Rozdział 8

237 8 2
                                    

Byliśmy już na górze. Zamknęliśmy się w pokoju numer 20. Rana nie była głęboka, ale za to duża. Wystarczyła woda utleniona lub spirytus i bandaż. Siedzięliśmy tam 15 min. Karo leżała głową na moich nogach trochę płacząc. Głaskałam ją po głowie uspakajając ją. Nagle coś walnęło mocno w drzwi. Jakby jakiś fotel? Czy coś podobnego. Poczekaliśmy jeszcze 5 min. Chłopaki otworzyli powoli drzwi od razu rozglądając się czy w pobliżu nikogo nie ma. Chcięliśmy iść na parter który był trochę za daleko. Schody były na górę bliżej więc postanowiliśmy iść na 2 piętro. Idąc usłyszęliśmy znowu dźwięk. Nikt nie chciał się odwrócić. Odważyłam się ja. Powoli idąc i odwracając się jednocześnie zobaczyłam otwartą windę a w niej znów wózek inwalidzki, ale tym razem ze zjawą. Był to starszy pan który patrzył w podłogę. Sparaliżował mnie strach. Nie mogłam się ruszać. Reszta była dalej odemnie, dopiero Maxik zauważył, że stoję w bezruchu, zobaczył też zjawę. Zatrzymał resztę, powiedział, że idzie po mnie.
- Mycha chodź.- powiedział do mnie Maxik.
Nagle mogłam się poruszać. Kiedy miałam się odwrócić ten staruszek szybko podniósł głowę do góry. Patrzył się na nas. Po chwili uśmiechnął się. My czym prędzej pobiegliśmy na 2 piętro. Starszy pan zaczął jechać w naszą stronę. Był prawie szybszy od nas. Dotarliśmy! Było bardzo zimno. Trzęsłam się z innymi. Przed nami pojawiła się kobieta. Coś mówiła, ale my tego nie słyszęliśmy. Wróciliśmy się na schody zobaczyć czy ten "dziadek" dalej jest. Był! Tu jakiś pan a tam jakaś baba. Zbliżała się do nas. Wszyscy pobiegli do pokoju nr.25. Ja tego nie zauważyłam. Patrzyłam na tą babą. Krzyczałam, żeby przestała cokolwiek mówić, gdyż słyszałam głosy i krzyki w mojej głowie. Upadłam na kolana łapiąc się za głowę. Leżałam potem na podłodze. Nie wiem co później się stało, widziałam ciemność...

Psychiatryk [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz