Halt otworzył oczy. Zwiadowca nie był pewien co go zbudziło: w chacie panował półmrok i było bardzo cicho. Halt podciągnął sobie kołdrę pod samą brodę usiłując znowu zapaść w sen. Zamknął oczy, ale sen nadal nie przychodził. Było cicho. Za cicho.
Zwiadowca przewrócił się na drugi bok i znów otworzył oczy. Spodziewał się, że ujrzy Willa śpiącego na drugim łóżku po przeciwnej stronie pokoju, ale łóżko było puste. Pchany przeczuciem Halt wstał i zerknął na idealnie pościelone łóżko. Zbyt idealnie. A może Will po prostu poszedł na spacer? - pomyślał Halt, ale szybko odrzucił tą myśl widząc pochwę z dwoma nożami na niewielkim stoliku nocnym. Zwiadowcy zawsze nosili ze sobą broń. Nawet podczas samotnych spacerów w środku nocy. Zwłaszcza wtedy.
Mężczyzna wyszedł z pokoju. Spodziewał się ujrzeć Willa popijającego kawę i zapatrzonego w ogień tlący się w kominku. Od śmierci Alyss często tak robił. O najróżniejszych godzinach dnia i nocy zasiadywał przed kominkiem i pustym wzrokiem wpatrywał się w ogień. Halt na początku próbował z nim o tym porozmawiać, odwrócić jego uwagę od myśli o zmarłej ukochanej, ale nic nie skutkowało. Siwobrody zwiadowca pogodził się z tym i kiedy Will znowu wpadał w swój 'trans' siadał obok niego i czekał, wiedząc, że nic więcej nie może dla niego zrobić. Tym razem jednak nie było tam Willa. Hat zmarszczył brwi i po chwili jego uwagę przykuł niewielki błysk na stoliku. Podszedł bliżej i zobaczył srebrny liść dębu i niewielką, zagiętą karteczkę leżącą obok. Halt przestraszył się nie na żarty. Wziął uspokajający wdech i dopiero wtedy odważył się przeczytać co widniało na kartce. Było to tylko jedno słowo, ale napełniło go lękiem.
Przepraszam
Halt nie zastanawiał się ani chwili. Z prędkością światła narzucił na siebie płaszcz (nie zdziwił się kiedy nie dostrzegł peleryny należącej do Willa) i wyszedł na dwór. Zeskoczył z ganku i spojrzał na ziemię w poszukiwaniu śladów. Zaledwie parę godzin wcześniej padał ulewny deszcz i ziemia była jeszcze wilgotna dzięki czemu widział ślady Willa jak na dłoni. Cały czas próbował wmówić sobie, że to tylko głupi żart i Will zaraz wyskoczy z krzaków śmiejąc się do rozpuku z tego, że dał się nabrać. Jednak im dłużej biegł śladami swojego byłego ucznia tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że nie jest to żaden dowcip.
Po piętnastu minutach Halt dotarł na polanę, która zostało podzielona na pół przez szybki strumień rzeki Tarbus. Ponad rzeką widniał wielki, kamienny most z równie ogromnymi balustradami. Halt przeraził się widząc Willa stojącego na moście. Co było strasznego w człowieku, który stoi na moście? To, że ów człowiek stał za balustradą i wyglądał tak jakby miał się z niego zrzucić.
- Will! - krzyknął Halt i przyspieszył kroku
Will obrócił się w jego stronę. Na policzkach miał dwie smugi po łzach, a jego oczy były łagodne. Wiatr targał jego włosami i zwiadowczą peleryną.
- Will, proszę cię przejdź na drugą stronę mostu - powiedział Halt nadal biegnąc przez polanę. Do mostu zostało mu jeszcze z dwadzieścia metrów.
- Stój Halt - odparł Will spokojnie, ale jego mentor nadal nie przestawał biec - Nie chciałem ci nic powiedzieć, bo uznałem, że będzie ci z tym prościej kiedy dowiesz się po fakcie.
Halt zdawał się w ogóle go nie słyszeć. Biegł dalej, nie zważając na śliskie kamienie z jakich zbudowany był most.
- Stój Hat! - wykrzyczał Will ze łzami w oczach. Przesunął prawą stopę do przodu tak, że tylko pięta nadal stał na moście.
Halt zatrzymał się. Był tak blisko, że widział pobielałe knykcie Willa zaciśnięte na barierce, ale tak daleko, że nie mógł go złapać.
- Och Will - powiedział czując, że jego oczy też robią się wilgotne - Przejdź na drugą stronę. Porozmawiajmy. Proszę.
Will spojrzał na swojego przyjaciela ze łzami w oczach.
- Przepraszam - odparł patrząc w dół. Wartki strumień płynął ponad dwanaście metrów pod jego stopami. Nie było wątpliwości, że jeśli skoczy to zakończy się to jego śmiercią. - J-ja już nie potrafię
Ręce Willa zaczęły drżeć. Zwiadowca marzył już tylko o tym, żeby to wszystko już się skończyło.
- Czemu? - spytał Halt - Czemu chcesz to zrobić?
Will jeszcze raz spojrzał w ciemne oczy swojego przyjaciela. Oczy, które nigdy nie okazywały uczuć teraz błyszczały od smutku i współczucia.
- Alyss - powiedział cicho - Alyss była w ciąży. To wszystko przeze mnie. Gdybym przyjechał wcześniej ona i dziecko nadal by żyli - Z oczu Willa wypłynęły kolejne łzy, ale głos cały czas był taki sam - Straciłem dwie osoby, które bezgranicznie kochałem. Próbowałem zapomnieć, pogodzić się z tym, ale nie dawałem rady. Cały czas widziałem ją w płomieniach. To przeze mnie się tam znalazła. Gdybym przyjechał wcześniej ona nadal by żyła.
- To nie twoja wina - odparł stanowczo Halt. Zrobił dwa małe kroki do przodu - Nie mogłeś nic zrobić. Nie obwiniaj się. - kolejne dwa kroki - Alyss chciałaby żebyś żył.
- Nie mam po co - wyszeptał ledwo słyszalnym głosem Will - Nie mam dla kogo
- Dla mnie - odpowiedział Halt - Dla Gilana. Dla Jenny. Dla Horace'a. Dla Cassandry. Mam wymieniać dalej? - Halt wyciągnął w jego kierunku prawą rękę - Oni cię potrzebują. Ja cię potrzebuję. Chcesz nas tak zostawić? - po policzku Halta spłynęła samotna łza. Nie otarł jej - Proszę Will. Spróbuj. - na twarzy zwiadowcy pojawił się ledwo dostrzegalny uśmiech zachęty
Will przygryzł wargę bijąc się z myślami. Po chwili ciszy, która zdawała się trwać wieki oznajmił:
- Dobrze. Zrobię to. - w jego oczach nadal błyszczały łzy - Dla ciebie. Dla was.
Will znów stanął na moście na dwóch nogach. Zamierzał obrócić się, ale poślizgnął się na mokrych kamieniach. Odruchowo rozluźnił dłonie i puścił balustradę. Czuł jak stopy ześlizgują się z mokrej powierzchni. Spadał. Nagle poczuł jakiś silny uścisk na prawym nadgarstku.
- Nie pozwolę ci spaść - powiedział Halt i mocniej ścisnął nadgarstek przyjaciela - Nigdy
Twarde barierki wbijały mu się żebra. Stęknął i podciągnął Willa wyżej, chwycił go za drugą rękę i przerzucił na bezpieczniejszą stronę mostu.
Will upadł lewe biodro. Podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał w ciemne oczy swego mentora. Will widząc miłość w jego oczach rozpłakał się. Dopiero teraz dotarło do niego co tak naprawdę chciał zrobić. Poczuł jak Halt przytula go. Jego ramiona były takie ciepłe w porównaniu do chłodu rzeki płynącej w dole. Will załkał nie powstrzymując istnych wodospadów łez. Czuł jak Halt uspokajająco klepie go po plecach.
- Przepraszam - wyszeptał Will, szlochając
- Już w porządku - powiedział łagodnie Halt tuląc drżące ciało Willa - Jesteś bezpieczny. Już w porządku.
Will zamknął oczy wsłuchując się w rytmiczne bicie serca Halta. Łzy przestały płynąć. Halt przytulił go jeszcze mocniej. Will uspokoił oddech i uniósł kąciki ust do góry. Wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej czuł Halta i jego pomocną dłoń. Bez względu na to co robił zawsze była wyciągnięta w jego stronę. Kiedy to sobie uświadomił poczuł jak fala spokoju zalewa jego duszę. Teraz już naprawdę było w porządku.
CZYTASZ
Zwiadowcy - One shots
FanfictionJest to zbiór one shotów z uniwersum zwiadowców z książek autorstwa Johna Flanagana. Zachęcam do czytania!