Chapter Nineteen

1.9K 124 16
                                    

19. Don't be angry.

- Może pójdę zapytać mamy, czy nie potrzebuje mojej pomocy - zaproponowałam.

Za nim jednak tato zdążył odpowiedzieć, rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu. Pośpiesznie wyjęłam go z ciasnej kieszeni dżinsów, co wcale nie było takie proste, po czym odebrałam, nie zważając na ojca. Co było trochę niegrzeczne, mruknęłam tylko ciche "przepraszam", a telefon znalazł się przy moim uchu.

- Tak?

Czekając na odpowiedź z drugiej strony, pokazałam gestem ręki, że powinnam wyjść. Tato, najwidoczniej zrozumiał, bo nieznacznie kiwnął głową.

- Naomi, jak tam? - uśmiechnęłam się szeroko na dźwięk głosu Ryana w słuchawce.

- Świetnie, a ty jak się masz? - zapytałam i popchnęłam ciężkie drzwi od gabinetu ojca, dzięki czemu wydostałam się z pomieszczenia.

- Masz może numer do Spencer? - zmarszczyłam brwi.

No raczej, że mam to przecież moja przyjaciółka.

- Po co ci? - zabrzmialam trochę niemiło, a gdybym mogła cofnąć czas, na pewno zmieniłabym swój ton.

- Nie mogę dodzwonić się do kumpla i chciałem, żeby coś mu przekazała - odpowiedział bez zająknięcia, a ja westchnęłam.

- Ja mogę przekazać - burknęłam, chociaż nie sądziłam, że to dobry pomysł.

- Nie obrażaj się - słyszałam jak wzdycha.

A ja w końcu postanowiłam wejść do mojej sypialni, bo kłócenie się z przyjacielem, na korytarzu, gdzie każdy może to usłyszeć, nie jest za dobrym pomysłem.

- Nie obrażam się - pisnęłam - Po prostu nie wiedziałam, że masz taki dobry kontakt ze Spencer.

- Nie mam. Po prostu - znów westchnął - ty nie możesz mu tego przekazać, bo... - urwał, a ja wzniosłam swoje oczy do góry.

- To i tak nieistotne, bo ja i Spenc, nadal jesteśmy prawie trzy godziny od domu, więc przepraszam bardzo - warknęłam, coraz bardziej zdenerwowana.

Właściwie, nie wiem jakim prawem mogłam się na niego złościć, ale w tamtym momencie to nie było ważne. Liczyło się to, że miałam ochotę coś - lub nawet kogoś rozszarpać z frustracji.

- Skarbie, to nic takiego. Jak wrócę wszystkiego się dowiesz - albo mi się zdawało, albo słyszałam nutkę rozbawienia w jego głosie.

Po za tym nazwał mnie skarbem. Czy on się czegoś domyśla? Może to i dobrze, bo nie sądzę, żebym mogła mu powiedzieć, że mi się podoba.

- Jasne - dałam nacisk na to słowo, aby wiedział, że wcale tak nie myślę - do zobaczenia.

Po tych słowach rozłączyłam się, postanowiłam, że pójdę pomoc mamie, bo muszę się czymś teraz zająć.
Zbiegłam, więc po schodach i ruszyłam w stronę kuchni. Tak jak przypuszczałam, była tam mama, ale nie sama. Mój brat, również stał w tym pomieszczeniu. Niemal od razu chciałam zawrócić, bo wiedziałam, że z moim dzisiejszym humorem, nie obędzie się bez kłótni. To wszystko przez Ryana!

- Hej siostro! - uśmiechnął się sarkastycznie w moją stronę.

Postanowiłam nie reagować, posłałam mu jedynie, mój zabójczy wzrok. W tym momencie irytowało mnie nawet to jak oddycha.

- Mamo, mogę ci w czymś pomóc? - spytałam, zwracając na siebie jej uwagę.

- A co ty nagle taka uprzejma? - Cody uniósł prawą brew do góry.

It was a mistake ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz