rękach.

- Kupiłam kawę - wyjaśniła, na co przewróciłam oczami.

Coco zawsze lubiła wydawać bez powodu pieniądze, ale lepiej było jej tego nie wypominać, bo w tedy zawsze się denerwowała. A przecież mogłam nam zaparzyć kawy w domu.

- Mam sernik oreo - powiedziałam, częściowo po to, aby zmienić temat, na co dziewczyna oblizała usta.

 - To na co czekasz? Idziemy jeść! - wykrzyknęła, a ja się zaśmiałam.  

Poprowadziłam nas w stronę salonu, w prawdzie dziewczyna była już w moim domu, ale zaledwie kilka razy. Na ławie czekało już na nas ciasto, Coco postawiła obok kubki z kawą ze starbucks'a - dla mnie moją ulubioną mrożoną Caffè Latte, a dla siebie  mrożoną Caramel Macchiato. Usiadłyśmy na przeciwko siebie i wzięłyśmy pierwsze łyki płynu. Pycha.

 - Chciałaś o czymś porozmawiać - przypomniałam jej, na co dziewczyna przytaknęła.

 - Bo wiesz to delikatna sprawa - westchnęła i potarła jedną ręką ze zdenerwowaniem czoło. 

 - Po prostu to powiedz - zaproponowałam, na co dziewczyna od razu wyrzuciła 'to' z siebie. 

 - Jestem w ciąży. 

Byłam pewna, że moja szczęka znalazła miejsce na podłodze, nie spodziewałam się tego kompletnie i byłam co najmniej zaskoczona. Nie byłam pewna co powiedzieć, ale czułam w jakiś sposób dumę, że mi o tym powiedziała. 

  - Gratuluję - wykrztusiłam, a po chwili coś sobie przypomniałam - nie chcę cię martwić, ale słyszałam, że lepiej nie pić kawy.

Coco jak poparzona odstawiła kubek na ławę i spojrzała na mnie przerażona. 

 - A jeśli poronię? 

W jej oczach dostrzegłam łzy, więc jak najszybciej zerwałam się z fotela i do niej podeszłam, łapiąc jej dłoń.

 - Nie martw się tym - powiedziałam - nie poronisz, po prostu lepiej ograniczyć kofeinę - uspokajam ją. 

 - Dziękuję - wyszeptała - Elliot jeszcze o niczym nie wie - poinformowała mnie. 

Elliot to jej o rok starszy narzeczony, są razem szczęśliwi i jestem pewna, że mężczyzna ucieszy się z dziecka. Jest raczej typem spokojnego i opanowanego człowieka, w przeciwieństwie do swojej partnerki. Coco słynie z szalonych przeżyć, ale mimo wszystko, uważam że pasują do siebie idealnie. 

 - Wszystko w porządku? - spytałam co było raczej głupie, ale dziewczyna pokiwała głową. 

 - Tak, chcę tego dziecka, ale zawsze myślałam, że to stanie się, kiedy będę starsza, dojrzalsza - wyszeptała.

 - Będziesz świetną matką - powiedziałam.

Nie kłamałam myślę, że moja przyjaciółka jest dobrym materiałem na rodzicielkę, a swoje wypady na imprezy, da radę ograniczyć, z alkoholem również, nie powinna mieć problemu. 

It was a mistake ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz