Chapter Seventeen.

2.1K 134 20
                                    

Proszę zostaw gwiazdkę i komentarz, to motywuje i wtedy wcześniej pojawia się rozdział. ♡♡♡


17. I hope that will be busy, asshole.

- Cześć, skarbie! - pisnęłam podekscytowana, widząc moją kuzynkę z dzieckiem.

Dziewczyna była dość młoda, bo miała dopiero dwadzieścia lat, ale naprawdę była niesamowicie dojrzała, jak i piękna. Miała siwe włosy, oczywiście farbowane, które sięgały jej do ramion. Na jej oczach, tak jak na moich, widniały soczewki, a właściwie to nie widniały, bo nie było ich widać. Tylko, że moja kuzynkę nosiła je ze względów korekcyjnych, a ja zakladalam swoje tylko, aby zmienić kolor tęczówki.

- Miło Cię widzieć, kochana - odpowiedziała z ogromnym uśmiechem.

Spojrzałam na nią drwiąco, chociaż jestem pewna, że wtedy i tak, w moich oczach, tańczyły radosne iskierki. Co poradzić, dawno jej nie widziałam.

- Przecież nie mówiłam do ciebie - machnęłam ręką i zrobiłam kilka kroków w przód - mówiłam do tego dziubaska.

Zachichotałam i pogłaskałam jej synka, którego trzymała na rękach. Kobieta, wybuchła głośnym, ale szczerym śmiechem, ale zaraz po tym się uspokoiła. Nie chcąc, pewnie wystraszyć swojego maleństwa.

- Mogę go wziąć trochę na ręce? - zapytałam, dziewczyna nie za bardzo chciała się rozstawać ze swoim dzidziusiem, ale nie dziwię się jej, był tu dopiero niecały rok.

- No dobra - westchnęła, ale nadal się uśmiechała - pójdę poszukać Charliego - powiedziała - ale uważaj na Arona.

Charlie to jej mąż, jest francuzem, a jego akcent jest obłędny. Miał jasną cerę, nie był wysoki. Powiedziałabym, że jego wzrost był przeciętny. Na jego głowie była, starannie ułożona i ciemna, czupryna. A jego oczy miały zadziwiająco ciemny odcień. Czy wspominałam, że zawsze zwracam uwagę na oczy?

- Spokojnie, nic mu się nie stanie. Zresztą będziesz niedaleko - nie przesadzaj chciałam dodać, to dziecko będzie miało trudno, kiedy dorośnie. Jego mama jest strasznie przewrażliwiona.

- Pójdziesz do cioci? - zapytała zmieniając głos i podając mi na ręce Arona.

Maluch od razu się we mnie wtulił, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Uwielbiam dzieci, są takie słodkie.
Tym razem bez słowa kobieta wyszła z salonu, a ja zaczęłam spacerować z Aronem po pomieszczeniu.

- Pójdziemy zobaczyć choinkę? - zapytałam cichutko, łagodnym tonem.

Ruszyliśmy pod pięknie ozdobione drzewo, już z daleka było czuć, delikatny zapach choinki. Była ona ubrana w dwóch kolorach - złotym i białym. Nadawało jej to, pewnego rodzaju charakteru, a z resztą byłam w domu mich rodziców. Mama była perfekcjonistką i nienawidziła, jak szło coś nie po jej myśli. Dlatego drzewko, jest ozdobione, w taki sposób, jaki chciała. Po za tym, kobieta trafiała w gust wieku osób, więc to ona, zazwyczaj zajmowała się, wybieraniem ozdób na różne okazję.

- Podoba ci się? - wraz z moim pytaniem, dziecko się roześmiało, to był cudowny odgłos.

Prawie tak samo cudowny jak śmiech Ryana.
Chwila...
O czym ja przed chwilą pomyślałam?
Jak mogłam porównywać niewinne i słodkie chichotanie bobasa, do aroganckiego śmiechu mojego przyjaciela?

- Nic nie mówiłaś, że masz dziecko - usłyszałam ten irytujący głos (naprawdę taki był) i jak na zawołanie odwrociłam się w stronę mojego brata - chociaż rzeczywiście w ostatnich miesiącach byłaś trochę gruba - "W ostatnich miesiącach", szkoda, że nie zwracał na mnie wtedy uwagi - myślę, ale się nie odzywam.

It was a mistake ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz