33. No because no.
Zawiesiliśmy kłódkę i wyrzuciliśmy kluczyk, wiem, że tak było w tym zwyczaju. Ryan spogląda na mnie i obejmuje mnie niepewnie ramieniem.
- Za przyjaźń - szepcze.
- Za przyjaźń - wtulam się w niego i przymykam oczy.
Mężczyzna dotyka ustami mojej głowy, pokrytej włosami. Mam ochotę żeby ta chwila trwała wiecznie.
- Piękna z was para, dzieciaki.
Przerzucam wzrok na staruszka, stojącego kilka metrów od nas. Zawstydzona odsuwam się od chłopaka.
- My nie... - jąkam się - przyjaźnimy się tylko.
Czuję jakbym zrobiła coś złego, ale wiem, że sumienie mam czyste. No przynajmniej jeśli chodzi o tę chwilę.
Starzec uśmiecha się wesoło i podchodzi do nas bliżej.- Miło popatrzeć na zakochanych młodych ludzi - mówi jakby nie zrozumiał co przed chwilą do niego powiedziałam.
Zaczynam panikować, chociaż to pewnie nic takiego, czuję wewnętrzna potrzebę aby mu wszystko wytłumaczyć. Podczas gdy, Ryan zachowuje kamienną twarz i nic nie mówi. Ale daje słowo, że przez jego tępy wyraz twarzy przemknął, przez krótką chwilę, cień lekkiego uśmiechu.
- On niedługo bierze ślub - zaczynam - ja mam chłopaka my... - znów się jąkam.
Dlaczego mu to tłumaczę? Mogłabym po prostu odejść.
- Ah... Rozumiem - westchnął ciężko - niespełniona miłość.
Teraz jestem pewna, że na mojej twarzy znajduje się kolor czerwony. Nie wiem co powiedzieć, a Ryan, wcale nie wykazuje się chęcią rozmowy z tym nieznajomym. Na szczęście mężczyzna po chwili odchodzi (staruszek, nie Ryan). Między mną w moim przyjacielem przez chwilę panuje cisza. Żadne z nas nie wie co powiedzieć, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Chłopak wciąż stoi niebezpiecznie blisko mnie, a ja mam problem z oddychaniem, wydaje mi się, że jeśli wezmę głębszy wdech, a pózniej zrobię wydech - dotknę jego ciała.
- Ja... - zająknęłam się - to było dziwne.
Zwróciłam wzrok w stronę jego twarzy, ale zaraz go odwróciłam. Nigdy nie czułam się tak niezręcznie jak dziś. Do tego mój przyjaciel, chyba nie miał zamiaru nic mówić. Mogę się założyć, że zrobił to specjalnie.
- Nie przejmuj się - odezwał się w końcu - wracamy?
Nie mogłam wyczuć czy jest rozbawiony, czy nie. Ale zgodziłam się na jego propozycję. Po chwili rozmawialiśmy jakby nic się nie stało, oczywiście to Ryan rozpoczą tę rozmowę.
- Jestem zmęczony.
- Tak, ja też - mówię - powinnam zadzwonić do Ricka.
- A ja do Marnie - kiwnął głową - ostatnio wariuje.
- Jest w ciąży - roześmiałam się - nic dziwnego.
Przytaknął, ale zrobił to bez przekonania. Zmarszczyłam brwi, ale za nim zdążyłam coś powiedzieć, on odezwał się pierwszy. Zapytał, czy nie jestem głodna. Prawda była taka, że nniespecjalnie, ale zgodziłam się wstąpić do jakiejś reustauracji. Zajeliśmy trzyosobowy stolik, niestety w tej sali nie było niczego dla dwóch osób.
- Co zamówisz?
- Mam ochotę na sałatkę - mówię - zerknę jakie proponuję.
Kiwnął głową i sam wybrał swój posiłek, niedługo później przyszedł kelner, aby zabrać nasze zamówienia.
Rozmawialiśmy przez chwilę, o nic nieznaczących rzeczach. Trwało to do czasu, aż nie poczułam czyjejś obecności za sobą, a Ryan uniósł wzrok.
CZYTASZ
It was a mistake ZAKOŃCZONE
Romans- Pójdziemy do piekła. - Niemożliwe. Już jesteśmy w niebie. Przez jedną pomyłkę zmienia się całe życie Naomi, ale czy Ryan poradzi sobie z uczuciem, jakim darzy go dziewczyna? Opowieść o tym, jak jeden błąd może zmienić całe życie. #10 w Tatuaż...